Zamachy pieczątkowe

2012-03-13 05:54

 

Określeniem tym opisuję akty jednorazowe lub ruchy społeczne, które wymuszają na Władzy rozmaite dekrety po swojej myśli, na które Władza owa, zanim je podpisze, ma już gotowe „obejścia”.

 

Stéphane Hessel to ponad dziewięćdziesięcioletni gaulista, dyplomata i poeta liryczny, (syn niemieckiego pisarza pochodzenia polsko-żydowskiego Franza Hessela i dziennikarki niemieckiej Heleny Grund, francuski bojownik ruchu oporu, więzień niemieckich łagrów i uciekinier), który opublikował 14-stronicowy (polskie wydanie: 34 strony formatu kieszonkowego) esej pod tytułem Indignez vous! (ang. Time for Outrage!), bestseller w Niemczech, Hiszpanii I Włoszech (prawie 1 mln wydanych egzemplarzy). Polskie wydanie “Czas oburzenia” przeszło początkowo bez echa[1].

 

Ruch oburzonych w Europie i na świecie (Północy) skupił się wokół zawołania Indignez-Vous! Hope in Resistance, będącego zawołaniem licznych zamieszek i konferencji, np. w Montrealu, 21/22 października 2011.

 

Pisałem w dniu 9 października 2011 roku, w internetowej notce „Lektura na ciszę niedzielną”(TUTAJ): „Z wielu artykułów z całego świata o tej książce znalezionych przeze mnie – nic nie wynika. Może nie tylko ja nie do końca pojmuję, o co chodzi w książce? Mam niejasne podejrzenie, że najważniejszy jest w niej tytuł. I to, że Starzec-Mędrzec nie jest tuzinkowym emerytem. Że dał (zamówiony?) sygnał jakimś siłom, które na to czekały. RUCH OBURZONYCH pleni się właśnie po Europie…”

 

Cała ta zabawa w „ruch oburzonych” (w Polsce objawiona spazmem z w sprawie ACTA, zadziwiająco chętnie popularyzowanym w całej Europie), nosi znamiona „zamachu pieczątkowego”.

 

Z Monopolem – cokolwiek rozumiemy pod tym pojęciem – raczej nie da się skutecznie walczyć uruchamiając tzw. prawo antymonopolistyczne albo protesty w stylu „u tych państwa już nie kupujemy”: równie dobrze możnaby odcinać politycznej, gospodarczej, „pozarządowej” Hydrze kolejne głowy, a w to miejsce będą po wielekroć odrastać inne, liczniejsze. Rozpalone głowy i zdarte okrzykami gardła ulicznych Heraklesów bardziej kanalizują ślepą i bezradną pasję niż skutkują powrotem demokracji.

 

Najpoważniejszym z pamiętanych przez Polskę zamachów pieczątkowych jest ruch Solidarności. Polegał on – w swoich efektach – na wymuszeniu na „władzy” podpisu pod tekstem Porozumień Sierpniowych, kłopotliwym dla niej pod każdym względem. Przeciw stemplom autoryzowanym przez NICH wystawiono stemple autoryzowane przez NAS. Po czym ONI zaprowadzili spokojnie swoje porządki, biegunowo przeciwne i związkowo-demokratycznemu duchowi Solidarności, i konceptowi Samorządnej Rzeczypospolitej (dziś powszechnie koncept ten uchodzi za utopię, a jeden z jego ważniejszych współ-autorów przewodził mega-monopolowi Unii Europejskiej jako Przewodniczący Parlamentu Europejskiego).

 

Dzisiejsza Solidarność i cała polska demokracja przypomina zgoła inną, całkiem milusińską hydrę, np. stułbiopława (polipa-hermafrodytę), albo Vorticella convallaria, orzęska-wirczyka, pierwotniaka, co to prowadzi z reguły osiadły tryb życia przyczepiając się do podłoża za pomocą nóżki.

 

W tym samym kierunku podąża – zrazu wywołujący ekstazy u inteligentów – ruch oburzonych w Europie i Ameryce, a także „rewolucje” arabskie.

 

Bo w nich brakuje jednego, tego co najważniejsze: OBYWATELSTWA. Dobrego i powszechnego rozeznania w sprawach publicznych i bezwarunkowej gotowości do czynienia ich lepszymi niż są. Obywatel zepchnięty do swojej roli rejestrowej (sprawozdawaj, płać, głosuj, podporządkuj się i wpasuj) zamiast je ignorować i odpychać jako zło wcielone, zawsze będzie bohatersko walczył o swoje z Państwem i negocjował z nim, dając mu tym samym szansę reprodukowania swojej legitymizacji poprzez „łaskawe ustępstwa”.

 

 



[1] Stéphane Hessel: Czas oburzenia! przekł. Piotr Witt. Warszawa : Oficyna Naukowa, 2011;