Mam prawo

2016-01-11 06:50

 

Pewien pan ze smutkiem pozdrowił wczoraj tych, którzy nie popierają wośp i życzył im, by nie musieli korzystać z urządzeń, które dostarczył ta akcja szpitalom. Za życzenia serdecznie i szczerze dziękuję, bo lubię być zdrowym, ale ponura wyższość „smutku” w tych pozdrowieniach burzy we mnie krew, zwłaszcza że niesie podstępne przesłanie społeczne, może nawet ideowe.

Z tym panem (żartuję, jesteśmy od ponad 30 lat na „ty”) miałem kiedyś poważny spór (którego on pewnie nie zauważył): on głosi i praktykuje ideę „bogaćmy się – a cały kraj będzie bogaty naszym bogactwem”, a ja na to „ubogacajmy kraj i to co wspólne, a wtedy wszyscy się na to bogactwo załapią, nie tylko bogaci”. Zapamiętałem ten spór, bo to jeden z tych, które mnie „fundują-konstytuują”, może nawet uczłowieczają.

Bo – w tej konkretnej sprawie – jestem za takim modelem ochrony zdrowia, który wyczerpująco równoprawnie obsługuje wszystkich, nie zdając się na to, że ktoś załata niedostatki, przy okazji robiąc ogólnonarodowy młyn i bogacąc się całkiem prywatnie, co najmniej nieprzyzwoicie. Niech się bogaci, jego sukces, ale niech wobec tego nie ustawia się jako wzorzec filantropii, tylko nazwie swój biznes po imieniu. I sam płaci koszty akcji, a nie wciąga w to młodzież i podatników.

Dla mnie sprawa ma wymiar o wiele szerszy.

Wyróżniam – na własny rachunek, nie narzucając się nigdzie i nikomu z tym myśleniem – pięć figur meta-retorycznych, pięć obszarów symbolicznych polskiego myślenia politycznego.

Pierwszy – to tak zwany mainstream, bardziej lub mniej „obowiązujący” zestaw oświadczeń i deklaracji, oddanie się którym czyni życie spokojnym i podwiązuje wyznawcę pod pojęcie „jednostka pozytywna”. Mainstream niekiedy coś oświadcza i deklaruje wbrew prawdzie, ale mając na uwadze „racje wyższe”.

Drugi – to anty-mainstream, postawa i sposób myślenia aktywnie sprzeciwiający się mainstreamowi, reagujący przeciwnym oświadczeniem i deklaracją na każde, dowolne oświadczenie i deklarację mainstreamu. Anty-mainstream z czasem staje się alergicznym syndromem „nie bo nie”, odmawiając racji mainstreamowi racji dla zasady, bezrefleksyjnie.

Trzeci – to  „inteligenckie filozowanie”, czyli dzielenie włosa na czworo niemal w każdej sprawie, ale przede wszystkim uważanie, by nie być w poglądach zbyt blisko owczego pędu: inteligenccy filozofowie często więc przez mainstream i anty-mainstream szufladkowani bez własnej woli, a na pewno jako wolnomyśliciele nie są łatwo akceptowalni jako „swoi”.

Czwarty – to „mam wszystko w dupie”. Świat jest taki piękny, ciekawy a zarazem paskudny i pełen różnorodnych wyzwań, świetlanych albo i mrocznych, nie warto zajmować się „polityką”. Bywa, że nie chodzi o żadne wyzwania, ale o to, że trzeba co rano mieć na zakupy, zasuwać do pracy i wychować dzieci, a wszystkie „te wasze pierdoły” to jakiś świat z telewizji.

Piąty – to „ale o co chodzi”. Ta figura meta-retoryczna znamionuje ludzi, którzy wystarczająco długo byli bez własnej winy sprowadzani do roli drobiu, trzody, bydła, aby teraz ograniczyć swój „behawior” do najprostszych praw tego świata: karmią to żreć, biją to uciekać, czegoś chcą to gryźć i dziobać, głaszczą – to się zobaczy.

 

*             *             *

Bez zbędnych ceregieli zaklepuję sobie miejsce pośród „inteligenckich filozofów”, którzy każdą wypowiedź „polityczną” zaczynają od słów „to zależy”. Ponad wszelką wątpliwość jestem inteligentem w pierwszym pokoleniu (choć moja Mama była dziewczyną przerastającą rozumem i wrażliwością oraz ofiarnością niejednego dzisiejszego światowca).  Jako nuworysz jestem więc „osobą filozującą” bardziej niż wychowanek rodu z ojców i dziadów elitarnego. Mówię publicznie dużo, czytam też więcej niż przeciętny Polak. Biorę udział w debatach na żywo i poprzez portale społecznościowe. I jeśli to komuś nie odpowiada – nie musi ze mną obcować.

Najwięcej mojej aktywności inteligencko-filozującej – to internet. Ci, którzy mnie „tędy” znają, rzadko kiedy dopuszczają do siebie myśl, że być może nie siedzę 24 godziny przed komputerem, tylko robię coś jeszcze. To naturalny odruch wobec kogoś, kto raz dziennie daje kilkustronicową wypowiedź publiczną, dlatego im to „wybaczam”.

Rzecz w tym, że oglądacze, słuchacze i czytacze mają też odruch upraszczania docierającego do nich przekazu, na przykład poprzez szufladkowanie albo wyłapywanie słów-wytrychów. Dlatego chcę tutaj przedstawić kilka(naście) luźnych myśli i postaw, do których mam prawo, nie godząc się jednocześnie na szufladkowanie.

1.       Mam prawo uważać, że Polska jest w ruinie (dotyczy to gospodarki, stanu Państwa i poziomu obywatelskiej świadomości) – i nie być posądzanym o bezmyślne powtarzanie bzdur;

2.       Mam prawo uważać Owsiaka za szalbierza i naciągacza, a jednocześnie nie być posądzanym o negowanie przesłania filantropijnego, którym się on posługuje;

3.       Mam prawo rozumieć, a nawet wspierać „reformy na rympał” wprowadzane przez najnowszą formację rządzącą w Polsce, nie będąc posądzanym o niedemokratyczność;

4.       Mam prawo uważać, że najpoważniejszym efektem Transformacji jest kolonizacja Polski (i całego regionu środkowo-europejskiego) przez mega-biznes europejski i finansjerę światową, nie będąc zarazem antyeuropejczykiem;

5.       Mam prawo uważać kilkuset dość znanych osobników publicznych za pajaców i to publikować (np. TUTAJ), a przy tym nie łamać prawa, zwłaszcza przepisów o ochronie dóbr osobistych;

6.       Mam prawo bardziej lubić Rosjan i Rosję niż Amerykę z Europą razem wzięte – i nie być posądzanym o to, że wysługuję się „kagiebesznikowi” z Kremla;

7.       Mam prawo uważać zarządzające Polską Państwo (urzędy-organy-służby-legislację) za wrogie Społeczeństwu-Narodowi, nie będąc zarazem szufladkowany jako anarchista czy potencjalny terrorysta;

8.       Mam prawo uważać za przestępców niektóre osoby mające status „podwyższonego zaufania społecznego” – jeśli swojego statusu używają wobec ofiar tak samo, jak przestępcy używają broni i kamuflażu – nawet jeśli nie orzeczono ich winy;

9.       Mam prawo uważać ściągane ode mnie od lat przymusowo podatki jako element umowy Obywatel-Państwo, na mocy której urzędnicy i funkcjonariusze oraz „ludzie budżetów” są moimi utrzymankami, co ich zobowiązuje do myślenia przede wszystkim o Kraju i Ludności;

10.   Mam prawo uważać największą organizacje kościelną w Polsce jako – co najmniej – nie zasługującą na szacunek obywateli – co nie czyni mnie ani bezbożnikiem, ani wrogiem wiernych czy duchowieństwa, ani sekciarzem czy satanistą;

11.   Mam prawo uważać KOD za pomysł z piekła rodem, naznaczony złymi intencjami i „fałszem pierworodnym” – co nie czyni mnie automatycznie antydemokratą albo wrogiem szarych uczestników tej akcji;

12.   Mam prawo uważać, że „system” penitencjarny ufundowany na sieci ośrodków odosobnienia jest najpodlejszym sposobem wykluczania przestępców, bo reprodukującym postawy przestępcze – i nie czyni mnie to przyjacielem zbrodniarzy;

13.   Mam prawo uważać, że fenomen związku zawodowego to najpoważniejsza historyczna pomyłka światowej lewicy, sprowadzająca ją do roli roszczeniowego „udziałowca” w globalnym wyzysku;

14.   Mam prawo uważać i głosić, że ewolucja i kreacjonizm pokrywają się ze sobą jako koncepty utworzenia-stworzenia Wszechświata, Życia i Człowieka – i nic komu do tego;

15.   Mam prawo uważać USA za największego „odgórnego” terrorystę świata i szukać tego przyczyn w genezie tego Państwa (objawianej jako demokratyczna) – co wcale nie czyni mnie terrorystą „oddolnym”;

16.   Mam prawo uważać Europę, Rosję i Amerykę za bankrutów, którzy od dawna stoją na przeszkodzie rozwoju świata, dbając jedynie o swoje globalne przywileje – co nie oznacza, że nie doceniam – minionych – pozytywów, które niegdyś były ich orężem;

17.   Mam prawo sądzić, że Polska jest najlepszym przykładem działania Pentagramu (mega-biznes, mega-media, mega-gangi, mega-służby, mega-polityka) – co nie oznacza, że pochłonęła mnie jakaś spiskowa koncepcja polityczna;

18.   Mam prawo nie akceptować niektórych oficjalnych lub zwyczajowych norm i standardów, nie poddawać się pędom – i wcale nie musi to oznaczać, że się wywyższam lub izoluję albo „wymawiam”;

19.   Mam prawo należeć lub nie należeć, popierać lub nie popierać, przyjmować lub odrzucać, zastanawiać się, krytykować lub chwalić, zabierać głos i żądać doinformowania;

20.   Mam prawo się mylić, mam prawo do błędów, mam prawo się wypowiadać. To prawo wynika z mojej człowieczej kondycji, a taka np. Konstytucja ma obowiązek to prawo zapisać i włączać „tryb” ochrony tego prawa;

21.   Mam prawo nie być ideałem i nie czyni mnie to zerem. Szczególnie mam prawo „należeć” do któregoś z wymienionych na początku symbolicznych obszarów myślenia politycznego;

Mam prawo do szacunku jak każdy i wszyscy, nawet jeśli jestem głupszy i mniej szlachetny od swojego Czytelnika i Rozmówcy;

OK, wystarczy. Mam nadzieję, że choć trochę lepiej jestem teraz rozumiany.