Narzędzia i metody wojny globalnej

2013-04-18 12:56

 

Świat globalny jest w stanie wojny. Myśl tę rozwinę nieco poniżej, tu zaś zaledwie sygnalizuję, żeby jakoś wytłumaczyć się ze swoich spekulacji wojennych.

Tylko wspomnę, o co idzie ta wojna.

Wyobraźmy sobie, że jest nas 101 osób. Każda z siebie daje mnóstwo energii, zapobiegliwości i starań, żeby się rozwijać. Nazywa się to Naturalna Żywotność Ekonomiczna, rzadziej Przedsiębiorczość. Tyle, że 100 osób stara się „naiwnie” współpracować w duchu pożytecznego dla wszystkich podziału pracy i dającej mnożnikowe efekty specjalizacji (społeczny podział pracy), a 1 osoba całą swoją energię, zapobiegliwość i starania skierowuje na to, by pozostałym 100 osobom „ściągać” nadwyżkę, przez co tamte, choć mogłyby, nie rozwijają się, albo rozwijają się w żółwim tempie, zdarza się też, że się cofają z rozwoju. Dla mimikry i własnego bezpieczeństwa w procederze – trochę swojej energii owa 1 osoba przeznacza na markowanie, że jednak – pobrawszy „myto” – działa na użytek wszystkich, dla dobra powszechnego. Bywa, że w tym udawaniu jest bardzo zapracowana.

Przy współczesnej przeciętnej (społecznej, wyznaczonej przez poziom technologii, rozwiązania kulturowo-cywilizacyjne) wydajności pracy człowiek jest w stanie w okresie mniej-więcej 10 lat pracy dorobić się domu (w pełnym tego słowa znaczeniu) i korzystając na bieżąco z przeciętnego poziomu życiaczynić oszczędności na czas, kiedy ze względów efektywnościowych przestanie być Gospodarce potrzebny (wykluczenie zatrudnieniowe, choroby, emerytury).

Jeśli tego nie osiąga – to znaczy, że ów 1% cyników mu to odebrał. W skali świata oznacza to mniej-więcej 70 milionów ludzi żyjących bez najmniejszej troski o byt, oznacza też ok. 700 milionów ludzi (10% Ludności) – w ramach jakiejś stratyfikacji – doświadczani są ryzykiem niepowodzenia, zaś pozostałych 89% Ludności – ma ekonomiczno-polityczną pewność stagnacji lub wręcz cofania się w rozwoju własnym.

Majątek 15 najbogatszych osób świata przekracza PKB całej Afryki subsaharyjskiej.  Majątek 32 najbogatszych osób przekracza PKB Południowej Azji. Majątek 84 najbogatszych osób przekracza PKB Chin, najbardziej zaludnionego kraju naszej planety (ok. 1,5 mld ludzi).  14 najbardziej majętnych Japończyków posiada 41 miliardów dolarów. W USA 42% majątku narodowego jest własnością 1% populacji.

Powyższe – bardzo symboliczne – rachunki pokazują, jak wielka jest skala wyzysku. Powoduje on (ów wyzysk), że znakomita większość Ludności świata (przy czym w granicach państw obserwujemy zróżnicowania) coraz bardziej pozbawiana jest:

  1. Wypracowanych przez siebie nadwyżek, odbieranych im przede wszystkim poprzez ceny, opłaty, podatki, potrącenia (pod pozorem kreowania budżetu „dla wszystkich”);
  2. Dostępu do typowych, uśrednionych osiągnięć cywilizacyjno-kulturowych i do dóbr tzw. eko-środowiska (współcześnie nazywa się to wykluczeniami);
  3. Elementarnych umiejętności bio-politycznych (wtórny analfabetyzm obywatelski, objawiający się lemingizacją postaw, areburyzacją obywatelstwa, autystyzacją zachowań);
  4. Elementarnych umiejętności społecznych (np. kooperacji, ucierania racji, uzgadniania interesów, poszanowania dla inności i różnorodności, a w krańcowych przypadkach – czytania ze zrozumieniem, pojmowania otaczającej rzeczywistości);
  5. Kokonu cywilizacyjno-kulturowego złożonego z infrastruktury, edukacji, ochrony zdrowia, ładu publicznego, poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego i osobistego, technicznego wyposażenia  mieszkań, biur, miejsc pracy, miejsc publicznych, błogosławieństw i dobrodziejstw urbanizacji);
  6. Szans na zmianę swojej sytuacji (tu na przeszkodzie stoją rozbudowane stosunki monopolistyczne);

Wojna globalna, o której wspominam, toczy się na dwóch osiach: pomiędzy high-society a nędznikami oraz wewnątrz high-society o to, komu i jakie przypadną korzyści z eksploatacji nędzników i kto uniknie kosztów pozorowanej troski o nędzników. Podmiotami tej wojny nie są – jak zwykło się „wiedzieć” – Państwa, tylko splecione pentagramy (o tym w punktach poniżej). Fragment listy największych organizmów gospodarczych świata w 2002 roku: 21. Wal-Mart (219,8) 22. Austria (194,7) 23. Exxon-Mobil (191,5) 24. Arabia Saudyjska (181,1) 25. General Motors (177,2) 26. BP (174,2) 27. Hongkong (170,9) 28. Turcja (167,3) 29. Dania (164,0) 30. Polska (163,6). W nawiasie PNB/Przychody podane w miliardach USD, (źródło: Wprost, 27.03.2003).

Dostrzegam kilka narzędzi-metod tej wojny:

Inwigilacja

Polega ona na stałym monitoringu „punktowym” (obiekty, osoby, społeczności, urzędy) albo „holistycznym” (zbieranie każdej informacji, po czym jej inteligentne przetwarzanie). Sposobów na tę robotę jest dziesiątki: wykradanie dokumentów, podsłuchy i podglądy (od lornetki po drony), krecia robota „insider’ów, prowokacje o charakterze „rozpoznania bojem”. Dziś inwigilacja przestała być sposobem na gromadzenie i stosowanie informacji istotnej, tylko sztuką przetwarzania i kojarzenia oraz uzdatniania informacji masowej, bliskiej szumowi-chaosowi.

Systemy wartości

Jedno z ważniejszych narzędzi: analizuje się pakiety wartości zarządzające ludzką świadomością wrogiego obszaru. Jeśli takich wartości – małych i dużych – jest „w obiegu” np. 1000, to są one w jakimś dynamicznym porządku, choć niekoniecznie jednoznacznym (wybór między narzeczoną brzydką i bogatą a piękną i ubogą). Jest oczywiste, że zarówno pakiety, jak i porządki różnią się, nieraz radykalnie, w różnych obszarach: rozpoznanie tych różnic bywa bezcenne.

Prozelityzm polityczny

Jeśli kogoś, kto jest „swój” we wrogim obszarze, uda się przekonać, aby używał swoich wpływów, zapobiegliwości, starań na rzecz „naszą” – odnosimy duży sukces. Bo to oznacza, że wszelkie decyzje podejmowane we wrogim obszarze są „przechylone” w „naszą” stronę. Jeśli „nasze” lobby we wrogim obszarze jest wystarczająco silne, możemy wręcz kontrolować procesy decyzyjne. każdy z nas jest co dzień obiektem zabiegów prozelicyjnych, bowiem w tej dziedzinie odchodzi się od nękania-presji na pojedynczych osobników, tylko dokonuje się „przeszukiwania” całej ludności „wrogiego obszaru”.

Denominacja

Dzisiejszy globalny świat polityczny – to około 200 „suwerennych” państw (zarządzających Krajami i Ludnością), kilka bardziej lub mniej skonsolidowanych organizacji politycznych oraz kilkadziesiąt ugrupowań gospodarczych i militarnych, do tego kilkadziesiąt „klubów” w rodzaju Trilateral Commission albo Bilderberg. Oraz tzw. Matryce (oparte na trzech aspektach sekretności: przynależności, celów głównych, własnej pozycji pośród innych). Oznacza to nie więcej jak kilka tysięcy osób mających prawo decydować o tym, co globalne, a przynajmniej kontynentalne. Zdarza się, że spośród tych osób „towarzystwo” wystawia kogoś na „odstrzał” albo pozwala (odwracając się plecami do problemu), by „jeden z nas” wystawił drugiego. Patrz: Saddam Husajn Abd al-Madżid at-Tikriti albo Manuel Antonio Noriega Moreno czy Muʿammar al-Qaḏḏāfī.

Teleinformatyka

Komputeryzacja i cyfryzacja – stanowiąca dziś taki sam „szpik” dla życia społecznego jak finanse czy media – maja naturę sieciowo-strukturalno-systemową, wyposażoną w nieskończenie wiele „bramek dostępowych”. To wystawia je na sabotaż i dywersję. I chodzi nie tylko o – coraz częstsze – wojny informatyczne między państwami i między korporacjami, ale też chodzi o drenowanie ludności z dochodów, informacji, tożsamości, itd., itp.

Oswojenie i aplikacja

Oswojenie – to ustąpienie/ukłon w stronę obcego systemu wartości. Na poziomie aksjologicznym oznacza to, że obcą wartość lokujemy w „swoim” systemie na wysokiej pozycji, kosztem „naszych” wartości. Na poziomie ekonomicznym oznacza to, że własne zasoby jesteśmy w stanie wyprzedać za bezcen albo ryzykownie zastawić, byle pozyskać – przepłacając nawet – coś wytworzonego „tam”.

Embargo

Światem wciąż targają dwa procesy, wymagające ustawicznej interwencji politycznej: postępująca specjalizacja gospodarcza oraz globalizująca się informacja. W ten sposób Sybirak stosunkowo łatwo dowiaduje się o czymś atrakcyjnym z Amazonii. Część Sybiraków pożąda tej nowości. Embargo oznacza, że mimo, iż Sybirak jest przygotowany do wymiany handlowej – nie nastąpi ona z powodów politycznych.

Kryptoprzemoc

Począwszy od bardziej lub mniej niewyjaśnionych „mordów bezpośrednich”, a skończywszy na „neutralizacji” dokonywanej z dronów – kryptoprzemoc jest stałym narzędziem w arsenale politycznym. W wojnie globalnej znaczenie kryptoprzemocy rośnie. Znana z mediów operacja „neutralizacji” Osamy Ibn Ladena – to zapewne przedszkolna zabawa wobec tego, z czym mamy do czynienia w rzeczywistości.

Szantaż nuklearny i biologiczny

Od czasu projektu Manhattan (naukowa fabryka bomb mega-energetycznych) i wcześniejszych eksperymentów z I połowy XX wieku (radzieckich i hitlerowskich) – arsenał nuklearny stał się żelaznym wyposażeniem 9 armii narodowych: USA, Rosja, Wlk. Brytania, Francja, Chiny, Indie, Izrael, Pakistan, KRLD. Tyle przynajmniej wiadomo oficjalnie. Kilkanaście państw aktywnie pracuje nad bronią biologiczną (zarazki), ale też nad (pozornie dającym się kontrolować) procesem przepostaciowienia genetycznego żywności.

Geo-monopolizm

Kiedy w połowie XX wieku pojawiło się pojęcie „korporacji globalnej” – dotyczyło ono sfery gospodarczej (ew. sugerowano jej uniezależnianie się od Polityki) i wyobrażano sobie powszechnie, że fenomen ma wymiar pozytywny. Dziś dla opisu rzeczywistości globalnej warto rozpowszechniać pojęcie Pentagramu (mega-biznes, mega-służby, mega-polityka, mega-media, mega-gangi) oraz Dychostencji (funkcjonowanie dwóch światów, z których jeden „wysysa” siły żywotne drugiego i „obraca” nimi generując mega-kapitał fikcyjny, a ten „odsysany” jest bezbronny) i Alienacji (wyobcowanie, przeciwstawienie, przemożność, powodowanie).

Spiski i zmowy

Poza tzw. międzynarodowymi porozumieniami wymienionymi w punkcie „denominacja”, mamy do czynienia z doraźnymi, a nawet ad-hoc spiskami i zmowami, dla których podręcznikowym przykładem mogą być pucze i zamachy stanu uruchamiane przez amerykańskie służby specjalne na całym świecie, głównie z Ameryce Łacińskiej.  Dziś ten proceder jest „normalnym” narzędziem wojny globalnej, do tego stopnia, że nawet rywalizacja polityczna (międzypartyjna) w poszczególnych krajach (np. w Polsce) nosi „znamiona” manipulacji z zewnątrz.

Towary strategiczne

Do takich należy ropa naftowa i gaz, metale rzadkie, materiały syntetyczne, a już wkrótce woda pitna i świeże powietrze. Polska jest sub-graczem (a właściwie naiwną ofiarą) zabaw rurociągowych, więc mniej-więcej wiadomo, o co chodzi w tej dziedzinie. Od decydentów globalnych zależy czyjś dostęp (lub jego brak) do całych gałęzi gospodarczych i kondycja polityczna całych obszarów.

Powyższa lista jest prawie na pewno dalece niepełna. Niewątpliwie też powyższe narzędzia i metody są skuteczniejsze i potężniejsze, jeśli są użyte w dobranych kombinacjach. Takie „dobieranie” – to crème de la crème współczesnej polityki globalnej, najwyższy i najściślejszy obszar wtajemniczeń.

 

*             *             *

Garść cytatów.

Dziś na liście największych gospodarek świata można znaleźć 51 korporacji i 49 państw. Nie zajmują się one – choć tego się od nich oczekuje – zaspokajaniem powszechnych potrzeb życiowych w obszarach, na których działają, tylko odsysaniem-drenażem „nędzników”, a na pozyskanych w ten sposób środkach rozbudowują złożony system tytułów do dochodów nie mających pokrycia w rzeczywistych wypracowanych dobrach, wartościach i możliwościach. To się nazywa Kapitał Fikcyjny.

Zaś szara ludność nie ma „na czym” budować swoich tytułów do dochodu, bo jest wyzuta z takich szans. Uczenie nazywamy to wielo-deprywacją. 800 milionów ludzi na świecie cierpi głód. Niemal miliard żyje za mniej niż jednego dolara dziennie. Z drugiej strony garstka najzamożniejszych dysponuje niewyobrażalnym bogactwem. W 1998, majątek trzech najbogatszych osób na świecie był większy niż suma PKB (produktu krajowego brutto) 48 najbiedniejszych krajów rozwijających się. Społeczne rozwarstwienie na skalę globalną to nie tylko dziedzictwo dawnych epok. Przeciwnie - na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci nierówności pogłębiały się coraz szybciej. W 1960 roku dochody najbiedniejszych 20% mieszkańców Ziemi stanowiły 1/30 dochodów najbogatszych 20%. Dziś ta proporcja do 1 do 74.

Beniamin BARBER (wybitny politolog amerykański, autor światowego bestseleru Dżihad kontra McŚwiat):

„Dzisiaj wielkie korporacje, banki, media, potężne partie, rządy walczą o przywileje dla siebie i są w stanie sprawić, że większość ludzi o rozmaitych poglądach i mających zróżnicowane aspiracje – religijni i niewierzący, biedni i ci z klasy średniej, nie mający nic wspólnego z wyżej wymienionymi grupami przywilejów – głosują w wyborach wbrew własnym interesom. Tak długo, jak ludzie – zarówno w Ameryce, jak i w Europie – będą głosować za przywilejami dla wielkich grup, które ich wykorzystują, eksploatują, tak długo demokracja nie będzie w stanie odpowiedzieć na zasadnicze problemy, uporać się z zagrożeniami … Ruchy polityczne i społeczne muszą to w końcu dostrzec” (Z wywiadu udzielonego Arturowi Domosławskiemu, w: „Gazeta Wyborcza – Gazeta na Święta”, 24–26 grudnia 2010).

Jurgen HABERMAS (jeden z najwybitniejszych socjologów współczesnych, kontynuator dziedzictwa słynnej frankfurckiej szkoły „filozofii krytycznej”):

„Im bardziej kurczy się przestrzeń działania rządów i im potulniej polityka ulega temu, co jawi się nieuchronną koniecznością ekonomiczną, tym bardziej kurczy się zaufanie społeczne do pogrążającej się w rezygnacji klasy politycznej” (Z artykułu zamieszczonego w „The New York Times”, za „GW” z 6–7 listopada 2010).

 

*             *             *

W dawnych czasach, kiedy jeszcze słowo „przyzwoitość” znaczyło wiele w każdym zakątku świata, o wojnie decydowało jej urzędowe, dyplomatyczne wypowiedzenie: była ona zatem przedsięwzięciem jawnym. Obecnie ten przymiot został ostatecznie, raz na zawsze odrzucony. Wymienione powyżej narzędzia, kiedyś pozostające w dyspozycji najszerzej rozumianej Dyplomacji – dziś są w bezustannym użyciu, niejednokrotnie bez pełnej kontroli Państw.

Mamy do czynienia z otwartą multi-wojną . Na wielu frontach. Decydują o niej ludzie za plecami Ludności, bez żadnego upoważnienia i bez żadnej kontroli. Nie tylko politycy. Jej skutków nie zna nikt, nawet bezpośredni uczestnicy, nawet decydenci.

Wszelkie dyrdymały o demokracjach, prawach człowieka, obywatelstwie – wobec tej wojny nadają się do śmietnika.