SPRAWY NA DZIŚ /referat/

2020-11-04 17:37

 

Kiedy wymawiam słowo DZIŚ – to myślę o tym, co nam od kilku miesięcy przygniotło oddech i nie pozwala ani działać, ani myśleć normalnie, nie mówiąc już o jakimkolwiek planowaniu. W największym skrócie nazywa się to PANDEMIA i dotyczy wszystkich, nawet te 30-50% z nas, obojętnych lub wściekłych i zniesmaczonych, którzy uważamy całą tę historię za sztuczną burzę w szklance wody, pierwszą globalną manipulację (w angielskim skrócie – FGM).

Do tego musiało dojść prędzej czy później. Historia wojen globalnych (dotyczących prawie całego znanego ludziom świata) – to kilka epizodów. Dwa ostatnie są tak naprawdę „dwu-taktem” jednej wojny, pierwszy takt (wywołany przez żądną monopolu meta-dynastią brytyjską, ukutą podczas kolejnego wakacyjnego spędu krewniaczych dynastii w duńskim Fredensborg Slot) – zakończył tryumf-dzieje Habsburgów, ale niespodziewanie owocował odpryskiem w postaci Rewolucji Bolszewickiej, u zarania wspieranej czynnie przez brytyjskiego odrzutka, Friedricha Wilhelma Alberta Victora, z tytułem Prinz von Preußen.

Zwąchawszy zyski – Amerykanie odstąpili przy tej okazji od doktryny izolacjonizmu pamiętającej czasy Jamesa Monroe i zasady sformułowanie jeszcze w 1823. Dla USA była to okazja do zrzucenia Wspólnoty Brytyjskiej z globalnego piedestału, co odbyło się w ten sposób, że konserwatywne rządy dynastyczne ustąpiły w Historii miejsca rządom Kapitału, dla niepoznaki obwołanym „liberalno-demokratycznymi”.

Jako „strona niezaangażowana” w sprawy europejskie, jedynie „niosąca pomoc” skłóconej Europie – Ameryka uchwyciła jedyny nierozstrzygnięty rąbek w postaci „kwestii niemieckiej” i tak go konsekwentnie mieliła finansowo-budżetowo (reparacje pierwszo-wojenne) – że uczyniła z Niemiec swój folwark biznesowy, dokonując znaczącej fuzji obu gospodarek (swojej i teutońskiej), fuzji opartej na militaryzmie i rewanżyzmie niemieckim.

O ile meta-dynastię brytyjską można postrzegać jako kunktatora-prowodyra I Wojny – o tyle USA można postrzegać jako „jawnego organizatora” II Wojny (czyli drugiego taktu): amerykanie wręcz sterowali wydarzeniami od zarania do finału II Wojny, zawsze znajdując dla siebie komercyjne karmniki-paśniki, tyle że Stalin oparł się „nowoczesnej kolonizacji” (plan Marshalla) i odgrodzono go – w mowie Churchilla z Fulton – a kordon żelazny.

No, to sobie Stalin a żelazna kurtyna poczynał tak sprawie, że wyhodował na własnym łonie „feudalny socjalizm” chiński, ten zaś po różnych zakrętach owocował super-mocarstwem, które akurat teraz, na naszych oczach, przerasta Amerykę pod względem gospodarczym, militarnym, kosmicznym, logistycznym i skutecznie oferuje światu ład inny niż amerykański, mniejsza o to, który lepszy.

 

*             *             *

Od lat niepamiętnych piszę o OTWARTEJ WOJNIE między Chinami i Ameryką. Naiwnym byłoby anachronizmem, gdybym poszczególnych bitew doszukiwał się w jakości machin wojennych, liczebności armii, potencjału „zaciężnego” aliantów, itd. Nieco mniej naiwności wykazują ci, którzy w amerykańskiej decyzji o uruchomieniu Space Force widzą „obronny” unik przed potężniejącym Krajem Środka. W rzeczywistości jest to wojna w stylu „azjatyckich sztuk walki”: wykorzystać impet przeciwnika na jego własną szkodę, zablokować mu „fokus” na sprawach korzystnych dla siebie.

W tej wojnie zwycięzca jest tylko jeden. Nie to, że MOŻNA SIĘ SPODZIEWAĆ, tylko JEST jeden. Amerykanom pozostało szkodzić. Rosja rezolutnie zajęła pozycję ober-giermka i dobrze na tym wychodzi. A USA udaje, że walczy z Rosją, starając się nie uderzać wprost w oczywistego rywala.

 

*             *             *

Aby wojna dwóch potęg (z aliantami) rozstrzygnęła możliwie bezkrwawo – mona było sięgnąć po rezerwuar biomedyczny (wirusy, psychotropy, alergie, porażenia, zgnilizny), a można było sięgnąć po tele-informatykę (inwigilację, nowy model konsumpcji, psycho-uzależnienia). Wszystko wskazuje na to, że sięgnięto po oba arsenały. I żadna ze stron tej wojny nie ma klarownych dowodów na winę adwersarza, to oznaczać może, że „winnemu” udała się sztuka, albo że obaj rywale mają Dziewiętnastą Koronę na swoim sumieniu.

W każdym razie marzenia generałów o wybuchach, zapachu prochu i taktykach polowych – unieważniono tym razem, cały ten szmelc można przetopić na stal dla budowy hiper-urbalnych struktur, a elektroniczne bebechy super-fortec oddać młodzieży na lekcje z przysposobienia zawodowego, bo dyrygują w tej wojnie mózgi skonstruowane „algorytmicznie”, a nie „logistycznie”. To dlatego mam pewność, że Chiny już wygrały, tylko USA jeszcze się szarpią.

Kto jeszcze wątpi, niech policzy, ilu „hakerów” może wystawić USA (z aliantami), a ilu Chiny w pojedynkę. Mam przeczucie, że gdyby dziś doszło do jakiejś „klasycznej” konfrontacji, to na każde pojedyncze urządzenie bojowe i na każdy węzeł infrastruktury krytycznej w dyspozycji USA – jest 10 hakerów chińskich zdolnych na komendę i całą dobę unieruchomić to „przepotężne” badziewie.

 

*             *             *

Nie przesądzam o tym, kto zainicjował pandemię (nie jest ona przypadkowa), ale rzecz cała jest w interesie amerykańskim. Obie potęgi mają w nosie los pojedynczego człowieka (albo miliona pojedynczych ludzi) i jednakowo stanowczo sięgają po więziennictwo czy tortury, po inwigilację i prowokacje, po techniki zniewalające „człowieczeństwo i obywatelstwo”. Takie „prawo imperatora”.

Amerykanie jednak, czyli potęga zrodzona z eksploatacji wszystkich i wszystkiego – walczą o to, by taki ład zachować, inaczej staną się pariasami globu, niezbyt zresztą lubianymi, na ogół. Chiny zaś w ciągu ostatnich 2-3-ch pokoleń urosły tak bardzo, że nawet „najmniejszy Chińczyk” już to sobie uświadomił. I to jest właśnie chińska przewaga nad „najfajniejszą demokracją świata”.

Demokracja – cokolwiek przez to słowo rozumieć – i tak była (podkreślam: BYŁA) krótkotrwałym (3-4 tysiące lat?),opartym na iluzjach wynalazkiem prymarnym Europy i nawet w jej łonie nie ma najlepszego wzięcia. Nikt za nią, i jej manifestowanymi tu i ówdzie przewagami – nie zatęskni. Tak jak a Rynkiem, Wolnością i podobnymi mrzonkami chwilowymi. A za harmonią pośród umiaru, sa konfucjańskim umiłowaniem rozumnych rządów – czemu nie?

Pomyślmy o tym wszystkim, kiedy nam ktoś „ogranicza swobodę” samo-decyzji rozrodczych, samorządności, przestrzeń ekologiczną, itp. I kiedy widzimy bezsens „walki z pandemią w jej formach i paradygmatach”.

Jan Herman