Z czego składa się bezsens. Anatomia dyrdymału politycznego

2014-01-10 06:51

 

Dyrdymał – to według słowników[1]: absurd, absurdum, androny, bajda, bajęda, banialuka, brednia, bujda na resorach, bzdet, bzdura, duba smalona, gadka szmatka, głodne kawałki, głupota, koszałki opałki, kit, mowa trawa, niedorzeczność, nonsens, pierdoła, pierdu-pierdu, pustosłowie. Po angielsku: piffle albo phony baloney. Po niemiecku: Firlefanz albo dummes Zeug. Po hiszpańsku: chyba gilipolladas, gilipollerías, gilipolleces, sandeces, habladurías, chismorreo, cotilleo. Po rosyjsku: ерунда.

To będzie króciutka notka o tym, jak dzielni społecznicy walcząc ze skutkami patologii państwowych, ustrojowychj – reprodukują je do nieprzytomności, bez nich one nie byłyby tak kwitnące.

Kiedy widzimy plamę na stole – usuwamy ją serwetką albo gąbką. Właściwie nie usuwamy, tylko „neutralizujemy”. Na jakiś czas ukryliśmy tę plamę przed gośćmi. Po chwili patrzymy – a tuż obok inna plama. Powtarzamy czynność, a jeszcze nie skończyliśmy tej drugiej „neutralizacji”, kiedy dostrzegamy trzecią, czwartą, piątą… Przyczyny pęczniejącego brudu nie usuwamy, bo zaraz goście… a wystarczyłoby podnieść obrus i dojrzeć, co tak szpeci nasz obrus wciąż od nowa…

Tak samo jest w Społeczeństwie: widzimy jakąś patologię czy wykluczenie (na rysunku: ostrokątne bryły pod Lustrem) – no to mnożymy „neutralizatory”, np. organizacje pozarządowe (kółka nad Lustrem). Nie chcemy widzieć, że te wciąż odnawiające się, mnożące się „plamy” patologii i wykluczeń są generowane przez System-Ustrój, który „stoi za nimi”, jest ich matecznikiem, ojcownikiem, wujkownikiem i ciotecznikiem, a także stryjecznikiem. Jak ten nieszczęsny Syzyf neutralizujemy, pomagamy, okazujemy serdeczność, oddajemy duszę i starania – a problemu nie ubywa, problem narasta. Nawet System-Ustrój tworzy swoje państwowe-administracyjne komórki, wspierające wolontariat w beznadziejnej „neutralizacji” – i kółko się kręci…

Rysunek: Naiwna walka z patologiami a rekonstrukcje ustrojowe

 

Doradzam: kiedy widzisz choćby jedną plamę na obrusie – upierz go, a do tego wyczyść stół spod obrusu. Jakim środkiem – zależy od tego, co odkryjesz w mateczniku, w rozwiązaniach systemowo-ustrojowych. Zdawkowość, połebkowość, powierzchowność „neutralizacji” jest marnowaniem społecznej energii i ostatecznie zniechęcaniem do dobrej roboty. Do prania Państwa (rozwiązań systemowo-ustrojowych) służą Rekonstrukcje. Nie wystarczy ani potężniejący, dumny z siebie i chwalony wszędy ruch wolontariacki, trzeba zabrać się za Konstytucję (nie zapisik, artykulik, półzdanko, ale za rozdziały), zabrać się za reguły funkcjonowania Sejmu, Organów, Służb, Urzędów, za prawo wtórne i powielaczowe, za obyczaje panujące w środowiskach „władzy” (przy tym warto przeanalizować, czy i po co w ogóle władza urzędom, służbom, organom)[2].

Trzeba obalać ustrój, porządek konstytucyjny, którego immanentną właściwością jest tworzenie patologii i wykluczeń, wstawiać w jego miejsce nowy, bardziej higieniczny. A przede wszystkim odciąć się od „wyspecjalizowanych komórek, programów i funduszy”, z którymi tak łatwo bratają się organizacje pozarządowe, walcząc nawet ze sobą o dostęp (konkursy): to są reproduktory patologii i dupochrony dla przeżartego infekcjami Państwa, nic w nich dobrego nie ma. Korzystają z nich głównie „swoi, sprawdzeni” oraz parafie. Obudowuje się je rozmaitymi radami, komisjami, federacjami – wciągającymi wolontariat – paradoksalnie – we wspieranie Państwa w jego paskudnej robocie. W ułatwianie pojedynczym degeneratom (urzędnicy, funkcjonariusze) oraz klikom i koteriom całkiem partykularnych „skoków na kasę”, podczas których osoby i środowiska doświadczone patologiami i wykluczeniami liczą się najmniej[3]. Policzył ktoś ile się przeznacza na płace i wyposażenie Urzędów pracy, a ile na programy – a następnie skojarzył to z ewentualnym skurczeniem się patologii? A to samo dla OPS? A to samo dla ochrony zdrowia? A to samo dla edukacji? A to samo dla sportu powszechnego i rekreacji? A to samo dla policyjnych Izb Dziecka? A to samo dla komórek do walki z przestępczością zorganizowaną?

I coś na czasie: czy miliony zebrane przez Owsiakowe granie zmieniają coś w patologiach, czy liżą rany oraz służą głównym orkiestrantom i ich chwale? Milcz – dmie w trąby na to Owsiak, jeśli nie pomagasz – to nie przeszkadzaj!

Uspokój się, witrażysto, ja tylko tak z boku próbuję zrozumieć, co ty naprawdę robisz…

 



[1] Np. Uniwersalny słownik języka polskiego, Słownik gwary miejskiej Poznania, Słownik polszczyzny potocznej;

[2] Formuła „myśl globalnie, działaj lokalnie” jest zdradliwa i ma zastosowania wymagające rozumnego podejścia. Sprawdza się niekiedy u ekologów. Ale jej upowszechnienie jest „konstytuantą” obywatelskiego wycofania, oddaniem pola „generatorom” patologii i wykluczeń, przejściem do formuły leczenia objawowego, zamiast profilaktyki, zapobiegania;

[3] Szerzej pisałem o tym kilka lat temu, na użytek warszawskiego Forum Dialogu Społecznego, skupiającego kilkaset „sprawnie grających” organizacji pozarządowych (na kilka tysięcy istniejących), zbiurokratyzowanego do granic wolontariackiej wytrzymałości;