Zg(r)ubny mechanizm wykluczenia

2013-09-30 13:17

 

Słowo WYKLUCZENIE wdarło się w ostatnich latach do naszego słownika i chyba zagnieździło się na dobre. Najbardziej znane nam formy wykluczenia do bezrobocie, bezdomność, degeneracja socjalna, afazja polityczna (częściowe lub całkowite zaburzenie orientacji politycznej), ale znamy też wykluczenia cyfrowe (izolacja od mediów tele-informatycznych), wyborcze (zablokowanie realnego dostępu do procesów wyborczych), rasowe (dyskryminacja ze względu na pochodzenie), religijne, itd., itp.

Krótko: wykluczenie oznacza to samo co dyskryminacja lub marginalizacja.

W notce „Struktura polityczna” (https://publications.webnode.com/news/struktura-polityczna/ ) wskazałem – pismem „obrazkowym” na dynamikę procesów, które ubezwłasnowolniają obywateli, czynią ich bezwolną masą, choć to oni, obywatele, stanowią zasób dostarczający „karmy budżetowej”, nasycają gospodarkę (rynki?) dobrami, wartościami i możliwościami.

Rysunek1: Struktura skuteczności politycznej

 

Teraz nadszedł czas na bardziej szczegółowe pokazanie tego mechanizmu.

Rysunek 2: Gospodarka, Budżet, Polityka, Społeczeństwo, suicydalia, wykluczenie

 

Rysunek przedstawia symbolicznie (stożek, beczka, kielich), jak przepływy budżetowe decydują o tym, co jest w społeczeństwie-gospodarce reprodukowane, a co „przyduszane”, tłumione.

Szary stożek podpowiada nam kształt (modelowy) struktury politycznej, który – pomijając szczegóły – wyodrębnia Władzę-Państwo (największa moc sprawcza), Żywioł Społeczny (naturalna żywotność ekonomiczna ludzi oraz przedsiębiorczość biznesowa, społecznikowska, artystyczno-naukowa) oraz Outsiderów (tych którzy odstają, bo albo zwalczają system-ustrój i dostają za to cięgi, albo pogodzili się ze swoją przegraną).

Niebieska beczka obrazuje nam modelowo kierunki wydatkowania Budżetu: najwięcej środków idzie na przedsięwzięcia autoryzowane przez Nomenklaturę oraz przez „reproduktorów” systemu ustroju, którzy przez sam fakt, że starają się w ramach obowiązującego porządku odnieść sukces, umacniają system-ustrój (to nie jest naganne, choć sprzyja systemowi, dobremu czy złemu). Nieco mniej idzie na Państwo (w tym na Państwo Stricte, poza kontrola czyjąkolwiek, nawet parlamentarzystów i ministrów), podobnie mniej idzie na Outsiderów.

Optymizm płynący z analizy „beczkowych przydziałów budżetowych) gaśnie, kiedy policzymy te zbiorowości. Obrazuje to modelowo czerwony kielich. Otóż w Państwie Stricte, czy w ogóle w Państwie, mamy co najwyżej 1 milion ludzi (w Polsce): służby, dyplomacja, sztaby i centrale rozmaite, urzędy, organy. Zatem „na głowę” idzie tam z Budżetu niewyobrażalna ilość środków. O wiele mniej „per capita” ma ta część społeczeństwa, która rzeczywiście coś robi i realnie „wkłada” do społecznej puli dobrobytu. No, i oczywiście, ci którzy potrzebują wsparcia najbardziej – dostają śladowe ilości środków, które nawet na życie nie wystarczają.

Widać w modelu, że Budżet – który historycznie wykreowano jako pakiet funduszy mających witaminizować życie społeczne-gospodarcze – i w ten sposób uzasadnia nadzwyczajne uprawnienia „góry” – w rzeczywistości służy „górze”, a witaminizowanie „dołów jest w dalszej kolejności, i to uznaniowo.

Sytuacja ta zachodzi nawet wtedy, kiedy Władza” „myśli o ludziach i Kraju”. Kiedy zaś „nie myśli” – mechanizm wykluczający potężnieje, rujnuje Gospodarkę, Społeczeństwo, Obywatelstwo.

W dzisiejszej Polsce jesteśmy właśnie w sytuacji, kiedy spazmy i czkawki budżetowe, powstałe na skutek Mimikry Rostowskiego, którego „polityka” polega na maskowaniu problemów budżetowych i gospodarczych oraz społecznych, doprowadziły Budżet do Pętli Suicydalnej: zaciska się ona na szyi Społeczeństwa do tego stopnia, że sprawdza się powiedzenie Alexisa de Tocqueville’a: „Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”.

A ja dodam: nie ma takiego racjonalnego argumentu, a nawet nie ma takiej siły politycznej, która skłoniłaby Rząd do zawrócenia w kryzysie ze złej drogi i do poluzowania Pętli Suicydalnej.

 

*             *             *

Wiele lat trzeba przeżyć wśród stronnictw, wewnątrz tego wirowiska, w jakim się poruszają, ażeby pojąć, do jakie stopnia ludzie tam się wzajemnie popychają poza swe własne zamierzenia jak los tego świata postępuje skutkiem czynów, lecz często wbrew pragnieniom wszystkich, co go współtworzą, podobny w tym latawcowi poruszanemu przeciwstawnymi działaniami linki i wiatru – to też Tocqueville,