Strach egzystencjalny - albo taczki

2011-07-10 05:05

Rozmawiam z kolegą na temat wtórnego atawizmu obywatelskiego. Jesteśmy zgodni co do tego, że jeszcze całkiem niedawno na ucisk ze strony pracodawców i rozmaitych wydrwigroszy (z których połowa wspiera się autorytetem Prawa i Państwa) – zareagowanoby w naszym kraju zdecydowanie: posadzonoby na przysłowiowe taczki i wywieziono w miejsce, skąd już nie mogliby przeszkadzać.

 

Dziś jednak pracodawca robi z pracownikiem co chce – jednocześnie pokrzykując, że rozbisurmanionym pracownikom zachciewa się nie wiadomo czego. Wysyła np. ich na „samozatrudnienie”, wmontowuje elastyczny czas pracy, etatowym pracownikom płaci tylko od czasu, który spędzają w firmie „na telefon”. Wydrwigrosze natomiast – choćby ci oferujący szybkie pożyczki, „raty 0%” i rozmaite „okazje” – byliby ścigani i napiętnowani jako oszuści, a jednak wpuszczani są do domów jako ewentualni zbawcy, skoro znikąd pomocy.

 

Państwo i jego otoczenie odwraca się plecami do Obywatela (albo do Miazmy, która po obywatelstwie została): macie swoje samorządy, instancje, sądy, organizacje pozarządowe, rzeczników, tryby administracyjne – odczepcie się od Państwa!

 

W takich warunkach nagle realna i uciążliwa staje się Władza uzurpowana przez tych, którzy albo obligowani są do służby publicznej, albo przynajmniej do poszanowania praw obywatela i człowieka. Nie Minister nas ciemięży – chciałoby się rzec – ale jakiś jego „daleki krewny koteryjny”.

 

W dobie, kiedy kilka milionów żyje poniżej progu nędzy, drugie tyle nieco powyżej tego progu, w czasach, kiedy około 10 milionów ludzi stara się zachowywać „rynkowo” (np. inwestują w siebie) nie wiedząc, że nie mają na rynku szans, a ich „inwestycje” są czystym zyskiem wydrwigroszy, bo „tam już wszystko rozdane” – nie dziwota, że każdy szuka szansy dla siebie indywidualnie, po znajomości, za „wdzięczność”, kosztem najbliższych i w tajemnicy przed nimi, a kiedy już się gdzieś „zaczepi” – pilnuje tego nie bacząc na to, jak jest traktowany on i jego praca.

 

Kolega mój nazwał ten stan „strachem egzystencjalnym”, oceniając, że połowa ludzi w Polsce nie jest pewna jutra, nawet jeśli jakoś zarobkuje, a to zabija w nich wszelkie skłonności do „podskakiwania”, choćby ewidentnie łamano prawo na ich szkodę, choćby ewidentnie stosowano wobec nich metody ustanawiające „współczesne niewolnictwo”.

 

Dziś żadna Solidarność nie powstanie, nie ma szans żadne zawołanie w stylu „chodźmy razem, bo po jednemu nas zjedzą”. Dziś rządzą wydrwigrosze i rwacze dojutrkowi, po cichu wspierani przez Państwo: to oni wywąchują rozmaite „rezerwy”, z których jeszcze można Szaraka oskubać. A Państwo bierze od tego swoją „działkę”, udając, że to wszystko jest „wolnorynkowe”, w domyśle „tak musi być”.

 

Mości sobie Państwo mega-taczkę…

 

 

 

Kontakty

Publications

Strach albo taczki

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz