Oda do zbawicieli

2011-11-09 12:36

Jestem obywatelem, choć nie najlepszej próby. Wolno mi takim być, nie znam aktu formalnego, który nakazywałby mi być ideałem.

 

Zrobiliście wiele, bym z obywatela prawdziwego, rozeznanego w sprawach i zaangażowanego w ich ulepszanie, stał się obywatelem ograniczonym do formaliów, rejestrowym, mającym słuchać, się, płacić, raportować i głosować, bym stał się wtórnym analfabetą obywatelskim. Dziękując i doceniając wasz wysiłek – nie skorzystałem, wolę być obywatelem prawdziwym.

 

Wy jesteście w sytuacji nieco gorszej ode mnie: przy wielu milionach świadkach złożyliście ślubowanie następującej treści: Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej. W tym sensie musicie być o niebo doskonalsi ode mnie, bo taką zawarliście ze mną umowę.

 

Wielu z was wezwało w tej sprawie na pomoc Boga, co oznacza, że co prawda moimi instrukcjami nie jesteście związani (art. 104 Konstytucji), ale boskimi – jak najbardziej. Proszę zatem uprzejmie, aby wam się instrukcje boskie nie pomyliły z instrukcjami doczesnego duchowieństwa. Nie bluźnię, wiem nad wyraz dobrze, kto to jest duchowny.

 

Jeśli z każdego ugrupowania parlamentarnego (mnożą się ostatnio, nie nadążam) wybrać 10% liderów-mieszaczy-decydentów, to widać jasno, że nic się nie zmieniło w nowym parlamencie w stosunku do starego. Stosując podobną technikę twierdzę, że niewiele się nawet zmieniło w ciągu ostatnich 22 lat Transformacji-Modernizacji, choć nazwy ugrupowań i top-lista graczy zostały wielokrotnie zresetowane. Niestety – jeden „reset” nie ma charakteru wyborczego, tylko spowodowaliście go swoimi zaniedbaniami, zaniechaniami, tumiwisizmem, jakoś-to-będyzmem.

 

Jeśli zatem mam wrażenie – nie jedyny w kraju – że dziś żyje mi się trudniej niż wczoraj, a do tego że żyłoby mi się lepiej bez was i waszych pracowitych działań – to mogę spokojnie adresować to do was, w obecnym składzie, z ukłonem w stronę debiutantów.

 

Kraj, w którym żyję, pragnę żyć i z radością witam go co rano wciąż w całości, nie stoi do waszej dyspozycji. Wręcz przeciwnie: wraz z Ludnością oczekuje od Was kilku prostych w gruncie rzeczy rozwiązań:

1.      Wyrównać deficyt demokracji, czyli takiego ustroju, w którym najwięcej do powiedzenia i do zrobienia mają obywatele i ich rozmaite związki, ze swoimi przedsięwzięciami, inicjatywami, pomysłami – a waszym zadaniem jest prowadzić swoisty „rejestr”  obywatelskiego tygla i służyć jego rozwojowi, pielęgnować, dowartościowywać, witaminizować;

2.      Uzupełnić „zasoby demokratyczne” wycofaniem się Państwa z każdego zakątka, gdzie sobie bez niego spokojnie poradzi samorządność, zarówno terytorialna, jak też społecznikowska, zwana pozarządową, odejście od formuły, w której samorządy terytorialne są placówkami wykonującymi za swoje środki wasze zadania pod waszym ścisłym nadzorem, a organizacje pozarządowe zmuszone są do klienckiej gry o beneficja, które uzurpatorsko dzielicie uznaniowo;

3.      Wyrównać deficyt finansowo-budżetowy, i to nie w najprostszy sposób, czyli sięgając do naszych kieszeni, czyniąc nasze życie bardziej mizernym i uciążliwym i siermiężnym, ale poprzez zdynamizowanie „wielkości agregatowych” (nie mylić ze statystyką): jako swoista obywatelska rada nadzorcza Parlamentu odmawiamy wam prawa do hulaszczego trwonienia substancji Kraju i naszego żywotności społecznej, gospodarczej;

4.      Odrestaurować majątkową (przede wszystkim infrastrukturalną) substancję gospodarczą Kraju, włączając w ten proces nas, Ludność, czyli docelowych beneficjentów-użytkowników. Stan zużycia tej substancji jest porażający, do tego stopnia, że przestaje ona (prawidłowo) służyć, a sama wymaga coraz trudniejszych zabiegów z naszej strony i „wyrozumiałości” dla awarii, opóźnień, braku informacji, kiepskiej obsługi, siermiężności;

5.      Wyrugować swoisty nomenklaturowy „rasizm”, który szarego obywatela ustawia w pozycji „naznaczonej”, przegranej, a funkcjonariuszy i urzędników oraz ich janczarów i hunwejbinów premiuje krańcowym zaufaniem, bezkarnością, przyzwoleniem na realizację partykularnych ambicji i interesów „na bazie” substancji społecznej;

 

Oczywiście, problemów jest więcej, ale te byłyby dobrym początkiem naprawy Państwa, którego wielo-głowę stanowicie. Zróbcie coś, choćby to co powyżej, by obywatele czuli się dobrowolnymi, a nie wcielonymi omykiem członkami organizacji państwowej.

 

Nie daję wiary w to, że wasze potyczki parlamentarne od pierwszego dnia mają na sztandarach moje-nasze dobro. Są raczej wyładowaniami związanymi z waszymi ambicjami i interesami, z którymi nie utożsamiam się, nawet jeśli rozumiałbym je w pełni.

 

Nie odziewajcie się w upierzenie moich-naszych zbawców. Nie uwierzymy. Adres teatru jest inny niż Wiejska w Warszawie.

 

Zabierzcie się do sumiennej, choć może mało medialnej roboty. Przy czym nie-medialność niech wam się czasem nie pomyli z zakulisowością.