Parada

2011-05-10 23:18

 

Z Obwodu Irkuckiego na wojnę (drugą, światową) poszło 200 tysięcy żołnierzy płci obojga. Połowa z nich nie wróciła z tej wojny. Ale byli też tacy, którzy zasłużyli na najwyższe odznaczenia. Jeden z nich ma nawet popiersie tuż przed Mostem Miłości, gdzie nowożeńcy zapinają kłódki na poręczach i topią klucze w Angarze, na znak, że zwiążą się na stałe, na zawsze.

Kiedy człowiek znad Bajkału zostaje powołany do armii, której zadaniem jest zwyciężać – to nie zastanawia się nad wielkimi ideologiami. Nie rozróżnia subtelności, które kilkadziesiąt lat po wojnie będą wstrząsać stosunkami Rosji z krajami wtedy wyzwalanymi, dziś rozumiejącymi przemarsz Armii Czerwonej jako uwerturę do okupacji w ramach RWPG i Układu Warszawskiego.

Człowiek znad Bajkału wtedy, kiedy go wysyłają na wojnę, robi wszystko, by ją wygrać dla siebie: by przeżyć, nie dać się zranić, nie pójść w niewolę. Z okrzykiem „uraaa”, za Ojczyznę swoją walczy, choćby ona macochą była.

Jeśli macocha doceni – będą ordery i nagrody.

I po 66 latach będzie w Irkucku parada, na którą stawią się nieliczni, którzy dożyli. To jest dzień ich dumy, dzień, w którym odnajdują sens całego życia, jakiekolwiek ono było. Dzień, w którym młodzież ich nie lekceważy, a państwo – zauważa ich, honorując i serwując podwyżki marnych emerytur.

Dlatego, kiedy telewizje pokażą starszych ludzi w marynarkach ciężkich od medali – nie plączmy ich z różnymi polsko-radzieckimi traumami.

Oni wykonali swoją frontową robotę rzetelnie, i z tego są dumni.

A parada 9-majowa w Irkucku – naprawdę porywająca!

I potem, do wieczora, kilkaset tysięcy ludzi na zamienionej w deptak ulicy Karola Marksa, od Pl. Lenina (z obowiązkowym pomnikiem kroczącego Wodza) do nadbrzeżnego bulwaru, nad którym góruje pomnik Imperatora Aleksandra III: artyści wystawiają swoje dzieła plastyczne, przy orkiestrze dętej tańczą starsi, wokół rapera zebrała się młodzież, dalej jakaś grupa rockowa (big-bitowa) – wszystko liczone w setkach osób! Tu grają w piłkę old-boye, tam możliwość przejechania się na kucykach, koniach mongolskich i koniach arabskich, parki i skwery zajęte dziś przez ludzi korzystających w pełni z dnia wolnego, wszędzie atmosfera zabawy i odpoczynku. Co 20-ty człowiek przyszedł z własną gitarą, są flety i harmonijki ustne oraz – jakże by – harmonia, czyli akordeon z guzikami zamiast klawiatury, młodzież w grupkach wyśpiewuje pacyfistyczne piosenki, zaglądając śmiało w oczy licznej, zauważalnie licznej, choć pokojowo nastawionej milicji.

Nieco na uboczu, zajadając szaszłyka, popadam w refleksję: gdzież u nas jeszcze można zorganizować taki dzień, kiedy połowa miasta bawi się w stylu odpustowo-festynowym?