Ukraińska Orphania

2014-02-21 07:21

 

Szczerze mówiąc, to mimo wielkich emocji, jakie mną targają w związku z Ukrainą, nie mam już zdrowia do czegokolwiek ponad to, co wyrazić zdążyłem w kilku notkach. Sięgam zatem głębiej, po rozmaite „teoryzmy”. To jest takie moje „relanium”.

Od kilkunastu tygodni swoje „rozważania na zapleczu” osnuwam wokół pojęcia ORPHANIA. W największym skrócie: jest to system-ustrój, który w formule krańcowego zmonopolizowania (życia gospodarczego, politycznego, duchowego, religijnego, artystycznego, medialnego, edukacyjnego, społecznego, itd., itp.) hoduje „sobie” orphanów, czyli takie „swoje” sierotki, które wewnątrz monopolu radzą sobie świetnie lub prawie świetnie, ale kiedy zostaną „wysadzone” poza monopol – nagle sobie przestają radzić, choć niby mają niezbędne umiejętności (podaję tu przykład rozbicia PGR-ów: ludzie pozbawieni monopolistycznego gospodarza nadal umieją doić, kosić, orać, ale nie robią tego, bo ich psycho-mentalność wkomponowana długo w kratownicę monopolistycznych rubryk – bez tej kratownicy jest bezczynna).

Ukraina dzisiejszej doby idealnie pasuje do tego modelu. Przez wiele pokoleń ukraińskie Fundusze-Zasoby (ziemia, siła robocza, zjednoczenia przedsiębiorstw, infrastruktura, media, kultura, wczasy, turystyka, transport, miasta) były zmonopolizowane po „radziecku” (ukr.: radjansku), a samostijna Ukraina jest podporządkowana Sieci Rabuśnej pod „zarządem” kilkunastu największych oligarchów, co oznacza, iż wszelka administracja natury państwowej i „samorządowej” jest jedynie wykonawcą woli oligarchów i ich monopoli, niekiedy płatnym ekstra, niekiedy pod „presją opresyjną”.

Kulturowo-cywilizacyjnym rytem Ukrainy jest Kozaczyzna. To taki szczególny ryt „samorządności roszczeniowej”: wspólnoty w warunkach wiecowych obierają sobie atamanów, od których potem wymagają bezbłędnych działań na rzecz dobrobytu i dostatku wspólnotowego. Dopóki atamanowi to wychodzi – gotowi są za niego położyć głowę i są mu posłuszni niemal niewolniczo. Kiedy jednak ataman zawodzi – wiecownicy są bezwzględni, gotowi go skrócić o głowę. Okrutna to samorządność i taka „spartakusowska”, ale znalazła swój wyraz nawet w pierwszej demokratycznej konstytucji świata, autorstwa Pyłypa Orłyka, przybocznego Mazepy i hetmana po nim (Pacta et Constitutiones legum libertatumqe Exercitus Zaporoviensis – Pakty i konstytucje praw i wolności wojska zaporoskiego, 1710, Bendery).

Kto nie pamięta, to już tylko dla formy przypomnę: kozaczyzna zrodziła się z żywiołu uciekinierskiego, zrazu z Rzeczypospolitej, potem z krajów ościennych. Zasilali ją ludzie mający dość ucisku i wyzysku feudalnego i monarchicznego, ale też uciekający przed wymiarem sprawiedliwości, albo po prostu ludzie ducha swobodnego. Jedni lubili bitkę i wojaczkę, inni spełniali się w roli gospodarsko-kwatermistrzowskiej. Na porohah potworzyli samorządne (samostijne, czerkaskie) komuny o charakterze garnizonowym (sicz). Doświadczeni w bojach obronnych i kampaniach rabunkowych stali się z czasem świetnym wojskiem zaciężnym (tzw. rejestrowi).

Pomarańczowa rewolucja była – ustanowionym na Majdanie – kozackim „kręgiem” poradzieckich orphanów, który odebrał nowo wybranemu prezydentowi urząd i przekazał go dwojgu wschodzącym „półkownikom”, z których On okazał się niemotą i Trwaczem, Ona zaś – Rabuśnikiem. Po czym Rabuśnica z Trwaczem poróżnili się, więc do łask kozaczyzny wrócił wcześniej odsunięty, i ten dopiero okazał się mistrzem rabuśnictwa: Kraj i Ludność pozostawił samym sobie, a grał pod muzykę opłacaną przez oligarchów.

No, to na Majdanie znów pojawiła się Kozaczyzna. Niestety, nie wyłoniła ani Chmielnickiego, ani Petlury, ani Mazepy, nie mówiąc już o Orłyku, który był swoistym „inteligentem” pośród Kozaczyzny. Dzisiejsze powstanie ukraińskie – nie pierwszym wszak jest: powstanie Kosińskiego (1591–1593), powstanie Nalewajki (1594–1596), powstanie Żmajły (1625), powstanie Fedorowicza (1630), powstanie Sulimy (1635), powstanie Pawluka (1637), powstanie Ostranicy (1638), powstanie Chmielnickiego (1648–1655), powstanie Paleja (1702–1704), powstanie Pugaczowa z lat 1773–1775. Taka bowiem natura kozacka: nie podoba się – to majdan, krąg. Rzadko program, projekt konstruktywny.

Koneczny, z właściwym Polakom bufonowatym poczuciem wyższości, pisał („Polskie logos a ethos”): „Pośród anarchji powszechnej tylko motłoch czuł się dobrze, ale kto chodź trochę tylko posiadał poczucia kulturalnego, odwracał się ze wstrętem [...]. ... kto nie musiał być Kozakiem, kto mógł obejść się bez tego rodzaju zarobkowania (rabunkiem ujętym w formie wojskowej), porzucał szeregi kozackie [...}. Teraz dopiero polszczyła się tłumnie cała inteligencja ruska i cała warstwa szlachecka Podola, Wołynia i całej Ukrainy. Polszczono się tysiącami dopiero skutkiem wojen kozackich, nie chcąc mieć nic wspólnego z ohydą mordu, rabunku i wszeteczeństwa, chroniąc swe poczucie kulturalne pod skrzydła kultury polskiej. [...] Narodowość ruska (nie mylić z rosyjską – JH) rozwijała się w okrucieństwach wojen kozackich”. Koneczny pisał o „spolszczaniu” się, dziś można mówić o „europeizowaniu” się Ukraińców mających wstręt do okrucieństwa i kozackiego zbójectwa.

Nie doceniamy Ukraińców, oceniając ich wedle standardów, które nam się zdają „demokratycznymi”. Zatem przypomnijmy łacińską i ukraińską preambułę konstytucji Orłyka:

Legum libertatumque Exercitus Zaporoviensis inter illustrissimum dominum dominum Philippum Orlik, neoelectum ducem Exercitus Zaporoviensis, et inter generales, colonellos, nec non eundem Exercitum Zaporoviensem, publico utriusque partis laudo conventa ac in libera electione formali iuramento ab eodem illustrissimo duce corroborata, anno domini 1710, Aprilis 5, ad Benderam. […]Fiat ad perpetuam Exercitus Zaporoviensis gentisque Rossiacae gloriam et memoriam.

Правъ и волностεй войсковыхъ мεжи Яснε вεлможнымъ εго милостю паномъ Филиппомъ Орликомъ новоизбраннымъ Войска Zапорожского гεтманомъ, и мεжи εнεральними особами, полковниками и тымъ жε Войскомъ Zапорожскимъ сполною з обоихъ сторонъ обрадою утвεржεnnыε и при волной εлεкції формалною присягою ωт того жъ Яснε вεлможного гεтмана потверженnые року ωт Рождεства Христова αψί, м[εся]ца априля дня ε. […]Nεхай станεтся на вѣкопомную Войска Zапорожского и всεго народу малороссийского славу и паматку.

I tę formułę niech sobie wezmą pod rozwagę uniwersytety z Wilna, Wiednia, Krakowa, Budapesztu, Kijowa – namawiam je do seminaryjnego cyklu mającego owocować konstytucyjną ofertą dla Ukrainy na miarę „Pacta et Constitutiones” z 1710 roku. Inaczej Orphania ukraińska przejdzie w formułę „wimp” (po naszemu: menel, troll, po agambenowsku: l’uomo senza contenuto) – i po co to komu?