Zasłużyć na miano swiętego

2010-02-20 22:01

 

ZASŁUŻYĆ NA MIANO ŚWIĘTEGO

/piedestały są dobrem rzadkim, ale kto powiedział, że na jednym cokole można umieścić tylko pojedynczą postać?/

 

Przyjemnie jest poczytać życiorysy podobne pomnikom, opisujące losy ludzi dobrych, szlachetnych, niezłomnych, a niekiedy żywych i pozostających w dobrym zdrowiu. Ich wspólnym mianownikiem jest bezradność wobec podłej rzeczywistości, sterowanej przez ludzi małych i marnych.

Kiedy ktoś, kto nie ma racji, upokarza innych, mądrzejszych od siebie – dobrze jest potulnie poddać się kretynowi i cierpieć katusze na okoliczność marnotrawstwa zdrowego rozsądku: żadną miarą nie dopuszcza się czegoś, co wydaje się oczywiste i logiczne, aby powiedzieć durniowi, że jest durniem i odsunąć go od spraw, których nie rozumie, nie pozwolić mu na szkodnictwo. Wtedy twoja mądrość pozbawiona cierpiętnictwa nagle traci cały urok i narażasz się na ostracyzm: wyżej chce niż widzi, mądrala jeden!

Kiedy ktoś, kto jest chamem i sadystą, obraża i katuje ludzi – dobrze jest w ciszy poddawać się razom, aby potomność powiedziała: odszedł dobry człowiek. Nie jest zaś w dobrym tonie ani wstawianie się za nieszczęśnikiem, ani tym bardziej, jeśli ów nieszczęśnik głosi oczywistą prawdę o bandycie, a nie daj boże próbuje oddawać razy albo zabezpieczyć się przed ich braniem. Wtedy niemal zrównuje się w powszechnej opinii z prześladowcą.

Kiedy ktoś cierpi biedę mimo pracowitości i wiecznej gotowości do jakichkolwiek zadań, albo na skutek czyjegoś złodziejstwa – dobrze jest, jeśli w biedzie swej skuli się i poczeka, aż jakaś dobra dusza ulituje się nad nim i pokaże światu jego marny los. Nieszczęście uszlachetnia. Niechby jednak ów nieszczęśnik zaczął wygrażać pięścią, mścić się na rzeczywistych winowajcach swojej sytuacji, a już kraść – natychmiast przestaje być kandydatem do społecznego wsparcia, bo szumi i podskakuje, jakby chciał coś znaczyć.

Polska to taki kraj, w którym nie wypada, nie wolno stanowczo obstawać przy racjach, nie wolno oddawać wet-za-wet, nie wolno przeciwstawiać się niezawinionym nieszczęściom. Wtedy bowiem natychmiast ma się przypisane te winy, które dotąd nosili na grzbiecie dotychczasowi winowajcy. Spróbujcie kiedyś podnieść głos na niesprawiedliwego pracodawcę, spróbujcie podważyć czynności policjanta, zwróćcie uwagę gadatliwej jejmości, domagajcie się od urzędnika punktualności i kompetencji. Skandal, jak on może! Co on sobie myśli, że kto on jest!?!

Cierpieć, cierpieć, cierpieć i czekać na szczęśliwy los na loterii, bo przecież ludzka, dziennikarska czy jakaś inna refleksja potrafi wyciągnąć z czeluści jedynie nielicznych. Wtedy stają sie oni legendą, a ich milczący dramat opisują wszyscy jako przykład prawdziwego bohaterstwa, zwłaszcza jeśli zakończył się śmiercią. Cóż, taka jest droga ku świętości. Oczywiście, ktoś dotąd krzywdzony lub wystawiony na cierpienie jeśli nie wiadomo skąd zyska nagle siłę i pokona ciemiężyciela, to nawet jeśli przekroczył ramy „obrony koniecznej” czy przyzwoitości – znajdzie kibiców i sojuszników, którzy najpierw upewnią się, że owo zwycięstwo jest ostateczne i niezagrożone.

Trzeba zginąć w Iraku śmiercią niepotrzebną, żeby zostać bohaterem. Trzeba umrzeć z głodu pośród równych sobie („wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły” – Krasicki), by mieć szansę na pośmiertne pięć minut w mediach, trzeba dać się ciemiężyć przez całe lata, aby móc znaleźć się w puli, z której losują kandydatów na pomniki. Wcześniej nie wolno protestować przeciw Irakowi, bo to nie jest trendy, nie wolno zbyt nachalnie walczyć o prawa do życia dla wszystkich, co najwyżej wolno „monarować”, nie wolno ująć się za niesprawiedliwie ciemiężonym, bo można z nim wylądować na jednym wozie.

Paranoja? Nie, taki kraj!