Ten numer ze zmartwychwstaniem

2012-04-08 07:46

 

Bardzo mi się podoba ten numer, jaki Jezus wykręcił swoim oprawcom i niedowiarkom. Pokazał bowiem innym drogę, jak to się robi.

 

Przede wszystkim trzeba Tatę swego szanować i szukać rady u niego wierząc, że jakoś odpowie i wierząc, że wesprze, nawet jeśli jest surowy, a i wkurzyć się potrafi. I trzeba szukać dobra, piękna i prawdy, u ludzi zwłaszcza, nawet jeśli beznadzieja.

 

Ale najważniejsze, że możliwe jest, aby się człek któregoś dnia otrząsnął ze wszystkich swoich niedostatków i ze zdumieniem stwierdził, że inni mają to samo! Wyobrażacie sobie odnowiony świat, pełen odnowionych ludzi, a przy tym nie ma powodu narzekać ani na ten świat, ani na tych ludzi, bo wszystko się jakoś dopasowuje w sposób więcej niż zadowalający?

 

Dobrze byłoby któregoś dnia zobaczyć się jeszcze z tyloma naprawdę fajnymi postaciami, od Mamy mojej począwszy i Ojca, poprzez wielu ludzi serdecznych, dobrych i mądrych, z których nie wszyscy już chodzą po świecie, aż po ludzi niby obcych, ale których podziwiam i szanuję, choć nie spotkałem nigdy, z odległości przestrzennej lub historycznej. Poznać tych, których Historia pominęła w notatkach i pozostają wciąż szarzy-nieznani, choć na pewno zasługują na więcej. A jeszcze lepiej byłoby zobaczyć w dobrej kondycji ludzi, którzy naprawdę źle się zapisali, ale tym razem odmienionych, wartych przyjaźni i serdecznego obcowania!

 

I jeszcze doświadczyć tego, że sam staję pomiędzy innymi i nie dość, że wszelkie moje podłostki i plugastwa zniknęły, a niegdyś popełnione poszły w zapomnienie, to ja sam wydaję się sobie i innym mocny swoimi cnotami rozmaitymi, których jakoś w życiu teraźniejszym zapomniałem pielęgnować!

 

Ileż to ja czasu i zdrowia straciłem już i tracę nadal na swary, pretensje, miałkie rozgrywki, zwarcia z miernotami i łobuzami, ale też z ludźmi fajnymi, których źle oceniam albo życie mnie wobec nich źle ustawiło… Ileż innym krwi napsułem i sobie…

 

Dlatego, choć na to niewątpliwie nie zasługuję, chcę zmartwychwstać i obudzić się w świecie, sam będąc lepszym i doświadczając lepszości wszystkiego wokół, wraz z ludźmi, niezależnie od tego, jak ich zapamięta(łe)m.

 

I pomyśleć, że to wszystko przez jednego człowieka, który dla doczesnego świata umarł dwa razy młodziej niż ja! Jak tu nie wierzyć, kiedy to taka wielka obietnica i nadzieja?