Polska 2016. Pertynencja jako pole wojny i rewolucji

2016-03-17 05:37

 

/dziś sobie użyję na Czytelniku, ale rzecz jest nadal o polskim sporze konstytucyjnym/

Słowo „pertynencja” (pertinence) możemy tłumaczyć jako słuszność, racja, legitymacja, ważność (obowiązywania), istotność, stosowność, prawowitość. Zdecydowałem się na to słowo ze względu na jego polski „antonim”, czyli „impertynencja”, co oznacza nie tyle brak racji, ile grubiaństwo, pobrzmiewa zatem jak brak kultury, ucywilizowania, prostactwo, chamstwo, barbarzyństwo. Wtedy Pertynencja oznaczałaby „opcję cywilizacyjną”, a ustrojowo: polityczny wybór RACJI.

Zwykło się rozumieć wojnę-rewolucję jako sposób na obalenie cudzych monumentów i zainstalowanie własnych. Ewentualnie adaptację cudzych na potrzeby własne. Bo tylko w piosence Okudżawy wojna toczyła się o byle pierniczki, które król chciał zdobyć na wrogu dla małżonki.

Cóż to są monumenty? Są to zwieńczenia procesów gospodarczo-polityczno-kulturowych. Człowiek i jego konstelacje (rodzina, sąsiedztwo, grupa, firma, samorząd, organizacja) jako swój prymarny, „non-possumus” cel działalności obrał magnificencję, czyli powiększanie swoich możliwości i dorobku w taki sposób, by wzrastały balansując między potęgą (monopolem) a uświęceniem (kultowością)[1]. Oddajmy trochę czasu przestudiowaniu ukrytych znaczeń kulturowych i ekonomicznych takich fenomenów cywilizacyjnych jak Jerozolima, Microsoft, Sancta Sedes, Gù Gōng, Bab-ı Ali, Kreml – a pojmiemy więcej.

Rysunek powyżej – stworzony na użytek rozważań stricte ekonomicznych – obrazuje tę warstwę temperamentu ludzkiego, którą zwykło się nazywać „homo oeconomicus”. Człowiek i jego konstelacje rozpoczynają swój rozwój-wzrost w lewym dolnym rogu rysunku, a w miarę „cielesnego” obcowania z rzeczywistością ich potencjał może (nie musi) wzrastać. Na przykład najpierw mieszka się „przy rodzicach”, potem za „swoje” wynajmuje się lokum, potem ma się własne mieszkanie, jeśli się wiedzie – mieszkanie zamienia się w rezydencję, domek, potem w willę, pałac. Jeśli pałac staje się miejscem spotkań „znanych” środowisk – obrasta nie tylko rozmaitymi monopolami, ale też kultowością. Na koniec jest miejscem pielgrzymek i odniesień, jak Buckingham Palace. Optymalną ścieżką magnificencji-rozrostu jest „czerwona”, wyważona między Potęgą a Sakralnością.

Rysunek poniższy ukazuje kulturowo-cywilizacyjne skutki magnificencji, czyli przesuwania się na różnych skalach w kierunku wzrostu-rozwoju. Rozmaite konstelacje ludzkie (w rzeczywistości mające charakter „binarny”, na przykład Dom to wypadkowa „rodziny” i „gospodarstwa domowego”) w formułach wzrostowo-rozwojowych stanowią dla siebie „środowiska samopomocy, wzajemnictwa[2], gromadnictwa[3]. Zwieńczeniem całego mechanizmu jest Metropolia, właściwa dla dowolnej kultury na dowolnej ścieżce rozwoju cywilizacyjnego.

/źródło wszystkich trzech ilustracji: Jan Herman, Paradygmaty ekonomii – zapiski poszukiwacza, w przygotowaniu/

Niewątpliwie nie wyczerpię tematu, jeśli wymienię kilka ich rodzajów znanych Historii:

MONUMENT

CYWILIZACJA-KULTURA

Grobowiec

 

Mogą to być pojedyncze grobowce (z których najpotężniejsze to piramidy w Gizeh, ale też Mauzoleum Lenina), albo całe nekropolie(Chaukundi) czy kolumbarium (Oakland)

Memoriał

 

Są to pomniki (Pallas Atena, Statua Wolności), obeliski (Abusir, Igła Aleksandry), łuki tryumfalne (Arc de triomphe de l'Étoile), płaskorzeźby (najpotężniejsza – Rushmor)

Urbium

 

Są to olbrzymie budynki wysokie (Tour Eiffel, Burdż Chalifa) lub rozległe (Pentagon), a niekiedy całe kompleksy (Uniwersytet Łomonosowa, Wersal), rzadziej całe kompleksy-kwartały (Manhattan),

Temple

 

Bazylika św. Piotra, Bazylika Jamusukro, Bazylika Fatima, Bazylika Aparecida, katedra w Sewilli, Tadż Mahal, Piramida Kukulkana, Hagia Sofia – i liczne świątynie różnych wyznań

Akwedukt

 

Rzymskie „wodociągi”, chińskie irygacje, Wielki Mur, znaczące dla świata kanały-przesmyki, sieci autostrad, tamy, znaczące szlaki kolejowe i rozmaite instalacje użytkowe

Korporacja

 

Chodzi o ten rodzaj mastodonta gospodarczego, który jest „zbyt duży, by upaść”: z jednej strony Microsoft, z drugiej strony Gazprom, z trzeciej Lockheed Martin, Boeing, BAE Systems, Raytheon i Northrop Grumman, itd.

Igrzyska

 

Tzw. eventy sportowe, artystyczne czy „parteitagi” – oraz ich areny – to niezmienny element rzeczywistości Człowieka. Rozrastają się „zgodnie z teorią”

Epos

 

Iliada – to jeden z kilkuset eposów, które „znać trzeba”, żeby rozumieć cokolwiek z konkretnej kultury

Script

 

Tora, Biblia, Koran, Śruty i Smyrti, Tipitaka, Adi Granth, Daodejing, Awesta – to zbiory niosące przesłania filozoficzne, kosmogoniczne, obrzędowe, historyczne, codzienno-praktyczne, niekiedy polityczne, a na pewno moralne

 

Być może, gdybym był specjalistą od spraw międzykulturowych (niestety, miałem przyjemność tylko kilkanaście miesięcy uczestniczyć w takim projekcie PAN-UAM), zapewne miałbym dużo więcej do powiedzenia. Dziś mogę tylko spostrzec, że w dowolnym miejscu na świecie, w dowolnym punkcie Historii, w dowolnej społeczności – istnieje jakiś (przynajmniej jeden) zestaw monumentów, do których „warto dążyć”. Więcej: tak pojęta ideologia – nazwijmy ją RACJA – jest społecznie, kulturowo ożywcza, zanim się nie ziści, a kiedy już cywilizacja obrasta w spełnione monumenty – cywilizacja zamiera, bo wyczerpuje swoją zdolność efektywnego zaspokajania pragnień-potrzeb społecznych, polepszania życia, wznoszenia go na wyższe poziomy, zahoryzontalne.

 

*             *             *

Łatwo jest sobie wyobrazić reakcję tej części żywiołu społecznego, której RACJA zostaje podważona. Polska przeżyła taką sytuację w roku 1989 i w kilku następnych latach. Na gruzach pogruchotanej maginificencji „wpasowanej” w rzeczywistość PRL rozpoczęła się budowa innej, której zawołaniami obwołano Rynek-Demokracja-Wolność.

Czytelniku: nie jest ważne, czy obiektywnie, na chłodno, poprzednia RACJA była dobra czy zła, prawdziwa czy kłamliwa, piękna czy pozbawiona ponętności, sprawiedliwa czy nie. Jej sensem była taka a nie inna „pertynencja” (powtórzmy: słuszność, racja, legitymacja, ważność obowiązywania, istotność, stosowność, prawowitość). Trudno było komuś, kogo przemiany spotkały na jakimś etapie dorobku-kariery, przyznać bez szemrania, że dotąd błądził. Na szczęście pod względem materialnym większość społeczeństwa miała dorobek nieistotny (choć niemały w skali domowej), a w sferze duchowej przestawić się można było łatwiej, zważywszy, że czasem owa „zmiana azymutu” była udawana, pod wymagania „czasów”.

Nowa (balcerowiczowska?) „pertynencja” ugruntowała się w „języku publicznym”, ale nie wniknęła w rzeczywiste, odczuwalne życiowo obszary percepcji. Zwłaszcza że zarówno materialnie, jak też moralnie włączono szereg wykluczeń, dotąd nieznanych, a szokujących. Stąd spazm Tymińskiego, Leppera, stąd wysyp ruchów „indignados”.

Wyszło na to, że usunięto z przestrzeni świadomości społecznej jakiś zestaw Monumentów, a dostęp do nowego zestawu niektórym zablokowano. Zatem dwa traumatyczne doświadczenia: zmiana paradygmatów i zarazem zablokowane drogi magnificencji w nowym paradygmacie. Za dużo wyzwań.

Rok 2015 – to najpoważniejsza, odrzucająca nowy paradygmat reakcja społeczeństwa polskiego. Społeczeństwo dało wyraz – bynajmniej nie kosmetycznie – przewadze wątpliwości i odmowy nad dalszym przyzwoleniem na rozbudowę nowego paradygmatu.

Tyle że na tle rozmaitych doznających traum warstw społecznych – wykrystalizowały się warstwy polityczne, nomenklaturowe, biznesowe i rozmaite inne, które dość szybko „magnifikowały”. Kolokwialnie mówiąc – dorabiały się na Transformacji. A przynajmniej wyściełały sobie nowe bezpieczeństwo w nowej rzeczywistości.

Wojna na paradygmaty wywołana przez Balcerowicza (symbolicznie) – była nie dość że „blitzkriegiem”, to w dodatku korzystała z parasola zdezorientowanego suwerena, reprezentowanego przez Solidarność. Oparta też była na ewidentnym fałszu co do rzeczywistej treści pojęć Demokracja-Rynek-Wolność.

Wojna 2015/16 – to nie jest, jak wiadomo, wojna o odwrócenie, tylko o sanację nowego paradygmatu[4]. Ale jest wojną, bo w praktyce politycznej sprowadza się do zastąpienia dotychczasowej siły politycznej – siłą kontestującą Transformację chorującą na patologie i przekłamania[5].

Możnaby oczekiwać od nowej formacji rządzącej jasnej deklaracji co do RACJI wskazanej jako „dyżurna”, motywacyjna. Jak na razie trójka wicepremierów – a któżby inny miał to robić – pracuje sztabowo, przygotowuje przedmiot „pertynencji”. Można mieć uwagi krytyczne i entuzjastyczne do ich pracy: są ludźmi jam my i pracują z ludźmi jak my. Można mieć pretensje do tych ministrów i wysokich urzędników (ja ich nazywam od zawsze „top-mieszaczami”), że w międzyczasie wymieniają obcesowo Nomenklaturę i stawiają rozmaite podpórki gospodarcze. Że próbują – moim zdaniem zbyt nieśmiało – restytuować koncept IV Rzeczpospolitej w jej prawdziwej, a nie propagandowo obrzydzonej postaci. Ale nie wolno – w moim przekonaniu – mieć pretensję do zwycięzców 2015, że odpowiadają na zapotrzebowanie społeczne. Nie wmówili społeczeństwu tego zapotrzebowania jakimś szalonym zabiegiem. Po prostu wykorzystali to zapotrzebowanie politycznie.

Nie jest prawdą, że Transformacja służyła wszystkim jednakowo. Beneficjenci Transformacji zaklinają rzeczywistość, wskazując na rozmaite nowe „dobra wspólne”, nie dodając, że korzystanie z nich (np. autostrady, swoboda podróży, bogactwo oferty konsumpcyjnej) – jest z powodów materialnych niedostępne dla WIĘKSZOŚCI! Ta sama większość nie korzysta z żadnego „nowego” bezpieczeństwa materialnego i politycznego, bo jest wykluczona z najbardziej elementarnych obszarów dostatku, takich jak zatrudnienie czy własne lokum.

Wojna polsko-polska – nadal jej inicjatorzy udają, że nie rozpoczęli jej próbą użycia TK do ubezwłasnowolnienia Prezydenta i pośrednio Parlamentu – jest wojną o kontynuację paradygmatu dopiero co odrzuconego. Bez ofiar się nie obędzie.

 

*             *             *

Ostatecznie proponuję Pertynencję rozumieć jako zbiorowe, społeczne albo ustrojowe dążenie do monumentalnej wizji kulturowo-cywilizacyjnej stanowiącej podłoże ideologiczne działań politycznych. Owa wizja monumentalna – to konkretny zbiór przedstawień monumentalnych, zapisanych w politycznych programach-ideologiach-projektach, do których się (owocnie lub nie) dąży. Natomiast zmianę Pertynencji – jako działanie o charakterze rewolucyjnym lub korekcyjnym, wywiedzione z nabrzmiałej społecznej RACJI (rewolucja) albo z kaprysu elit rządzących (reforma autorytarna). Jeśli w sposób autorytarny Permanencja zostaje zwiedziona na manowce – reakcja społeczna powoduje korekty.

Zakładając, że Samorządna Rzeczpospolita – uchwalona w Gdańsku[6] - wyrażała nabrzmiałą potrzebę społeczną mierzoną 10-milionową Solidarnością, można pokusić się o pogląd, że polska Transformacja polegała na przekierunkowaniu Permanencji z PRL-owskiej w tę pod zawołaniem Demokracja-Rynek-Wolność, czyli była rewolucyjna. Tyle że w konkretnej postaci Terapii Szokowej okazała się autorytarnym zwichrowaniem, zwiodła Kraj i Ludność na manowce. Dlatego podejmowano próby korekt (Tymiński, Lepper, IV Rzeczpospolita), aż w 2015 roku doszło do korygującego sporu konstytucyjnego[7].

Zarówno Terapia Szokowa była wprowadzana metodami wojennymi, jak też obecna korekta ustrojowa (przekierunkowanie Pertynencji) ma charakter pryncypialnego konfliktu „być albo nie być” między tymi, którzy chcą kontynuacji Permanencji transformacyjnej a tymi, którzy chcą korekty. Nieustępliwość obu stron świadczy przede wszystkim o gotowości oby stron do poniesienia ofiar i dużego ryzyka, a wywołanie zainteresowania „sprawą polską” w gremiach międzynarodowych – świadczy o nie-lokalnej, nie-prowincjonalnej treści sporu.

 



[1] Na temat imperatywu gospodarczego, czyli podstawowej motywacji do działań gospodarczych, sądzę inaczej niż podręcznikowo: nie zysk, nie wszechstronny rozwój, nie zaspokojenie potrzeb społecznych – a magnificencję ((rozrost) aż ku stanowi monumentalnemu uważam za podstawowy strategiczny cel gospodarowania;

[2] Sieć-konwencja uzależnienia prowizyjnego. Jeśli komuś przyszły teraz na myśl łapówki i przekupstwa – to przesadził. Ale jeśli jego myśl krąży wokół „spółdzielczości środowiskowej” – to trafił w sedno. Przecież zawsze będę bardziej wyrozumiały – choćby w głosowaniach – wobec tych, którzy życzliwiej patrzą na moje aplikacje, na moje projekty, na moje inicjatywy, na moje filozofie, na moje starania, na moją sytuację. A kiedy się zdarzy, że ten ktoś ma przeciw sobie niepodważalne dowody na rozmaite swoje „nieładności” – to będę świadczył o jego wielkich zasługach, cnotach i podobnych przewagach, równie niepodważalnych. Mniej uczenie tę teoryjkę tytułuję „wzajemnictwem”;

[3] Sieć-konwencja uzależnienia duchowego. Najpowszechniej znana w postaci kościelno-religijnej, ale obecna w różnych dziedzinach i wymiarach społecznych. Osoby myślące podobnie ciążą ku sobie: spoiwem jest jakaś sprawa pryncypialna, w sprawach drugorzędnych dopuszcza się odstępstwa, a w sprawach „prywatno-osobistych” podobieństwo jest zaledwie zalecane. Uzależnienie duchowe polega na przynależnościowych standardach, normach, zwyczajach towarzyskich, formach działania wspólnego. Im dłużej taka „inmatrykulacja” trwa – tym trudniej się przeprowadzić do innego środowiska, choć zdarza się. Mniej uczenie tę teoryjkę tytułuję „gromadnictwem”;

[4] W tym sensie, gdyby nie podstępna formuła zaprowadzenia Transformacji, możnaby ją uznać za „udarny czyn rewolucyjny”, a działania PiS w okresie 2005-2007 czy obecne – za rewolucję. Rzecz w tym, iż Transformacja zaprowadzała nie tą „nową pertynencję” (nie ten zestaw najważniejszych dążeń), jaki pęczniał w społeczeństwie w opozycji do formuły PRL. Dlatego działania PiS trzeba traktować jako „korektę rewolucyjną”, a nie „kontr-rewolucję”;

[5] Zastanawia też „pośpieszność” zarówno balcerowiczowskiej „terapii szokowej”, jak też PiS-owskiej „czerezwyczajki”, nie mówiąc już o obecnym nadzwyczajnym pośpiechu w przebudowie ustrojowym, co zawsze budzi opór, jeśli nie jest „uautentycznione” przez nabrzmiałe potrzeby społeczne;

[6] Samorządna Rzeczpospolita – nazwa programu uchwalonego 7 października 1981 r. na zakończenie I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność”;

[7] W moim przekonaniu spór konstytucyjny AD 2016 – to spór o „państwa w państwie” (eliminacja wykluczeń), spór o samorządność obywatelską (ordynacja wyborcza) oraz spór o kształt Państwa (służebność Państwa wobec obywateli);