PROMOTOR

 

Zostałem przedstawiony profesorowi Arturowi Śliwińskiemu, któremu niespokojny duch intelektualny i społecznikowski nie pozwalał zasnąć, zanim nie zrobi czegoś pożytecznego. Okazało się, że pasujemy do siebie.

 

Pod patronatem OPZZ uruchomiliśmy w 1988 roku – przecież nie we dwóch jedynie – Ogólnopolskie Towarzystwo Inicjatyw Gospodarczych „Promotor”. Nasze dobre, ale i też fatalne doświadczenia były obserwowane w całym kraju, a to dlatego, że były pionierskie. Powstały później „wilczkowy” TWIG miał charakter bardziej biznesowo-drapieżny, komercyjny, nie mam wątpliwości, że to jedna z nauk po obserwacji „Promotora”.

 

Idea „Promotora” zasadzała się na pomyśle „inkubatorowym”: dajemy nowym inicjatywom biznesowym elementarne warunki startu, niech próbują.

 

Jako „praworęczny” Artura poprosiłem, że nie chcę być darmozjadem zarządzającym biurowo, tylko niech mam też „swoją” inicjatywę. Nazwałem ją Agencja do Spraw Rozwoju. Stała się ta agencja jedną z 5-6-ciu założycielskich dla „Promotora”. AdSR – to był inkubator niemal w czystej postaci. Zawierałem umowy z ludźmi, że startują pod moimi skrzydłami, (odrębnie realizowałem kontrakty mające to sfinansować), a kiedy unikną porażki – przez jakiś czas będą w ramach „spłaty” oddawać AdSR część swoich zysków.

 

Poszło: agencja języków obcych, agencja komputerowa, agencja geologiczna, agencje handlowe w kilku miejscach w kraju – wszystko pod moją egidą!

 

W dobrze naoliwiony system wtrącił się Jerzy Uziębło, oficer marynarki i związkowiec, który zastąpił Artura. Nie uszanował mojej umowy z „inkubatorowymi” firmami, nie uszanował, że byłem – pośród założycielskich – Przewodniczącym Rady Dyrektorów „Promotora”. Powyrywał mi z mojego systemu dochodowe firmy, zwalniając je z opłat na rzecz AdSR, pozostawił same słabizny, które ja finansowałem z odrębnych kontraktów, zamiast wypłacać sobie premie.

 

Wkurzyłem się, napisałem do Uziębły, z czego mam żyć, skoro on mi odbiera owoce mojej pracy. Nie zareagował. No, to „wymówiłem”. Ale on się uparł, nie zaakceptował wymówienia, tylko wyrzucił mnie dyscyplinarnie.

 

Tak się dla mnie – od nieudanego dyrektorowania – zaczęła „nowa Polska”.

 

Jerzy Uziębło nadal ma się nieźle.