Same straty. Porachunki łupieskie

2011-11-07 19:18

Zwykłem mówić, że Państwo, co do którego większość sądzi, że bez niego sprawy miałyby się lepiej niż z nim – to Państwo nielegalne, mające nadmuchaną, fasadową legitymizację.

 

A co sądzić o Państwie, jeśli w jego trzewiach pojawiają się ludzie, którzy mówią głośno: z działalności politycznej mam same straty?

 

Ludzie o bogatej przeszłości parlamentarnej, rządowej, urzędniczej i partyjnej (np. dziś J. Oleksy w TVN24, ale takich jest już kilkunastu, a może i więcej, tuzów z różnych opcji, plus „drobnica”) – dołączają do swoistego ruchu „elitarnie oburzonych” (Oleksy mówi: poruszonych). Pojawiają się ich pytania wobec „elit”, po co w ogóle lezą do władzy, do funkcji publicznych.

 

To jest tak, jakby złodzieje zrzeszeni w jakimś „klubie włamywaczy” zauważyli, że ich „zawód” marnieje, że wchodzą to tego „zawodu” wciąż niemal te same bezradne jemioły, przez to nie ma jak „wyżywić struktury”. A przecież coraz mniejszy ich „urobek” to po prostu wyczerpane zasoby ciemiężonej ludności, której już zabrano niemal wszystko (wmówiwszy, że jest z tego zadowolona), a reszta jest dobrze chroniona! Stąd już tylko krok to wewnętrznych niesnasek i rozpadu złodziejskiej grupy. Złodzieje stoją na czele ruchu „nie kradnij”!?!

 

Na takich „stratach” ufundowany jest palikotyzm, ziobryzm, antynapieralizm, schetynizm, kluzicyzm. To nie są „ruchy” podobne do buntów Solidarności i ich nieco pokracznego choć w głębi swej autentycznego echa Samoobrony, ale „porachunki łupieskie”. Rozpad PiS na dwa kluby ostatecznie klaruje podział w Sejmie na „wszechmocną” PO i zdrobnicowaną „resztę”, zatem nie będzie już wątpliwości (również medialnie), kto mieć będzie na sumieniu zbliżający się krach, zwłaszcza że PO zasysa z „rynku politycznego” wszystkich małych duchem „ludzi władzy”, którzy dla resztek są skłonni przystąpić do bankruta, póki jeszcze silny się jawi.

 

Myślałem, że System (porządek konstytucyjny) rozleci się na skutek oddolności jakiejś. Nawet mimo oczywistego wtórnego analfabetyzmu obywatelskiego. A tu niespodzianka: porachunki „między swemi” przyśpieszają zawieruchę. I tak wiadomo, że pierwsze podejście będzie „rozpoznaniem bojem”, a nie rzeczywistą zmianą…