Święte półkrowy, lukrowane ćwierćkrowięta

2014-01-16 20:35

 

Pojęcia „nadczłowieka” bliskie jest pojęciu „kult jednostki”, oba jednak nie obrazuję „w sedno” tego, co chcę opisać.

Posłużmy się Fiodorem Dostojewskim

Raskolnikow, zwykły bandzior, choć „salonowy” – cytuję Pedię - uzasadnia swoja mokrą robotę wykonana na prostej kobiecie tym, że jest jednostką wybitną - to jest taką, która może zdecydować się na dokonanie zbrodni - w imię wyższych celów i nie krępują go przy tym wyrzuty sumienia i ogólnoludzkie normy moralne. Bo on jest miary Cezara czy napoleona, a to-to co on je zabił – to „wesz” zwykła.

Iwan Karamazow zaś mówi do Aloszy, swojego brata: „...wyobraź sobie, że sam budujesz gmach przeznaczenia ludzkości, aby w rezultacie uszczęśliwić ludzi (...), ale że w tym celu należy koniecznie zadręczyć tylko jedną małą istotkę, choćby to biedne dziecko, które biło się piąstkami w pierś, i na jego niepomszczonych łzach zbudować ów gmach- powiedz, czy zgodziłbyś się za taką cenę zostać budowniczym?”

I Fridrichem Nietsche się posłużmy

„Gott ist tot” ogłasza w dziełku „Wiedza Radosna”. Bo go ludzie w sobie uśmiercili (rozgnili). Bóg został zamordowany, właściwie "zgnił", a ludzie żyją sobie dalej tak samo jak żyli. Wobec tego człowiek staje przed perspektywą nicości, poczucia bezcelowości i bezsensu istnienia. Zajmuje zatem miejsce pokonanego boga: „Nie jestże wielkość tego czynu za wielka dla nas? Czyż nie musimy sami stać się bogami, by tylko zdawać się jego godnymi?” Nietzscheański nadczłowiek jest obdarzony niezwykłą wolą mocy i nie ograniczają go normy moralne ustanowione przez społeczeństwo. Nietzscheański nadczłowiek ma prawo do działania, ponieważ ma wolę i śmiałość działania. Nadczłowiek jest u Nietzschego "prawdziwą jednostką" przeciwstawioną "człowiekowi stadnemu" czyli człowiekowi uformowanemu przez społeczeństwo i przestrzegającego społecznych norm moralnych.

Echem takiego stawiania sprawy jest wychowanie mocarstwowe w duchu „Herrenvolk”, czyli nadludzkości całego narodu, który spłodził tak wybitne nad-postacie. Duch ten nieobcy jest ani Brytyjczykom, ani Niemcom, ani Amerykanom, ani Rosjanom, ani Chińczykom. Zwłaszcza, jeśli mowa o „rein Rasse”, czyli społeczności „czystej krwi”. No, powiedzmy sobie, że nad Wisłą też mamy cos w tej sprawie do ogłoszenia, i nie mówię o mrzonkach madagaskarskich, tylko o „przedmurzu chrześcijańskim”, o „wolności waszej i naszej”, o „bolszewika goń, goń, goń”, o Solidarności i o … Za chwilę.

Nasz sen o potędze ma konkretne nazwiska. A właściwie pół-nazwiska i ćwierć-nazwiska. Wyjaśniam. Pół-nazwiska – to postacie wybitne, na miarę mężów stanu i mężów opatrznościowych, ale – zgodnie z przyjętym w Polsce sposobem obcowania politycznego – w każdej z tych spraw opinia jest przeorana prawie zawsze dokładnie na pół, i nie zanosi się na szybkie zabliźnienie. Ćwierćkrowięta to osoby, które z różnych powodów nie mają szans grać w politycznej i wizerunkowej ekstraklasie, ale dla mediów są znakomitymi wypełniaczami serwisów nastawionych na karmienie odbiorcy plotką i manipulacją redagowaną Dużymi Literami.

Nie piszę dokumentu, nazwiska dobieram „z ręki”, bardziej mi zależy na ukazaniu problemu.

Józef Piłsudski.

Zesłaniec-sybirak. Socjalista. Terrorysta. Wydawca (właściwie dziennikarz śledczy – mowa o instrukcji Imeretyńskiego). Przechrzta wielokrotny i cyniczny. Uzurpator.  Facet, który bez pomocy miłujących porządek Niemców nie miałby możliwości uchwycenia władzy w Niepodległej. Jako polityk – apodyktyczny i bezkompromisowy. Jako urzędnik – parodysta (sam siebie mianował pismami na stanowiska). Awanturnik międzynarodowy (wojna 1920). Faszysta, puczysta (1926), używający „demokracji” tylko wtedy, gdy mu służyła. Obdarowany – mówiąc delikatnie – soczystym, wojskowym (a może żołdackim) językiem. Autor brzeskiego (sądowego, przedwyborczego) zamachu na demokrację.

Życiorys ten podzielił Polskę na pół – i trwa to do dziś. Dla jednych jest świętą krową, dla innych – zaprzeczeniem norm obowiązujących w przyzwoitej polityce.

Jacek Kuroń

Od „dziecka” hunwejbin PRL, i to w wydaniu stricte komunistycznym. Jednocześnie pozbawiony dyscypliny sobiepan, wierzący w to, że jego wyobrażenie o tym, jak będzie wspierał socjalistyczną ojczyznę, są ważniejsze niż instrukcje „biurkowych” towarzyszy. Założyciel komunistycznej awangardy harcerskiej. Wiecznie rozdarty między potrzebę zaistnienia (zaakceptowania przez System-Ustrój) a realizację własnych projektów, z których nie chciał ustąpić. Polityczne ADHD. Ostatecznie Partia wypchnęła, wytypowała go do roli dysydenta (po słynnym Liście), w której to roli odnalazł się, ale długo nie pogodził się z tą rolą, skoro zalecał się do partii koncepcją „finlandyzacji”. Założyciel KOR, sygnatariusz antyradzieckiego listu 59. Ostatecznie – po 1989 roku, przyjął rolę słodzika, bajarza legitymizującego reformę balcerowiczowską.

Życiorys ten również dzieli Polskę na pół. Dla jednych jest Kuroń kombatantem roboty dysydenckiej, dla innych – komunistą któremu nie wyszła kariera w PRL.

Jerzy Owsiak

Enfant terrible każdego towarzystwa, ADHD sceniczne, silne parcie na szkło. Silna awersja do sumiennej nauki oraz do systematycznej, pozytywistycznej roboty. Potrzeba zaistnienia pchała go od zawsze ku działaniom z pogranicza performance i chuligaństwa: często zdarza mu się „odchylenie” w jedną lub drugą stronę. Po wielokrotnych – niekiedy całkiem niepoważnych – próbach trafia na żyłę złota w postaci głośnego i zamaszystego przedsięwzięcia filantropijnego (Orkiestra), a uzyskany rozgłos wykorzystał do uruchomienia innej ekstremalnej „zabawki” – Przystanku Woodstock, z formułą zapożyczoną od Jarocina, a tytułem odwołującym się wprost do pierwszej masowej imprezy plenerowo-underground’owej. Ostatecznie wyrósł na apodyktycznego, wsobnego, narcystycznego „aktywistę”, wykorzystując swoja pozycję i publiczną energię do prowadzenia biznesucharytatywno-muzycznego.

Życiorys ten zrazu zyskiwał mu lawinowo rosnącą popularność, ale kiedy jego cechy charakteru i istota biznesu stawały się oczywiste – stał się skrajnie kontrowersyjny w odbiorze publicznym.

Lech Wałęsa

Temperament rozrabiaki, który nie umie sobie znaleźć stałego miejsca, zakotwiczony gdziekolwiek na dłużej – popada w nic-nie-robienie. Typowy egzemplarz człowieka, którzy uczy się nie z podręczników, ale poprzez „rozpoznanie bojem”. I w tej nauce jest zdolny, ma „nosa”. Z pochodzenia wieśniak (ale nie chłop), ostatecznie osiadł pośród „wielkoprzemysłowej klasy robotniczej”, gdzie wdał się – zgodnie z temperamentem – w konflikty z pracodawcami, część z nich o charakterze politycznym.  Współzałożyciel i niekwestionowany szef „pierwszej” Solidarności, Prezydent RP. A potem raz-po-raz przegrany w rozmaitych przedsięwzięciach. Piastuje honorową godność Mędrca europejskiego, niczym jeden z dwunastu apostołów.

Życiorys i osoba Wałęsy wzbudza co raz mniejsze emocje, staje się on coraz bardziej emerytem, ale „u szczytu” kariery jego zwolenników ubywało, a podejrzeń i niechęci przybywało. Najsilniej zaznacza się jego spór ze stoczniowcami-współzałożycielami podszyty podejrzeniami o współpracę z reżimem PRL.

Lech Kaczyński (per procura Jarosław)

Bracia Kaczyńscy to typowe cudowne dzieci. Jako trzynastolatkowie zagrali główne role w popularnej produkcji dla dzieci. W dorosłym życiu dwie nierozłączne „połówki”: Lech – książkowiec i zdolny ekspert, Jarosław – działacz i lider. Lech „reprezentował” duet na stanowiskach konstytucyjnych i innych: Minister Sprawiedliwości, Prezes NIK, Prezydent Warszawy, Prezydent RP, zaś Jarosław budował konstrukcje polityczne: Porozumienie Centrum, Prawo i Sprawiedliwość, podmioty gospodarcze. KOR, Stocznia 1980, Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. W wyniku „wojny na górze” zasiedlili obszar patriotyczno-narodowy, antyrosyjski, przez chwilę antyniemiecki, eurosceptyczny.

Niespodziewane zwycięstwo Lecha  w wyborach prezydenckich podzieliło Polskę na pół, a jego dramatyczna śmierć – pogłębiła ten podział, w którym Jarosław nie zawsze się odnajduje.

Karol Wojtyła

Poeta i poliglota, a także aktor, dramaturg i pedagog oraz sportowiec i turysta. Filozof historii, fenomenolog, mistyk i przedstawiciel personalizmu chrześcijańskiego. Jako ksiądz – przyjaciel młodzieży i lubiany nauczyciel, a jednocześnie uzdolniony kapłan, robiący karierę szybciej i „celniej” niż inni. Biskup w wieku 38 lat, arcybiskup (metropolita krakowski) w wieku 44 lat, kardynał w wieku 47 lat. Papież w wieku 58 lat. Najprawdopodobniej ważny uczestnik globalnych przygotowań do „dekonstrukcji obozu socjalistycznego”. Podczas pontyfikatu z jednej strony przyjmowany z entuzjazmem „podróżnik-pielgrzym” w formule dotąd nieznanej w chrześcijaństwie, z drugiej strony fundamentalny obrońca uwikłanych w niejasne sprawy instytucji watykańskich i hierarchów.

Osoba Karola Wojtyły dzieli Polaków na nierówne części. Z jednej strony jest duże wsparcie dla „santo subito”, z drugiej strony jest surowa, niekorzystna ocena mniejszości dla jego poczynań w roli szefa państwa watykańskiego.

 

*             *             *

Pod-liga „postaci” (nazywam je ćwierćkrowiętami) – to tłumek, który spokojnie wypełni salę wykładową. Obejmuje osoby, które najczęściej zabiegają o bycie „w obiegu medialnym”, ale nawet w szczytowych chwilach kariery medialnej zajmują sobą zaledwie część uwagi publicznej, dla wielu ludzi są nierozpoznawalne albo mylone z kimś innym.

Ich wspólną cechą jest jednak silna grupa wyznawców, którzy za wszelką cenę i bezkrytycznie ich uwielbiają i podążają za nimi nawet wtedy, kiedy droga wiedzie w „bardzo nieznane”.

Piotr Ikonowicz – to dyżurny lewicowiec, skuteczny w roli obrońcy uciśnionych, niezgrabny nieudacznik polityczny.

Leszek Sławoj Głódź – hierarcha i satrapa, kolekcjoner apanaży i synekur, bezwzględny zarządca „swojego i nie swojego”.

Piotr Duda – spadkobierca idei solidarnościowych, wciąż uczący się gier o duże stawki, niedojrzały ideowo „solista”.

Henryk Jankowski – świetny w roli niezłomnego kapelana, fatalny w roli człowieka spektakularnych przedsięwzięć biznesowych.

Paweł Kukiz – zaangażowany politycznie artysta, któremu jeszcze wiele potrzeba, by słuszne racje zamienić w sukcesy polityczne.

Delfin – prawnik z wykształcenia, który ma kulturę prawną troglodyty, a obok pojęcia lojalności najprawdopodobniej nigdy nie przebywał.

Aleksander Kwaśniewski – człowiek, który z cudownego dziecka polityki, a potem zdolnego prezydenta – pozostał już tylko żałosną nadzieją.

Jeżu Urban – mistrz słowa pisanego, wyposażony w nadprzeciętną wyobraźnię polityczną, który „zaklepał” sobie rolę przebrzydłego prześmiewcy.

Monika Olejnik (symbolicznie) – osoba o mizernych kwalifikacjach moralnych do zawodu dziennikarza, narcyz srebrnego ekranu.

Tadeusz Rydzyk – biznesmen typowy dla polskiego „rynku”, balansujący zygzakiem wokół prawa, upierzony jako redemptorysta.

 

*             *             *

Zdaniem Nietzschego, w historii ludzkości nadczłowiek pojawiał się kilkakrotnie, zawsze jako efekt przypadku i zawsze dla współczesnych był uosobieniem zła, jawiąc się jako potwór. Jako przykłady nadczłowieka filozof podawał Aleksandra Wielkiego, cesarza Fryderyka II, Cezara Borgię i Napoleona. Twórcze zadanie ludzkości polegałoby na hodowli nadczłowieka, jako jej apoteozy. Oczywiście, nazistowsko-faszystowskie przymiarki do konceptu Übermenschen raczej nie spotkałyby się z aprobatą Nietsche’go, choć do jego prac ów koncept się odwoływał.

Osoby wymienione powyżej w pierwszej grupie – wydają się (wydawały) w większości nie rozumieć, że im silniejsza pozycja polityczna, medialna, wizerunkowa – tym większa odpowiedzialność za wszystko co się prezentuje i robi, nawet za kulisami.

Osoby „tytułowane” przeze mnie jako „ćwierćkrowięta” (owa „sala wykładowa” im podobnych) – poza wyjątkami – dają upust swojemu nad-mniemaniu o sobie, najprawdopodobniej sądzą o sobie, że tylko krzywdzący zbieg okoliczności pozbawia ich możliwości występowania w ekstraklasie.

I my to - niestety - kupujemy!

Mam być szczery, to nie wiem, czy opisany przeze mnie problem jest wyłącznie polską specyfiką.  Pewien, że nie uniknę ciosów, powtórzę swoją tezę: polskie życie publiczne jest okręcane wokół postaci niewątpliwie wielkich, które jednak nie są wielkie jednoznacznie, wypomina im się „ciemne strony”, a jednocześnie zaludniane jest przez osoby mające ambicje być naj-naj-wielkimi, ale mającymi nieco mniejszy format, choć są wyposażone w ten sam ładunek kontrowersji.