Muszla na miarę czasu

2013-11-27 08:59

 

„Słuchaj! Ty będziesz robił dziadowskie oszczędności na sto - dwieście tysięcy, żeby nas byle łajza z kontroli wzięła za tyłek! – mówi prezes Ochódzki do Hochwandera. Więc wbij sobie w ten twój oszczędny, kierowniczy, filmowy łeb: pieniądze należy zdobywać legalnie, a nie lewymi kombinacjami! (…) Powiedz mi po co jest ten miś? Właśnie, po co? Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije do jesieni na świeżym powietrzu i co się wtedy zrobi? Protokół zniszczenia... Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach!”.

Jest w Warszawie takie miejsce (nazywa się Kamionek), gdzie wszystko –nie wiadomo skąd – rośnie w koszty. To miejsce długo znane było jako Stadion Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego, potem jako Jarmark Europa, a teraz jako Basen Narodowy, przystosowany do organizowania rozmaitych widowisk politycznych, ekologicznych, religijnych, koncertowych – niekiedy sportowych. Owsiakowy „finał” i kilka innych zdarzeń nie odbyło się, ze względu na opóźnienia.

Wyłoniony w przetargu (2009 rok) wykonawca zobowiązał się do ukończenia inwestycji w 24 miesiące od podpisania umowy, czyli do maja 2011 roku. Wartość zaakceptowanej oferty opiewa na 1,252 mld zł netto, ale ostatecznie koszt ten wyniósł 1,915 mld zł (plus roszczenia niemieckiego wykonawcy w wysokości 400 mln, jak również koszt działki, który nie jest uwzględniony), co daje w przeliczeniu na jedno miejsce/krzesełko 32500zł (jak za samochód). Inwestycje ledwo, ledwo ukończono na kilkanaście tygodni przed mistrzostwami piłkarskimi, rok po terminie.

Hoch-manager Stadionu Rafał Kapler, jako prezes NCS zgarniał co miesiąc około 26 tys. zł na rękę. Znaczy – chyba się miał na czymś znać za tę kasę. Do tego dostawał gigantyczne premie. Za ukończenie Stadionu Narodowego  po zakończeniu Euro 2012 Rafał Kapler dostał jeszcze 560 tysięcy złotych „na pociechę”, choć musiał to wydusić sądownie (proszę, jak można sobie zawrzeć „umowę śmieciową”!)[1].

Niemało też kosztował koncert niejakiej Madonny, zajmującej się produkowaniem pieniędzy przy okazji podśpiewywania piosenek i rytmicznego podrygiwania albo gimnastyki. Koncert Madonny 1 sierpnia 2012 r. był pierwszą niesportową imprezą zorganizowaną po mistrzostwach Europy w piłce nożnej na Stadionie Narodowym. Budził kontrowersje m.in. ze względu na termin - 68. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Obejrzało go 35 tys. widzów. Narodowe Centrum Sportu, które rządziło stadionem, obiecało ministerstwu, że jeżeli da na tę imprezę 6 milionów złotych, to do kasy ministerstwa wróci o 200 tys. złotych więcej. Zysk miał pochodzić ze sprzedaży biletów VIP i uzyskania dodatkowego sponsora koncertu. Nie wszystkie miejsca zostały jednak sprzedane, a sponsora nie znaleziono. Prawie 5 mln złotych straty pokryło ministerstwo sportu, czyli każdy z nas. Zatem każdy, kto przyszedł na koncert, wygenerował w Ministerstwie Sportu dług rzędu 150 złotych. Kto kalkuluje te koncerty?

Szalet publiczny za 4,6 miliona złotych – to pierwszy chyba kibel na świecie, PRZY KTÓRYM instaluje się kawiarnię i inne ciekawostki. Zawsze było tak, że to kible były „dodatkowym wyposażeniem” do innej działalności. No, i stało się. Toaleta publiczna zbudowana przy Stadionie Narodowym w Warszawie miała kosztować 1,2 miliona złotych i być gotowa na Euro2012. Oddaje się ją ponad rok po mistrzostwach. Wysoką cenę inwestycji urzędnicy tłumaczą konstrukcją z drogiego drewna (jest to modrzew syberyjski) oraz komplikacją projektu. Parter budynku musi być możliwy do zdemontowania w razie powodzi, a schody mają się dać w takiej sytuacji podwyższyć. Niezależnie od wszelkiej ściemy zauważam, że na rynku nieruchomości w Warszawie za prawie 5 mln można kupić wielki dom z basenem i ogrodem, i to wcale nie na przedmieściach.

Jest jakiś genius loci na warszawskim Kamionku. Czego się tam nie dotknąć – rośnie w cenę. Ostrzegam warszawiaków, że między Teatrem Powszechnym, dworcem kolejowym Warszawa Stadion, Parkiem Skaryszewskim, Rondem Waszyngtona i Stadionem jest jeszcze wielka, rozległa przestrzeń, rozmiarów dużej wsi, na której prędzej czy później podjęte zostaną prace inwestycyjne. Trzymajcie się za portfele!

 



[1] Rafał Kapler już niedługo trafi na redagowaną przez Foresta Gumpa PL listę Pajacyków polskich, na której są już: Waldemar Kuczyński, Kamil Sipowicz, Waldemar Skrzypczak, Piotr Ikonowicz, Sławoj Leszek Głódź, Radosław Sikorski, Mariusz Grendowicz;