Matryce a manipulacja

2011-10-02 09:07

 

 

Zdarza mi się pisać niejasno, wtedy zrozpaczony czytelnik mnie porzuca albo męczy się drugi, trzeci raz, śląc ku mnie epitety.

 

Teraz jednak uczynię to świadomie, tak bardzo świadomie, jak bardzo nie ogarniam tematu tej notki.

 

Każdy osobnik żyjący, płci rozmaitej, przeżył co najmniej kilka razy w życiu jakąś potworną manipulację. Został wrobiony, oszwabiony, wyszydzony. Przegrał w podchodach, czasem nie wiedząc, że w nich w ogóle uczestniczy.

 

Po takich doświadczeniach tylko człowiek bez serca uniknie myśli, określanych uczenie jako „teoria spiskowa”. Myśli te każą mu się domyślać, że jakieś ciemne siły zza węgła popychają go ku rozmaitym decyzjom i zachowaniom, których on – gdyby był w pełni świadom – w życiu by nie podjął.

 

W takim myśleniu zawsze brakuje jednego, jedynego „dowodu materialnego”, akurat tego, który przesądziłby, ale którego brak powoduje, że cały koncept można obśmiać i upodlić a potem przywołać człowieka do rozumu: nie wymyślaj, tylko opieraj się na tym, co wiesz na pewno.

 

Albo inaczej: nikt nie ma wątpliwości, że Wszystko Co Jest funkcjonuje w jakiś czarodziejski sposób: niby chaos i nierazbiericha, ale jednak wyłania się zawsze jakiś głębszy sens. Ktoś tym sensem zarządza? A może to Opatrzność? I dalejże w koncepty rozpostarte między religijnym Bogiem Jedynym a orwellowskim Wielkim Bratem.

 

Człowiek pobożny, przebywający na Ziemi „po drodze”, kombinuje tak: ON jest wszechwidzący i wszechrozumiejący, jest wszędzie, ma wszelkie prawa dostępu i uprawnienia do działania, bo to wszystko jego jest. Jeśli czegoś nie pojmuję – to znaczy, że jeszcze nie jest mi dane posmakować z Drzewa Mądrości. Niech się dzieje, jak ON przykazał.

 

Człowiek opierający się na materialnej doczesności mówi jednak nieco inaczej: oto niezliczone, nakładające się na siebie okoliczności powodują, że najbardziej nawet zrozumiałe zjawiska i procesy kumulują się w sprawy niepojęte, które dopiero czekają na wyjaśnienie: za każdą sprawą niepojętą stoi jednak ktoś, kto TO pojmuje, a może nawet TO wymyślił.

 

Mój koncept ma na imię MATRYCA i zapisany został we wczesnej młodości, rozwinięty potem.

 

Matryca w moim wyobrażeniu to taka wspólnota i porozumienie, w którym występują trzy aspekty sekretności:

 

1.       Tajemnica przynależności: ktoś, kto funkcjonuje w matrycy, ma bezwzględny zakaz informowania o tym nawet Matki, Żony i Innych Równie Bliskich, a zdarza się, że sam nie wie o swojej przynależności;

2.       Tajemnica celu głównego: pośród rozmaitych zadań, do których się poczuwamy lub do których „ktoś nas skłania”, jest jakiś cel główny, tylko nie sposób go zdefiniować, nawet jeśli mamy już go „na czubku myśli”;

3.       Tajemnica pozycji w strukturze: z czasem nasza osobista rola we wspólnocie – w zależności od tego, jak się sprawdzamy – zmienia się, ale nigdy nie jesteśmy w stanie powiedzieć, gdzie jesteśmy pomiędzy „dołem” i „szczytem”, nawet jeśli jesteśmy „u szczytu”;

 

Świat zaludniają niezliczone twory matryco-podobne: sekretne zakony, mafie, służby specjalne, zmowy korporacyjno-polityczne albo biznesowe czy dyplomatyczne, sprzysiężenia, masonerie. Każdy z tych tworów jest jednak zaledwie matryco-podobny, bo jakiś aspekt sekretności jest tam niedoskonały: awanse, ryty przystąpienia, systemy kar i nagród, podział korzyści…

 

Właśnie, KORZYŚCI!

 

Wszelkie twory matryco-podobne są w jakiś sposób napędzane ludzkim pożądaniem: ktoś czegoś chce i rozmaitymi krypto-metodami chce to osiągnąć skuteczniej niż poprzez jawną, „rynkową” grę. Prawdziwa matryca likwiduje jednak takie przypadki, ocenia je nisko.

 

Matryce działają bezinteresownie: nie pragną ani dobra, ani zła, nie są ani siłami ciemnymi, ani anielskimi. Są co prawda dziełem ludzkim, ale nie są PROJEKTEM, tylko STAJĄ SIĘ. Wsysają różnych ludzi w siebie i odtąd wszyscy „wessani” postępują wedle matrycowej logiki, tyle że jej nie pojmują ani oni, ani ci z zewnątrz, „nie-wessani”.

 

Można sobie wyobrazić matrycę doskonałą, która „zawsze” zachowuje w stanie zupełności wymienione trzy aspekty tajemnicy. Taka matryca może trwać i trwać, dawać rozmaite świadectwa swojego istnienia i aktywności – ale wszystkie razem nie złożą się na zestaw dowodów ich istnienia, choć w ludzkich przeczuciach ich istnienie jest oczywiste.

 

Matryce niedoskonałe to takie, w których jednak „zapomniano” stłumić czyjeś pożądanie, przez to w jakimś momencie rąbki sekretności zostają uchylone: nagle świat się dowiaduje, ocenia z przerażeniem lub zachwytem, a matryca taka przeistacza się powoli we wspominane wyżej sekretne zakony, mafie, służby specjalne, zmowy korporacyjno-polityczne albo biznesowe czy dyplomatyczne, sprzysiężenia, masonerie. I po jakimś czasie wyczerpuje swoją efektywność. Zamiera, najpierw sama matryca, potem jej duch i na koniec wspomnienie o niej.

 

Czytelnik rozumie już chyba doskonale, że dla mnie istnienie MATRYC jest oczywiste. Rozumie też, że nie podam tego ostatecznego dowodu na ich istnienie. Jeśli jednak gotów jest podążać za mną w takim myśleniu – niech nie dziwi się rozmaitym absurdom, tym codziennym i tym porażającym, jakich co niemiara w naszym życiu.

 

 

Kontakty

Publications

Matryce a manipulacja

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz