Pokręcony buntownik

2011-08-05 20:45

 

Andrzej Lepper, niewątpliwie wieśniak w takim potocznym rozumieniu tego słowa, miał jedno, czego brakuje większości z nas: instynkt obywatelski. Nieokrzesany, ciosany grubo – ale silny i niezłomny.

 

Za młodu, z pozycji „pozytywnej jednostki” (tak władza oceniała ludzi, na których przyszłość stawiała), próbował dać upust swojej adrenalinie: z jednej strony sport, z drugiej aktywność w „reżimowych” organizacjach, dostępnych wieśniakowi. Tak, tak, warszawiacy, krakowiacy, gdańszczanie, wrocławiacy, lublinianie, poznaniacy: jak się mieszka na zadupiu, a zadupie owo jest rozpaczliwie za ciasne, to się wstępuje do organizacji, która daje jakiekolwiek szanse wyżycia. Na lepperowskiej wsi nikt nie rozprawiał o Katyniu, Powstaniu Warszawskim, Grzegorzu Przemyku, rozterkach Mikołajczyka, natolińczykach i puławczykach, nikt nie czyta lektur z najwyższej półki intelektualnej, nikt nie bywa w teatrach i na premierach celebryckich.

 

Jako duch niespokojny imał się różnych wiejskich zajęć, na jakie stać było technika bez matury, mającego wsparcie z jedynie słusznej strony.

 

Żyłby sobie siermiężnie i coraz bardziej nomenklaturowo. Ale dopadła go terapia szokowa. Wytłumaczmy sobie, co to jest terapia szokowa na wsi.

 

W każdej wiosce jest kilku tzw. gospodarzy. Nie są oni partyjni, ale dobrze żyją z każdą władzą: dzięki temu mają więcej swobody i decyzji, niż drobniejsi sąsiedzi: ci sąsiedzi tylko udają, że są prywatni, bo karnie muszą stać w kolejkach po ziarno, nawozy, maszyny z POM, materiały budowlane, środki ochrony roślin, na koniec do skupu. Jak im się nie powiedzie – mogą im odebrać gospodarkę jako zaniedbaną. Co innego duży gospodarz, którego władza nieco głaskała.

 

Reszta wsi, cokolwiek się działo, najpierw patrzyła, co robią gospodarze, a potem ich naśladowała.

 

A terapia szokowa spowodowała, że do gospodarzy zaczęli przychodzić komornicy i windykatorzy. Nie opisujmy całego systemu, może wcześniej zbyt ich rozpieszczano. Ale skutek społeczny był rewolucyjny: cała wieś widzi, że gospodarz ma kłopoty z miastową władzą. Koniec świata! Wali się w gruzy autorytet i cała drobno pleciona struktura społeczna prowincji.

 

Nie on jeden, nie tylko Lepper zaczął szumieć, tyle że on nie znał pardonu. On nie był nawet gospodarzem w pełnym tego słowa znaczeniu, wszak młodość spędził na państwowych wiejskich posadach. Ale czuł, co się stało i zobaczył, że nowy ustrój nie jest ustrojem dla wsi. Dla wiejskiej gospodarki i dla wiejskich wspólnot społecznych.

 

I tak państwowotwórczy chłopak z Pomorza, nie bacząc na nic, zaczął blokować dostęp do wsi ludziom „nowego ustroju, nowego chowu”. Co drugi mieszkaniec Polski wie, o kogo chodzi. Bo co drugi ma na głowie pułapkę, którą na niego zastawiono w „nowych, lepszych” czasach, w „demokratycznym państwie prawa”.

 

Dla polityków zajętych przeprowadzką ze styropianu do salonów oraz wypatrywaniem europejskich fruktów, Andrzej Lepper był dziwadłem, w dodatku miał aparycję i maniery, jakby nadal gdzieś na Pomorzu działał na gminnej posadzie i dorabiał we własnej zagrodzie. Nie do przyjęcia.

 

Tyle że dziesiątki tysięcy ludzi mu zawierzyło: nie każdy jest straceńcem, chodźmy za Jędrkiem, on nadstawi głowę, a my staniemy obok, to może się uda. Zresztą, pośród tych dziesiątków tysięcy byli też tacy, którzy pełnili przy Lepperze całkiem nieludowe i nieblokadowe obowiązki. Ciemne figury, po prostu.

 

Śmiano się z nazwisk, które nigdy nie byłyby wybitne, gdyby nie bunt Leppera. Zarzucano mu nieprofesjonalizm i różne słabostki, a także konkretne świństwa. Stawiano przed sądem za prawdziwe i wyimaginowane „naruszenia”. Nie wnikam, jego sąd, jego wyroki. Zauważam tylko, że eleganciki, z którymi miewał sojusze polityczne, mają i mieli podobnie brudne paznokcie, za to jaj – połowę tego, co Lepper. Prostak RCz. Zauważa teraz, że „nastał czas, kiedy o zmarłych mówi się tylko dobrze”. Prostak, czegóż oczekiwać?

 

Andrzej Lepper był wieśniakiem w każdym calu, nawet wtedy, kiedy niepoważną kosmetyką zyskał miano „mulata”. Ale wieśniactwo – to honor mołojecki, brak bojaźni, nieustępliwość, wiara w swoją gospodarską rację.

 

Oj, żeby tak paru rządzących miastowych miało tyle tego, ile miał Lepper…!

 

 

Kontakty

Publications

Pokręcony buntownik

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz