Poddani Jej Wysokości Demokracji

2010-11-05 08:34

 

Niełatwo jest pisać o swoim rodzonym kraju, było-nie-było Ojczyźnie, w taki sposób jak ja to robię w ostatnich notkach. Najpierw – wprowadzająco – pokazałem konkretny przypadek zagonienia mikro-dłużnika w narożnik niezasłużonej nędzy (tutaj), potem wskazałem na niedostatek Demokracji w nas samych, żądnych władzy zamiast gotowych współtworzyć ogólny dostatek (tutaj), a potem jeszcze pokazałem, na czym polega szyderstwo demokracji podatniczo-wyborczej, kiedy to zamiast swoich reprezentantów i przedstawicieli wybieramy w rzeczywistości swoich panów, uciskających ciemiężców (tutaj).

 

Nie jest łatwo z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że mimo wszystko jest to mój kraj, choć podstępem zawłaszczony przez okropne Państwo, do którego się nie przyznaję, które odrzucam całym swoim sercem, duszą, sumieniem i umysłem. Jest to ostoja moich współ-rodaków, którym od Państwa dzieje się to samo zło co i mnie, choć każdemu w różnym stopniu (nie liczę tych łobuzów, którzy – mając zadanie Państwo naprawiać i doskonalić – używają go obie do celów zgoła nie społecznych, dalekich od dobra publicznego: oni i ich janczarzy-władycy będą to Państwo chwalić po wsze czasy).

 

Chwalić będą to Państwo również – i to jest drugi powód moich obywatelskich zmartwień – wszelcy fachowcy i eksperci, czyli „gowie, odzy oraz iści” (patrz Hufce Multi-Usługowe: tekst tutaj), którzy każdą niesprawiedliwość zrodzoną i wspieraną przez Państwo gotowi są inteligentnie objaśnić „dobrze mu tak”, „sam sobie winien”, „jest demokracja, niech się stara”, podobnymi argumentami będą lukrować panoszące się po Państwie, nikomu nie służące Zło.

 

Podstępne Państwo (jego urzędnicy, funkcjonariusze, agenci i ich janczarzy-władykowie) oraz jego cyniczni apologeci (gowie, odzy oraz iści) robią obywatelom wodę z mózgu i sumienia, wytrącają im obywatelskie argumenty z rąk, pomagają Złu sprowadzać obywatelstwo do aktów wyborczo-podatniczych (chwal i wspieraj ciemiężcę zbierając odeń cięgi, módl się do – jaka by nie była – Demokracji i płać jej sfałszowane rachunki, choćbyś zdechł w nędzy). Uczestniczą w wielkiej, antydemokratycznej zbrodni deprywacji Samorządności, Podmiotowości, Samoorganizacji, Autonomii, Suwerenności – czyli Obywatelstwa właśnie. Tak rosną „Zniewoleni i zbieszeni” (patrz: tutaj).

 

Nawypisywałem się – pod hasłami Nowych 21 postulatów, Ugody Społecznej, Ordynacji Sołtysowskiej (wrzuć te hasła w googlarkę) – o tym, jak my wszyscy, nazywani cynicznie w Konstytucji demokratycznym suwerenem Państwa, w tej samej Konstytucji pozbawiani jesteśmy wszelkich prerogatyw politycznych, stajemy się w konstytucyjnej glorii poddanymi Jaśnie Demokracji, a w rzeczywistości poddanymi tych, którzy Demokrację zatrzasnęli w ciemnej komórce i udają jej szafarzy, plenipotentów, prokurentów. Opierają się na akcie wyborczym sfałszowanym u podstaw, i to w tak bezczelny sposób, że nie musza podmieniać kart do głosowania: piszą, że „naród” przy urnach (jakież to dwuznaczne słowo!) może zawsze rozliczyć i wymienić swoich reprezentantów i przedstawicieli, ale zapisują w Konstytucji, że posłowie i senatorzy nie są związani swoimi obietnicami wyborczymi: mogą się puszyć i nas zwodzić w kampaniach wyborczych, a potem – zyg-zyg-marchewka!

 

I pisałem, że z wyżyn Konstytucji taka pogarda dla poddanego-wyborcy-podatnika i szyderstwo z jego obywatelskości rozchodzi się lepką legislacyjną mazią po całym Państwie (patrz: tutaj), psuje Państwo, z suwerena politycznego (obywatela) czyni pomietło, które każdy „państwowiec” lub janczar-władyka może wyrzucić za drzwi, okraść, zdeptać i splugawić, odebrać cześć i dobre imię, opluć honor, a potem zostawić bez pomocy. I on jeszcze za to wszystko musi płacić!

 

Niełatwo jest – powtarzam zatem –pisać o swoim rodzonym kraju, było-nie-było Ojczyźnie, w taki sposób jak ja to robię w ostatnich notkach.

 

Oczywiście, zawsze mogę włożyć inne okulary i rozgościć się na zielonej wyspie dobrobytu pośród czerwonego, upadłego żywiołu. Ale wolę – w przededniu wyborów samorządowych – postulować o to, by obywatele skierowali swoją energię na odzyskanie panowania nad Państwem na drodze jego usamorządowienia (patrz: ordynacja sołtysowska, tutaj). Aby każdy nasz reprezentant i przedstawiciel, począwszy od „dołu”, miał świadomość szybkiej i nieuchronnej politycznej kary za sprzeniewierzenie się instrukcjom wyborców. Bo tylko wtedy zrzucimy z siebie jarzmo Jaśnie Demokracji, demokracji obłudnej i fałszywej. Nie tej „naszej”.

 

Tylko wtedy bowiem unikniemy losu zbrodniarza przeciw Ustrojowi, zakuwanego w dyby szyderstwa i nagonki, a nawet swoistego linczu, ilekroć waży się krytykować panujący nam (dosłownie: panujący) porządek konstytucyjno-prawny, ilekroć waży się zakłócać próżniacze samozadowolenie „państwowców” i ich janczarów-władyków, tych współczesnych satrapów Demokracji.

 

Dość Demokracji Domniemanej! Demokracja bez rzeczywistego Obywatelstwa – to demokracja okastrowana ze wszystkiego, za co gotowi bylibyśmy ją wielbić, głosić i wspierać. Demokracja bez rzeczywistego Samorządu – to demokracja chodząca na pasku uzurpatorów-wydrwigroszy.

 

Ciąg dalszy nastąpi… jeszcze dziś

 

 

PS

Czytelniku drogi!

 

Jeśli w tekście znajdujesz kilka linków do wcześniejszych notek, to nie dlatego, by Cię zamęczyć, tylko dlatego aby pokazać, że nie dziś odkrywam to, o czym piszę. Do znudzenia przypominam, na czym – moim zdaniem – polega Obywatelstwo, Samorządność i parę innych niezbywalnych praw i cnót zarazem.

 

Na razie – kamień w wodę, grochem o ścianę. Znaczy – dobrze nam z tym…

 

 

Kontakty

Publications

Poddani Jej Wysokości Demokracji

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz