Oratorzy, mówcy, retorycy

2017-03-02 07:21

 

Stara to prawda, że gębę warto otwierać wtedy jedynie, kiedy ma się coś do powiedzenia. No, chyba że się ładnie mówi.

No, dobra, ale czasem jest tak, że obraduje Parlament. Czyli niezobowiązujący klub mistrzów manipulowania „elektoratem”. Aby dostać się do Parlamentu, rzadko potrzebne jest przekonaniu „elektoratu”, bardziej przydaje się przynależność do właściwej kamaryli politycznej – a w jej ramach zaufanie liderów plus ciche przyzwolenie „koleżanek i kolegów”. Podobno jest jeszcze jeden warunek: niejawne zobowiązanie finansowe i takież posłuszeństwo wobec liderów.

Kto czyta(ł) Regulamin Sejmu – wydawałoby się, że to dokument niskiej rangi – ten wie, że Parlamentem, jego pracami i decyzjami, zarządza kilkanaście osób, z tego nawet nie wszystkie są posłami-senatorami. Od tych kilkunastu osób zależy podział funkcji organizacyjnych Sejmu i Senatu, podział „wpływów” w obszarze kilkuset tysięcy Nomenklatury, podział „wpływów” w kilkudziesięciu „parabudżetach”, funduszach celowych, agencjach, lista tematów „do załatwienia” podczas kadencji (wciąż aktualizowana), prawdziwe i realne wojny „na górze”, i – przede wszystkim – realne przepisy prawa, a wraz z nimi – stan interesów (głównie gospodarczo-biznesowych, ale i dyplomatycznych), formułowanych przez rozmaite siły zwane koteriami, będące bezpośrednim zapleczem kamaryl.

Powtórzmy i podkreślmy: Regulamin Sejmu w rękach kilkunastu parlamentarzystów decyduje o tym, co najistotniejsze „w polityce, pani kochana”.

Jeśli owych kilkanaście osób okaże się „państwowcami”, a do tego ma w sobie niezłomna wole służby Społeczeństwu – to sterują one Państwem, Krajem i Społeczeństwem jak dużą jednostką morską: każda ewentualna zmiana kursu to manewr wymagający i cierpliwości, i kwalifikacji, i uwzględnienia warunków zewnętrznych. No, ale nie po to tak skonstruowano Regulamin, by wszyscy z tych kilkunastu musieli powstrzymywać się od gwałtownych manewrów, w stylu „hulaj dusza, piekła nie ma”.

Cóż zatem robią pozostali parlamentarzyści, w liczbie o kilkanaście mniejszej od 560?

Ano, odgrywają powierzone role. Jedni sprawdzają „warunki zewnętrzne” (np. opinia publiczna, sytuacja na giełdzie, trendy w motoryzacji) – albo sami je markują niczym „obywatel Piszczyk”. Inni trzymają stały kontakt z koteriami, bo przecież nawet tuż po „wyborach” – następne „wybory” są blisko.

Są też – i do tego zmierzam – oratorzy, mówcy, retorycy. Jest to nie więcej niż 40 osób mających stałe zassanie bywać na trybunie parlamentarnej, szczególnie kiedy obrady są relacjonowane do mediów – oraz bywać w redakcjach radiowych i telewizyjnych. Czasem fatygują się liderzy (z tego grona kilkunastu), ale tak naprawdę jest to dość znana publiczności grupa, która niczym nie jest w stanie tej publiczności zaskoczyć. Ta akurat grupa nie tylko jest instruowana – jak wszyscy parlamentarzyści – specjalnymi sms-ami (coś jak w sporcie „team-order”), ale też bywa, że jest doraźnie, w konkretnych przypadkach, szkolona do „prowadzenia rozmów” z dziennikarzami i przeciwnikami politycznymi „wystawionymi” przeciw nim, w jakiejś sprawie.

Orator, mówca, retoryk – powinien być pozbawiony, w odróżnieniu od redaktora Manna – braków warsztatowych. Żadne tam seplenienie, zbyt charakterystyczny tembr głosu, brak elegancji w odzieniu. Na co najmniej przed-profesjonalnym poziomie powinni mieć wyćwiczoną mowę ciała, w tym mimikę i gesty. Oraz „zero” własnego zdania, chyba że „coś się znaczy” w swoim ugrupowaniu.

Może się szary obywatel zżymać, że taki jeden z drugim „zna się na wszystkim” i zawsze trafia w sedno. Jak u W. Młynarskiego:

 

Mili Państwo, dodam Wam na zakończenie,

Że czy w upał, czy w czas mroźnej gołoledzi

Coraz częściej słyszeć da się

W telewizji, radio, prasie

Ciepłe, szczere i otwarte wypowiedzi!

 

A w tych wypowiedziach - wyznam Wam, Panowie -

Nieodmiennie wciąż zadziwia mnie to jedno:

To zadziwia mnie, Panowie,

Że - ktokolwiek się wypowie - 

Trafia swoją wypowiedzią w samo sedno!

 

Już od dawna nie słyszałem wypowiedzi,

Co by błędu zawierała choć zarodek,

Czasem zda mi się na oko,

Że ktoś myli się głęboko,

A on - sunie bez wysiłku w sedna środek!

 

Celnych owych wypowiedzi słucham przeto,

Rozmyślając sobie czasem przy ich wtórze,

Czy ci ludzie w jednej chwili

Tacy mądrzy się zrobili,

Czy to sedno się zrobiło takie duże...?

Co tu się zatem dziwić J. Kleyffowi, w popularnym tekście sprzed lat:

Telewizja pokazała,
A uczeni podchwycili,
Że jednemu psu gdzieś w Azji
Można przyszyć łeb od świni.

Wykrył pies bimbrownię na czas,
Wycinanki robi wujek,
Jak smarować margaryną,
Telewizja transmituje.

Ło di ri di dla młodzieży,
W Skierniewicach dwie kotłownie,
Jak gonili hitlerowca,
To mu opadały spodnie.

W telewizji czterej znawcy
Od nawozów i od świata
Przewidują, co się zdarzy
W Gwatemali za trzy lata.

Masy pracujące stracą,
Gdy realna płaca spadnie,
Gwatemala nie dostrzega,
Że elita władzy kradnie.

Stal się leje, moc truchleje,
Na kombajnie chłop się szkoli,
Na dodatek wygrać można
Końcówkę od banderoli.

W telewizji pokazali
Wczoraj kości chudych dzieci,
Zastrzelonych gdzieś w Nairobi
Pokazali świeże groby.

Świeże groby zawsze wzruszą -
Obojętnie, gdzie kopane,
Jak porosną, wyjdzie na jaw,
Kto szczuł i co było grane.

Usia, siusia, cepeliada,
W ogródeczku panna Mania,
„Chmurka” się przejęzyczyła,
Jaja nie do wytrzymania!

W telewizji ogłosili
Wczoraj wyrok na kasjera,
Za kradzież czterech tysięcy
Cztery lata, pięć miesięcy.

Patrzy prawy obywatel,
Mija dzień za dniem, godzina,
A z nim razem na kanapie
Relaksuje się rodzina.

Z telewizji jego matka,
Z gazet dzieci do zrobienia,
Żona jakby trochę z radia,
A on cały z obwieszczenia.