Kradzione racje

2011-10-02 01:18


/wybacz drugiemu, że nie jest tak doskonały jak ty/

 

Pospólstwo jest ze swej natury głupie. Dają temu wyraz coraz bezczelniej politycy wszelkiej maści – i mają rację. Nie ma takiej sztuczki, na jaką nie da się nabrać ciemny lud.

 

Pospólstwo ma jednak mądrość historyczną. Kiedyś napisałem coś, co zatytułowałem „Z czego składa się pogląd”, i wyraziłem się tak:

 

„Pytamy się, po doświadczeniach: kto go rzeźbił, z jakiej go lepiono gliny? Musi przecież nadejść jakaś odpowiedź, ja na przykład sądzę, że składasz się – mój rozmówco…

  • z twoich odpowiedzi na wiele pytań, które ci zadawano od wczesności po starość głuchą, na które odpowiadałeś półgębkiem albo całym sobą, świadom albo i nieświadom, co robisz;
  • z tego, za co cię karała Matka, a za co przytulała. I czy w ogóle miała na to czas dla ciebie;
  • z tych bliźnich, do których przystąpiłeś w latach szczenięcych, a potem przystępowałeś po wielekroć;
  • z tego, co ci masą nieokreśloną osiadło w trzewiach z papki codziennej gazetowo-radiowo-telewizyjno-internetowej, ukraszonej dyskusjami w kolejce z Tłuszcza i w kolejce po strawę;
  • z tego coś uczynił pragnąc i z tego, coś popsuł niechcący;
  • z tego też, coś postanowił;
  • z tego, o czym szeptali twoi rodzice myśląc, że zajęty jesteś misiem pluszowym;
  • z tego, co mówiłeś wczoraj, aby dziś nie wyglądało, że wczoraj sam siebie nie znałeś;
  • z tego, w co brniesz i z tego, z czego zdołałeś się wykaraskać;
  • z tego, co ustanawia ludzi bliskimi tobie;
  • z tego, coś ugrał na gitarze, albo piórem w sztambuchu zapisał;
  • z tego, komu służysz, a komu służyć chciałbyś (może to jest, szczęśliwie, to samo?);
  • z tego, co zbudowałeś sobie na gruncie zdanych egzaminów i zaliczonych semestrów;
  • z tego, na czym zarabiasz i na czym tracisz;
  • z tego, nad czym płakałeś i z tego, co cię raduje;

 

Tak, tak: to wszystko na ciebie działa, kiedy zabierasz głos w sprawach błahych, albo porywasz się na dzieła zamaszyste. Sam najlepiej wiesz, że nie sposób ciebie pojąć ot tak, po pierwszych słowach”.

 

Tak pisałem przedtem. I tego się trzymam.

 

Czy możliwym jest, aby to wszystko razem spójne było i pogodzone wzajem ze sobą? Tak, pod warunkiem, że rządzi tym w naszej duszy, sumieniu, umyśle i sercu nasza osobista Racja. Rządzi na swoją modłę, po swojemu rozłożywszy akcenty. Najintymniejsza część twojej osoby – to Racja właśnie, nikt jej nie pozna i po beczce soli, sam ledwo jej świadom jesteś.

 

Kiedy zaś widzisz, że ktoś ma poglądy wiatrami noszone – znaczy, że wszystkiego co powyżej mu zabrakło, jest jak ta ćma, błędny ognik: im bardziej niepewny, tym bardziej stanowczy w twierdzeniach.

 

Na zbiorową mądrość składają się splecione ze sobą w jedno, nasze słowa, dokonania, niecnoty, pragnienia. Kto je umie odczytać, a jeszcze ma dobrą wolę nas poprowadzić krótszą drogą – ten naszym jest politykiem. Kto zaś swoje ma jedynie na uwadze – ten naszym kosztem żyje.

 

 

*             *             *

W innych okolicznościach pisałem poniższe:

 

„Jacykolwiek jesteśmy, cokolwiek byśmy zrobili – zawsze znajdziemy w sobie ten pierwiastek dobra, usprawiedliwiający nasze najbardziej nawet miałkie i niecne czyny, słowa i myśli. W tym sensie mamy się za bliskich ideału, niekoniecznie na szczycie, ale zawsze tuż-tuż.

 

Doskonałość jednak ma swoje granice, zakreślone przez innych osobników, którzy niby nie dorastają nam do pięt, a nie wiedzieć czemu zadzierają nosa, niektórzy z nich zresztą robią jak najbardziej niezasłużone kariery. Trudno jest pogodzić się z taką niesprawiedliwością Losu, trudno jest powstrzymać się przed pełnymi goryczy aktami słowa i gestu. Właśnie dlatego świat pełen jest ludzi tyleż zawiedzionych w nadziejach i oczekiwaniach, ile walecznych i nieopamiętanych w staraniach o naprawienie domniemanej „skuchy” Losu.

 

Widać z powyższego, jak wiele zależy od tego, co gotuje się w tyglu naszego „ja”, wyposażonego co prawda w rozum i zdolność pojmowania, ale przyprawionego egoizmem wyjątkowym u człowieka pośród innych gatunków. Taka konstrukcja osobowa nie pozwala człowiekowi przejść obojętnie obok faktu pozostawania w tyle: kto po zwierzęcemu godzi się na rolę drugoplanową, na poślednie miejsce, na swój ubogi wizerunek – ten postrzegany jest jako nienormalny, chory, stary lub przegrany. Wypada na margines, i tam dopiero zaczyna się właściwa analiza zarówno własnego „ja”, jak też otoczenia, w którym nie okazaliśmy się warci głównego nurtu. Rodzi się Racja, która prędzej czy później przeistoczy się w Ideową, zawierającą jakąś światopoglądową koncepcję rzeczywistości i w projekty jej przebudowania w taki sposób, aby tacy jak my nie wypadali poza nawias”.

 

W grze wszystkich ze wszystkimi o wszystko mamy więc do czynienia z trojakim „rynkiem”: pierwsza warstwa tej gry skupia tych, którzy są jeszcze przed refleksją, jeszcze nie zostali pokrzywdzeni przez Los, jeszcze trzymają się wartkiego nurtu, jeszcze nie doznali porażki życiowej, choć inne porażki już mają znany im smak. Druga warstwa obejmuje ludzi, którzy na chwilę bądź na dłużej odwiedzili margines, nabrali dystansu do wielu spraw, na inne sprawy patrzą dojrzalej, jeszcze inne dopiero co odkryli. Trzecia warstwa to ludzie, którym rozpacz i bezradność odebrała rozum i rozwagę, którzy na byle słowo czy gest reagują jak zaszczute zwierzę – i sami lokują się na marginesie dziejów. W jakimś sensie uczestnicy drugiego „rynku” są dojrzalsi i mądrzejsi, ale na to uczestnicy pierwszego „rynku” mają argument: przecież nasze jest „na wierzchu”, więc nasza racja jest uprzywilejowana!

 

Tu się zaczyna polityka. Bo czym innym jest gra, a czym innym polityka, choć w potocznym rozumieniu nie ma między nimi różnicy. Oto bowiem gra polega na dążeniu do realizacji różnorodnych celów bez naruszania cudzej substancji, czyli z poszanowaniem reguł. Natomiast polityka polega na osiąganiu celów kosztem innych, czyli na rugowaniu cudzej substancji. Nawet kompromisy polityczne nie oznaczają gotowości do wzajemnego poszanowania, tylko są aktami zawieszenia broni przed następnym „policzeniem szabel”.

 

W polityce najważniejszym przeciwnikiem jest jakakolwiek Racja, tym bardziej Racja Ideowa. Gdyby politycy szanowali Rację, braliby na siebie wielki koszt polegający na wypełnieniu owej Racji treścią praktyczną, to zaś jest dla polityki niebezpieczne podwójnie: nie dość, że energię przeznaczoną na zwalczanie innych poświęcają „bezproduktywnie” na pozytywistyczne, organiczne zajęcia, to jeszcze – czegokolwiek dokonają – narażone jest na złupienie i zniszczenie przez konkurencję. Dlatego lepiej jest podważyć, ośmieszyć, zbrukać czyjąś Rację, jakakolwiek ona jest i skądkolwiek przychodzi, a zwłaszcza jeśli przychodzi „spoza marginesu”.

 

Cokolwiek przychodzi „stamtąd”, wyposażone jest w grzech pierworodny, czerpało z drzewa poznania, zawiera ładunek mądrości, niekiedy niepojętej dla kogoś, kto nie odwiedził marginesu, a na pewno nieporęcznej w polityce, mającej za paradygmat niszczyć wszystko obce, wywyższać wszystko swoje, choćby nijakie i bez treści będące.

 

 

*             *             *

Zróbmy pół kroku do tyłu, nikt nas nie goni. Niemały zbiór doświadczeń i przemyśleń źródłowych niech nie służy nam do agregowania w słowach okrągłych, tylko wybierzmy z niego żywe słowa ważne, esencjalne, pozostałe zaś wykorzystajmy kiedyś odrębnie, nie porzucajmy, bo wszystkie zasługują na uwagę i promocję.

 

Piszę te słowa, bo czuję, że pośród zamieszań przedwyborczych zaczynamy gubić coś, co mieści się w słowie RACJA, powoli zanurzamy się w rutynowe sformułowania, jakie od zawsze można znaleźć w dokumentach programowych każdej poważnej organizacji publicznej (stowarzyszeń, partii, itp.).

 

A sprawy kraju mają się źle: źle rządzona jest nawa publiczna, nierówny jest rozkład sił politycznych (grożąca zawałem przewaga pragmatyzmu oligarchiczno-biurokratycznego, brak poważnej i wiarygodnej lewicy, spłycony wilczy liberalizm, konserwatyzm z kruchty a nie z ludowej tradycji), poszerza się ekonomiczna i polityczna dychotomia między „dołem” i górą”, nie widać mechanizmu samonapędzającego gospodarkę, nie widać przesłanek konstruktywnego ładu społecznego.

 

Na tym tle toczy się hałaśliwa gra polityczna, która – w kontekście powyższego – jest grą o nie-wiadomo-co, tak jest postrzegana przez ludzi, którzy zostawiają pole szalbierzom i szachrajom, politycznym geszefciarzom, odwracają się od wszelkich okrągłych programów i uciekają w ratowanie swojego upadającego statusu, przykrywają własnym ciałem resztki substancji społecznej/narodowej, wyjmowanej cegła-po-cegle i znikającej w paszczy rządzącego Lewiatana. Europa – zdaje się – ma poważniejsze problemy niż pomoc Polsce w jej transformacyjnym kacu.

 

 

*             *             *

W tak wielkim zamieszaniu najwyraźniej widać, najlepsze światło pada na takich, którzy nas zbawiać zechcieli, ale czynią to w przewrotny sposób: patrzą, w którą stronę zamiotło Historię i szybko pędzą na czoło pochodu, wyrywając Rację tym, co ją zawsze mieli, wymachując nią jak swoją, a ona łopoce bezpańska, przechwycona, ukradziona.

 

Nie masz sposobu na takich wydrwi-cwaniaków, którzy interesują się sprawami Kraju i Ludu tylko wtedy, kiedy widzą swoją przedwyborczą pustkę i rutynę. Ich determinacja, by być na czele, i do tego, by nas wciąż okradać z Racji – jest nieskończona.

 

 

Kontakty

Publications

Kradzione racje

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz