Piotr Ikonowicz – trybun wiecownik

2013-11-26 08:34

 

Pajacem być – rzecz ludzka, ale czemu się z tym obnosić?

 

Andrzej Smosarski na FB: „Panie Galliano, ja widziałem Piotra Ikonowicza, jak z blokady eksmisji policja ciągnęła go trzy piętra głową w dół. Mnie też ciągnęła zaraz za nim, ale to jego ciągnęła tak, aby uderzał tyłem głowy w schody, a nie mnie. Mimo, że to on miał wtedy immunitet poselski, a nie ja. Było to na ul. Freta, wyrzucano krewnych narodowca, który miał dołączyć do blokady, ale uciekł na widok pierwszej dziesiątki policjantów. Potem obaj - ja i poseł RP Piotr Ikonowicz (oraz jeszcze pięć innych osób) - leżeliśmy w piaskownicy przed domem i patrzyliśmy na bohaterskiego patriotę, który stał wśród policjantów i palił nerwowo papierosa. I od tego czasu wiem, kto jest prawdziwą, a kto malowaną opozycją. To Ikonowicza a nie przebranego militarnie cielaka musiał pilnować kordon policji. I to Ikonowicz jako poseł RP - a więc członek elity politycznej - leżał w piaskownicy dla jakichś nieznanych mu ludzi. Poznałem w życiu premiera, kilku ministrów, kilkunastu posłów i wielu pomniejszych działaczy politycznych. A jeszcze więcej widziałem na mównicach, wiecach czy konferencjach. Ale tylko jednego człowieka, Piotra Ikonowicza, widziałem jak w obronie obywateli skakała mu głowa po kamiennych schodach, jak nagle przestał działać immunitet i jak potrafił dla sprawy i dla obrony konkretnych ludzi leżeć w piaskownicy. I tylko jednego widziałem, który potrafił zaryzykować nie sukces, przemowę czy nawet walkę albo nawet areszt, ale takie poniżenie, jako członek elity politycznej. I jeżeli kiedyś ktoś zmieni świat na lepsze, to właśnie ktoś kto będąc wyżej w oficjalnej hierarchii potrafi dostrzec problem i związane z tym cierpienie i w związku z tym zaryzykować, ale nie tam jakieś wielkie i głośne represje (to potrafi wielu, bo to daje etos), ale utytłanie się w październikowej piaskownicy w obronie drugiego człowieka.''

Nie potrafiłbym lepiej scharakteryzować Piotra, niż to zrobiła Małgorzata Daniszewska w dniu 22 listopada 2013, w artykule „Święty Piotr Ikonowicz”. Artykuł mówi o tym, że urzeczeni nim ludzie ze Śląska wzięli kredyt i kupili samochód, który oddali mu w użytkowanie. Po czym Piotr, z właściwą dla siebie nonszalancją, przez kilka lat parkował gdzie chciał i jak chciał, a mandaty – liczne jak szarańcza – otrzymywali prości ludzie ze Śląska, którym przy okazji zwalił się na głowę świat kredytowo-bankowy. Piotr, nie dość, że nie wywiązał się z pisemnych i ustnych umów z ludźmi, którzy go wspierali choć ich nie było na to stać – to jeszcze w rozmowie „zamykającej” okazał się paskudnym sukinsynem gorszym niż kamienicznicy i pracodawcy, z którymi tak dzielnie, tak medialnie walczy. Na koniec oddał im złom, który niegdyś był samochodem, nieubezpieczony, bez dowodu rejestracyjnego (tak dojechał z Warszawy!), a za złomowanie gruchota szanowni państwo dołożyli jeszcze 250 złotych.

Piotra znamy przede wszystkim z wielkiego poświęcenia (potwierdzam, autentycznego) w sprawę bezdomności, szczególnie jako obrońcę nieszczęśników doznających eksmisji „na bruk”. To jest treść jego działań publicznych, możnaby nawet powiedzieć, że poza dziennikarstwem politycznym niewiele więcej umie. Poświęcenie to owocowało kilkoma wyrokami, wraz z tym najbardziej znanym, ostatnim, za który ostatecznie przesiedział kilkanaście głodowych dni w areszcie.

Mam pewność, że wyrok przeciw Piotrowi za pobicie kamienicznika został spreparowany. Piotr jednak jest niechlujem, nie wyczerpał wszystkich możliwości obrony, a do tego pajacował do granic żenady. Oficjalnie ogłosił kilka rzeczy: wyrok jest uzyskany bezprawnie, on jest obrońcą uciśnionych, nie zgadza się z wyrokiem, jest pierwszym więźniem politycznym III RP, odsiadując areszt ogłasza głodówkę przeciw eksmisjom na bruk. W tych oświadczeniach było po równo: prawdy i załgania.

Kiedy ktoś się nie zgadza z wyrokiem, odrzuca go z powodów pryncypialnych, systemowo-ustrojowych – to nie prosi, by prace społeczne świadczone we własnej Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej uznano na poczet zasądzonych prac społecznych, nie prosi internetowo o wsparcie gotówkowe na „wykupienie” od wyroku, nie organizuje działań na rzecz ułaskawienia przez Prezydenta – bo to wszystko dowodzi akurat czegoś odwrotnego: że uznał on wyrok sądu.

Kiedy ktoś uważa się za więźnia politycznego – to niech mi wytłumaczy codzienną obecność w jego celi co najmniej jednego dziennikarza. Przecież media są najlepszą trybuną dla „niesprawiedliwie więzionego”, powinny być blokowane, a tu życzliwość Naczelnika nie tylko jest widoczna, ale też wsparta zgodą na „biwak” kilku osób i ciągłe „manify” przed bramą aresztu. Piotr Ikonowicz więźniem politycznym nie był, więcej: ze względów politycznych zezwalano mu w areszcie na wiele, dużo więcej niż „niepolitycznym” alimenciarzom, pijanym kierowcom pojazdów rowerowych, tym co szczali pod murem i podobnym zbrodniarzom.

Kiedy ktoś podejmuje głodówkę dla ważnej idei – to ją przerywa z poważniejszych powodów, niż ten, że Ani Grodzkiej udało się wyłożyć (zbiórkową chyba) kasę na wykupienie z aresztu (to była druga akcja zbiórkowa, pierwszą uruchomił sam Piotr, nie wyszło). Oficjalnie powodem było „wskazanie do hospitalizacji” dla jego żony, Agaty, głodującej na „biwakowisku” przed bramą aresztu. Ktoś musi zaopiekować się rodziną, wznowić prace Kancelarii Sprawiedliwości. Tyle że Agata jakoś wykaraskała się z zapaści głodówkowej. A ja pytam, jak się poczuli byli dysydenci PRL (Piotr nim nigdy nie był), którzy wysłali list otwarty do Prezydenta, jak się poczuł lewicowy internet, który uruchomił szeroki i emocjonalny Ruch Poparcia Ikonowicza?

Zresztą, może chodziło o to, że „przymiarki” penitencjarne wobec Piotra zmierzały do wypuszczenia go z aresztu (odbywającego się przecież w karykaturalnych warunkach) i „zaobrączkowania”, co było równie kiepskie medialnie, co „poniżające”?

Od całej akcji związanej z wykonaniem na Piotrze wyroku (podkreślam, skandalicznego) – nie zrobiło się lepiej ani ludziom eksmitowanym, ani ludziom wrobionym w długi, ani ludziom rugowanym przez kamieniczników, ani pracownikom traktowanym w wielu miejscach jak bydło. Polepszyło się jedynie jego „publicity” i wróciły piotrowe nadzieje na wznowienie kariery parlamentarnej (wszczął właśnie działania na rzecz anulowania-zatarcia wyroku).

Pisałem nie tak dawno: „Są ludzie, którym – po prostu – nie wolno dać do ręki władzy nad ludźmi w liczbie większej niż … niewiele” (patrz: „Krzyk o mit-personie”).

Pisałem: Ma w sobie coś z Doktora Jekylla i pana Hyde’a. Niepowtarzalny trybun, charyzmatyczny przywódca, bezkompromisowy obrońca uciśnionych – a jednocześnie lowelas, egocentryk, utracjusz. Ta druga jego strona skutecznie niweczy jakikolwiek dorobek strony pierwszej. Siedzi w nim naprawdę dobry człowiek, ale jest też w nim podły sukinsyn. Obaj nim miotają jak chcą, kiedy chcą.

Pisałem: Nie umie okastrować swojego temperamentu z pragnienia „polityki scenicznej”. Najbardziej frustruje go brak publicity i zbyt blisko będący konkurenci. Chodzi o konkurentów do miana społecznika, aktywisty, samca, przywódcy, zawiadowcy spraw, posiadacza racji.

Pisałem: Piotr Ikonowicz jest wspaniałą, kolorową postacią polskiej lewicy. Zarazem Piotr Ikonowicz jest enfant terrible polskiej lewicy, stanowi dla niej zagrożenie, tym bardziej, im bardziej ogniskuje na sobie jej uwagę. Chyba że…

Kiedy jeszcze nie wiedziano, że Ikonowicz jest utracjuszem – zdołał doprowadzić na skraj bankructwa Polską Partię Socjalistyczną, która do dziś się z tego nie wylizała. Następnie założył Nową Lewicę, w której jego ulubionym zajęciem było gnojenie tych, których uważał za swoich potencjalnych konkurentów (to powszechna choroba polskiej polityki). Nowa Lewica została wykreslona z rejestru, bo nie złożono w terminie (recydywa) rutynowego dorocznego sprawozdania w urzędzie. W czymkolwiek brał udział – zakładał że to jest robione „dla niego”. Stąd pierwsze szersze porozumienie flibustierskiej lewicy (Unia Lewicy) – to dziś nieznana nikomu kanapa. Stąd ciężkie boje na noże z Bogusławem Ziętkiem (Polska Partia Pracy, Sierpień’80). Wszyscy znajomi Piotra mający coś do załatwienia, a nie tylko „poczucie konieczności wielbienia go” – uciekają przed nim gdzie pieprz rośnie, zwłaszcza przed jego ulubionym żądaniem zapłacenia „podatku rewolucyjnego” na koszty bieżące.

Pajacowatość Piotra Ikonowicza objawiła się w pełni właśnie w okresie jego ostatniej odsiadki i głodówki, przerwanej nagle pod byle pretekstem, kiedy pojawiła się kaska (Agacie oczywiście życzę zdrowia i dobrej formy). Ale – ku mojemu zdumieniu – jego wyznawcy nie odeszli, choć może nieco zamilkli. Zaprawdę, wielka jest charyzma piotrowa.

Piotr Ikonowicz zawsze ma pod ręką ofiary systemu, ludzi zamęczanych, niszczonych przez nieludzką biurokrację i prywaciarzy, które wzruszająco legitymizują jego ofiarną działalność. Kiedyś był to Bronek, facet z doświadczeniami „bieda-szybów” wałbrzyskich, był też Jacek, pokiereszowany w wypadku w miejscu pracy (nie znam szczegółów). Obaj bezradni życiowo – nic nie uzyskali, choć długo występowali w tle Piotra jako „dowody zbrodni ustrojowych”. Teraz jest to bezdomna rodzina, która mieszka razem w jego mieszkaniu.

Skądinąd wiem, że tamci oskubani i zdeptani przez Piotra dobroczyńcy ze Śląska – to nie jedyni. Ale coś się chyba dzieje w sprawie, skoro tygodnik bardzo lubiący publikować jego (i jego ojca) teksty dał na pierwszą stronę taki pasztet…

„Dziękuję. Walka trwa! – pisze Piotr Ikonowicz 25 listopada 2013, ochłonąwszy po areszcie (szukaj https://www.facebook.com/piotr.ikonowicz?fref=ts)  Dziękuję Wam wszystkim, którzy wspieraliście mnie i moją wspaniałą Agatkę w ostatnich trudnych dniach. Myślę, że wyszliśmy z tej próby silniejsi i bardziej zgrani, zaprzyjaźnieni. Żebyście jednak nie sądzili, że to już koniec, przedstawiam Wam nasze plany na najbliższe dni i miesiące. Plany na najbliższe dni. W tym tygodniu dojdzie do zawarcia porozumienia o współpracy Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej z Warszawska Wspólnota Samorządową. Będzie inicjatywa w sprawie pustostanów w Warszawie. Do laski marszałkowskiej zostanie też zgłoszona przez Twój Ruch, Annę Grodzką i Marszałkinię Wandę Nowicką ustawa o ochronie praw lokatorów i przeciwdziałaniu bezdomności przygotowana prze Agatę Nosal-Ikonowicz, przewodniczącą KSS. Planujemy też z Agatka wyjazd do Ełku na zaproszenie posła Tomasza makowskiego z TR oraz naszych przyjaciół z Ogólnopolskiego Związku Bezrobotnych. Będziemy tam uruchamiać oddział KSS. We czwartek od 11 do 16tej będę miał dyżur w Kancelarii. Są do zatrzymania dwie eksmisje, w tym naszej wspaniałej i bojowej Kingi Wronki, która Warszawa Wawer chce wystawić na bruk mimo obowiązującego okresu ochronnego. Wspólnie z posłem TR Jackiem Kwiatkowskim (tym samym, który razem z Agatka głodował w namiocie pod więzieniem) staramy się o audiencję u burmistrza Wawra pani Koczorowskiej. W kolejnym tygodniu zaprosimy wszystkich członków i sympatyków KSS na spotkanie, na którym podziękujemy szczególnie serdecznie wszystkim osobom, które mnie i Agatę wspierały w tych trudnych dniach rozłąki i postu. Ponadto wspólnie z Ryszardem Kaliszem i jego stowarzyszeniem Dom Wszystkich Polska będziemy prowadzić kampanię na rzecz Bezwarunkowego Dochodu Podstawowego. Będziemy też planować wyjazdy do tych wszystkich miast w Polsce gdzie zgłosiły się środowiska gotowe poprowadzić oddziały KSS. Szczególnie ważne są jednak dyskusje nad nowym projektem politycznym na lewicy. W styczniu chcemy odbyć Ogólnopolskie Spotkanie Lewicy, na którym odbędzie się dyskusja programowa i ideowa. Chcemy, aby obecni byli przede wszystkim ludzie czynnie zaangażowani w walki społeczne. Działacze prospołecznych stowarzyszeń, związkowcy, lewicowi intelektualiści. Jednak spotkanie będzie otwarte dla wszystkich. Kampania w sprawie moratorium na eksmisje na bruk i nowelizacji prawa lokatorskiego jakoś związana z moim pobytem w areszcie udowodniła, że opinia publiczna zaczyna się przechylać na nasza stronę. Musimy kuć żelazo póki gorące”

A Urban, dotąd chętnie publikujący porywające teksty Piotra, pisze w swoim „Dzienniku cotygodniowym (nr 48, 22-28 listopada 2013): „Obrońcy Ikonowicza, przed jego uwięzieniem i po zapuszkowaniu domagający się łaski prezydenta, wyszli na idiotów, co było do przewidzenia. Piotr I. ogłosił nieposłuszeństwo obywatelskie wyrokom sądów, jako męczennik poszedł do pierdla i dla wzmocnienia efektu ogłosił głodówkę. Gdy jego obrońcy rozpalili się do czerwoności, po paru dniach wyszedł sobie na wolność, zapłaciwszy należne 1800 zł”.

Wierzę Piotrowi, kiedy organizuje akcje rejtanowe broniąc słabszych przed wyrokami. Robi to z zapałem godnym orderów, poważnie. Nie wierzę mu, kiedy zapewnia, że idzie ku polityce dla wzmocnienia swoich działań. W tym obszarze jest paskudnym szalbierzem.

Forest Gump PL