Przemoc meta-symboliczna

2017-11-15 19:23

 

Są wypowiedzi, które – zanim padną słowa – trzeba uzbroić w zastrzeżenia. Ta akurat do takich należy. Oto lista zastrzeżeń moich przed wypowiedzią w sprawie działań biurokracji UE wobec Rządu RP:

1

Formacja, która zarządza dziś Państwem Polskim, traktuje swoją rolę naprawczą jako misję nadzwyczajną, wprowadzając w swoje szeregi psycho-mentalne racje „stanu nadzwyczajnego” (inaczej: uważa, że dla naprawy Państwa wolno jej więcej niż „zwykle”).

2

Formacja rządząca Polską nie zamierza jakościowo przebudowywać ustroju gospodarczego, opartego na dwóch konwencjach: „prywatne jest lepsze od państwowego” (dziś słabszy nacisk) oraz „duży może więcej” (dziś dominuje).

3

Sanację konieczną dla wyhamowania rujnujących skutków Transformacji – formacja rządząca Polską sprowadza nie do likwidacji rujnujących mechanizmów, tylko do autorytarnych działań przeciw najsprawniejszym „rekinom” tych mechanizmów.

4

Poza sanacją gospodarczo-polityczną, formacja rządząca Polską prowadzi równoległe przenoszenie wektora global-politycznego z UE na USA, czyli zamienia „system teutoński[1]” na „garnizonię”[2].

5

Formacja rządząca Polską – jak żadna inna w Europie Środkowej – nie ma ani wprawy, ani tym bardziej nie zna elegancji, w ramach których mogłaby z uśmiechem, łatwo i przyjemnie połączyć algorytmy „demokratycznego państwa prawnego” z – niezbędną przy sanacji – stanowczością-autorytarnością w polityce bieżącej.

6

Biurokracja europejska[3] działa wobec „wytypowanych” sił politycznych i wobec ujawniających się problemów – jak „absolut oświecony”, wprowadzając do obiegu opaczne, ale własne interpretacje pojęć Demokracja, Rynek, Przedsiębiorczość, Suwerenność.

 

Chyba trzeba zacząć od spraw „górnolotnych”. Otóż „biała Północ” jest w ostatnich kilkudziesięciu latach w odwrocie: Ameryka ucieka od zagrożeń w jedyny znany sobie sposób, czyli zmuszając „wszystkich innych” do ponoszenia kosztów jej trwania, Rosja chwilowo zrezygnowała z super-mocarstwowości[4] włączając się w projekty chińskie, natomiast Europa odczuwa ekonomiczne skutki tysiącletniej dominacji teutońskiej, podczas której konwencja pan-demokracji helleńskiej (Symmachia) została przekuta w pan-demokrację teutońską (Reich).

Kiedy Polska – jako „pilot” środkowo-europejskiej Transformacji – „wymówiła” nagle i bez cackania się wszystkie umowy z „Moskwą” – w opuszczoną przestrzeń gospodarczą wkroczyły łupieżcze zagony europejskie, a w opuszczoną przestrzeń polityczno-dyplomatyczną wkroczyło NATO.

Warto tu zaznaczyć, że tą przemianą zaskoczona była przede wszystkim Ludność Polski: może i tkwił w nas bunt przeciw carsko-sekretarskiej Rosji, ale cały ruch Solidarności miał charakter związkowy (postulaty) z domieszką tęsknoty za demokracją (Samorządna Rzeczpospolita), zaś pakiet firmowany imieniem Balcerowicza wprowadzony został podstępem. Niech o skali zaskoczenia świadczy pierwsza „wolna” kampania wyborcza, czyli wybory prezydenckie 25 listopada (I tura) i 9 grudnia (II tura) w 1990 roku, w których mało znany i „niejasny” S. Tymiński wyeliminował niepodważalny autorytet T. Mazowieckiego, a w drugiej turze użyto wszelkich możliwych brudnych sztuczek służb sekretnych i nagonki medialnej, by „uratować” sukces L. Wałęsy. Niech też o tym zaskoczeniu świadczy spektakularny sukces „echa postkomuny” w postaci rządów W. Pawlaka, J. Oleksego i W. Cimoszewicza (SdRP-PSL-UP), a potem prezydentura A. Kwaśniewskiego. Elektorat dwukrotnie i mocno – zaledwie po kilkudziesięciu miesiącach od „obalenia komuny” – dał establishmentowi jasno do zrozumienia, co myśli o takiej Transformacji, jaką zaprowadzano.

Niestety, maszyneria transformacyjna już została zawłaszczona przez Europę i Amerykę, w ruch poszły niezbyt jawne, za to skuteczne mechanizmy, więc nawet poważna „epanástasi” (bunt, rebelia, rewolucja, manifestacyjny protest) w postaci Samoobrony i IV Rzeczpospolitej została „uśmiercona”, a może tylko „wypinkowana”, że użyję słowa używanego przez J. Buzka, wbijającego kolejne cztery ćwieki transformacyjne.

Obecna sytuacja polityczno-państwowa w Polsce jest wynikiem kolejnej polskiej „epanástasi”, która jednoznacznie kojarzy się w Polsce z ruchem „oburzonych”, pęczniejącym w postaci kilkudziesięciu organizacji „przeciw” państwom-w-państwie, przeciw wykluczeniom: ostatecznie twarzą tej „epanástasi” stał się Paweł Kukiz, i choć wydaje się, że niezbyt on zrozumiał, w co zagrał – formacja transformacyjna została politycznie zdewastowana. Trochę późno, bo zdążyła (kilkakrotnie przebarwiając sztandary)  nakarmić łupieski żywioł europejski i soldateskowy żywioł amerykański.

Data 2015 – to data podważenia przez polski rząd prawa kapitału łupieskiego do drenowania Polski, prawa biurokracji europejskiej do zakulisowego powodowania polskimi władzami, prawa rodzimych szalbierzy do ograbiania rodzimej gospodarki, prawa Nomenklatury i jej „kiści geszefciarskich” do przewłaszczania ponad-proporcjonalnych beneficjów.

Rząd ten – co zaznaczam w moich osobistych zastrzeżeniach wstępnych powyżej – słabo sobie radzi z jakąś listą zadań logistycznych, a uniesiony egzaltowaną misją sanacyjną – przegina w autorytaryzmie. Ale niechże dotrze do formacji pokonanej w 2015 roku, że ten rząd ma wciąż-nadal bardzo wysokie poparcie w sondażach, i składanie tego na karb „przekupstwa socjalnego” jest niepoważne, bo akurat wsparcia socjalnego potrzebował „elektorat” jak kania dżdżu.

Biurokracja dokładnie taka samą „łapówkę” daje prowincjom europejskim za przyzwolenie na ich (tych prowincji) drenowanie. Bilans zysków osiąganych przez kapitał europejski – na przykład w Polsce – poważnie przekracza sumę funduszy zwanych pomocowymi, przekazanych Polsce od początku. Biurokracja europejska – stając pozornie w obronie polskiej demokracji – w rzeczywistości broni kadr, które wyznają „kult rynku i demokracji” wedle „kościoła teutońskiego”. Bo tylko te kadry – mimo tyle razy danej żółtej kartki od elektoratu – gotowa jest nadal służyć cudzej mamonie za srebrniki.

Byłoby to jaśniej widać, gdyby obecny Rząd nie „prze-wektorował” się na Amerykę. To jest prawo Rządu i przewiduję, że się na tym przewiezie „toaletowo”[5], ale przede wszystkim zaciemnia to obraz prawdziwy w relacjach polsko-unijnych: biurokracja europejska codziennie po kilka razy daje dowód, że stoi na straży interesów kapitału, od którego pozyskuje „sens bytu” i środki na przekonywanie prowincji do teutońskiej demokracji – i kiedy Polska dużą część swojego portfela otwiera dla militariów USA – to się UE trochę żachnie, raz i drugi.

 

*             *             *

Dokument przyjęty przez Parlament Europejski w dniu 15 listopada 2017 – to ukoronowanie pierwszego etapu długiego procesu „wychowawczego” wobec Rządu polskiego, w obronie swoich – unijnych – wpływów gospodarczych w gospodarce polskiej. To jest poważny sygnał ostrzegawczy: znajdziemy sposób, aby nie dawać wam „łapówki”, skoro blokujecie nam możliwość żerowania na waszych dobrach.

Media – podobno już pluralistyczne – staranie i zgodnie unikają pokazania tego właśnie, kolonizacyjnego aspektu naszej obecności w przestrzeni unijno-europejskiej[6]. Komentarze skupiają się na autorytaryzmie „kaczystowskim” z jednej strony, i na „niedozwolonej traktatowo interwencji” unijnej z drugiej strony. Bez wskazania, że chodzi o „kasę” – te przepychanki są nieco jałowe. Z przerażeniem patrzę na doświadczonych polityków funkcjonujących w „wysokich kręgach”, którzy prześcigają się w wymyślaniu kompletnie nie związanych ze sprawą wątków, byle tylko ominąć temat: unia łupi, aby część łupu oddać jako „serdeczną pomoc”.



[1] System teutoński – obecna od Średniowiecza na kontynencie europejskim idea germano-centryzmu, która zmienia swoje „upierzenie ideowe”, ale zawsze trzyma się racji, na mocy której „teutonia” (w wolnym tłumaczeniu: „naszość”) jest nad-upoważniona do zaprowadzania europejskiego ładu, w komitywie Germanii z Galią, Brytanią i Skanią (wszystkie trzy są „echem” Germanii);

[2] Garnizonia – formuła państwowa znana w Europie od czasów Imperium Romanum, polegająca na wzajemnym wspieraniu się, na polityczno-gospodarczej komitywie „faktorii” (ekspedycyjnych placówek nastawionych na drenaż „prowincji”) i fortów (militarnych baz strzegących posłuszeństwa prowincji wobec zagonów eksploatujących ich żyzne soki). Dziś największą garnizonią świata jest USA;

[3] Biurokracją europejską nazywam niesprecyzowany formalnie, korzystający z hybrydowości struktur UE, kilkudziesięcioosobowy zbiór urzędników i ekspertów oraz przedstawicieli „niektórych” państw, w którym to zbiorze „typuje” się problemy i siły polityczne wymagające unijnej interwencji „wychowawczej”;

[4] Oskarża się Rosję o agresję na Krymie i na Ukrainie, nie chcąc zauważyć, że Krym – z Sewastopolem i tamtejszą bazą – był bliski „zamerykanizowania”, a Ukraina przez jakiś czas rządzona była przez „importowanych” apostołów amerykańskości (to już powoli wygasa, ale nie z woli Ukrainy);

[5] Podczas jednej z wizyt Baracka Obamy samochód Prezydenta USA przemknął obok Pałacu, gdzie czekał Prezydent B. Komorowski z liczną gromadką przywódców środkowo-europejskich: ku ich zaskoczeniu nie skręcił pod Pałac, tylko pomknął do hotelu, gdzie Amerykanin „odświeżył się” i dopiero wtedy, z dużym opóźnieniem, dotarł do gromadki środkowo-europejskich „prowincjuszy”;

[6] Wojciech Bojanowski, dzisiejszy laureat Nagrody dziennikarskiej im. A. Woyciechowskiego, zauważa, że prawdziwe dziennikarstwo polega też na tym, by pokazywać ludziom sprawy, które „nigdy nie mają się ukazać”. Nie ma znaczenia czy pracujesz w "Gazecie Polskiej", "Gazecie Wyborczej", TVN24, TVP Info, czy w Telewizji Trwam. Jeśli jesteś dobrym dziennikarzem i masz swoje sumienie, i chcesz być uczciwy, to będziesz. Apeluję do wszystkich, żeby nie przekreślali swoich kolegów po fachu tylko ze względu na to, w jakiej są teraz redakcji - podkreślił dziennikarz. (https://www.tvn24.pl);