W poszukiwaniu orlistej wrony

2011-11-15 08:20

Kapitan Wrona – niczym na prezydenckich drzwiach od stodoły – wylądował jak trzeba i zasłużenie został obwołany człowiekiem czynu roztropnego i profesjonalnego. Zrobił swoje, to co do niego należało w sytuacji awaryjnej.

 

A teraz robi za muppeta. Jego sprawa, ja bym się chyba wycofał do pozycji wyjściowej, sportowca-zapaleńca  aeroklubowego i zawodowego pilota słoniowatych statków powietrznych.

 

Między wierszami zaś słyszymy, od Prezydenta i ogólnie „z tamtej strony”: wyczyn kapitana Wrony dowodzi, że sprawnie zadziałał system, a jego przykład powinien rozsławiać dobre imię Polski i narodowych linii lotniczych.

 

Powtórzyć?

 

Cherlawy, rozklekotany, zapleśniały system jest dobry, a dowodzi tego właśnie jego awaria! Tu dygresja: sam twierdzę, że jakość wszelkiego systemu sprawdza się w sytuacjach nadzwyczajnych (stąd mam jak najgorsze zdanie o kolei czy policji), ale to nie znaczy, że za normalną uznam sytuację, w której sprawność systemu weryfikuje się w coraz częstszych i bardziej spektakularnych awariach i zdarzeniach nadzwyczajnych.

 

Chwała Wronie za jego wyczyn, ale przenoszenie tej chwały na system – to zwykłe oszustwo. Wrono: powiedz coś na ten temat, bo pomyślę, żeś starzec łasy na frukta.

 

 

*            *            *

Jak wiemy, szykuje się dużo poważniejsza awaria. Cała Gospodarka jest poskręcana „na słowo honoru”, pełna podpórek niczym udający olbrzyma dąb Bartek. A prędkość wzrasta, więc rozmaite elementy telepocą się niczym urwana rura wydechowa. Być w takiej gospodarce przedsiębiorcą – to wyzwanie i przygoda, ale nie z tych, o których się myśli z tęsknotą. Być w takiej gospodarce top-menadżerem – to stąpanie po rozżarzonych węglach, a być w państwowej elicie kraju o takiej gospodarce – to kwestia szczególnego charakteru.

 

Będzie więc lądowanie awaryjne. Wiele wskazuje na to, że Państwo szykuje się do takiego lądowania. Rozmaite służby ćwiczą różne warianty. Wszyscy skupieni są na tym.

 

Zaraz, zaraz, ale przecież nie po to jest Państwo, by się doskonaliło w sytuacjach awaryjnych, tylko po to, by awarii po prostu nie było! Tymczasem samo Państwo jest „laboratorium”, w którym częstą i dotkliwą awaryjność się generuje!

 

Każą mi być cicho, bo bredzę.

 

Zatem zapytam: czy jest na pokładzie jakaś polityczno-gospodarcza wrona, zdolna zastąpić jan-antony-vincentowego orła? Mogłaby się nazywać Kołodko albo Belka, zresztą folklorystyczno-ludowo-kmiecych nazwisk u nas jest-ci dostatek. Bo może i lądowisko będzie przygotowane jak trzeba, ale ktoś musi ten wehikuł doprowadzić przez wichry oceanu i trafić w miękką piankę!

 

A pasażerom radzę nie wyglądać za iluminator, bo wrażenia mogą być turbulencyjne dla układu odpornościowego.