Zakleszcz mega-neo-totalitarny

2011-10-12 12:33

 

Zapewne już nudzę swoich Czytelników opowieściami z kategorii KONTESTACJA I MALKONTENCTWO. Mnie natomiast do szewskiej pasji doprowadza to, że mimo wciąż nowych i wciąż poważniejszych dowodów na to, że jest inaczej – dajemy się łapać na propagandę o demokracji, rynku, wolności i ładzie oraz koniecznym optymizmie.

 

Porównajmy dwie rzeczywistości, z których jedna (która?) jest wirtualna, nieistniejąca materialnie.

 

RYNEK

Albo jest swoboda działalności biznesowej, społecznikowskiej, artystycznej, swoboda wypowiedzi, monopole duszone w zarodku, wyzysk demaskowany i likwidowany u zarania – albo cała gra społeczna idzie o tworzenie sobie małych i dużych monopoli, a ta droga o zapewnianie sobie tego, do czego innych nie dopuszczamy

 

DEMOKRACJA

Albo jest wciąż od nowa dla wszystkich równa szansa na sukces i równe prawa w rozmaitych sytuacjach codziennych – albo są dziesiątki lokalnych i systemowych warunków-mechanizmów, z których wyłaniają się kliki, koterie i kamaryle, a prawa ludzkie i obywatelskie są kłopotliwym dodatkiem do prawodawstwa

 

GOSPODARKA

Albo jest tak, że wytwórca-dostarczyciel dóbr, wartości i możliwości w pełni panuje nad tym, co i jak robi oraz nad tym, ile skorzysta na swoich społecznie użytecznych działaniach – albo jest tak, że wszystko robi w okowach prawno-proceduralnych, a ostatecznie jego udział w korzyściach okazuje się „resztą” po tym, jak mu zostanie odebrane

 

OBYWATELSTWO

Albo przeciętny obywatel ma wystarczające rozeznanie w sprawach publicznych (co, kto, gdzie, w jaki sposób, kiedy) i ma w sobie dobrą wole wciąż poprawiania tych spraw ku lepszemu – albo nie ma takiego rozeznania, za to ma zastępczą papkę, której nie rozumie, a do tego nastawiony jest nieufnie, nie ma gotowości do poświęcenia się dla publicznego dobra (wtórny analfabetyzm obywatelski), zatem jego obywatelstwo staje się jedynie „rejestrowe”: informuj o stanie majątkowym, płać podatki, akcyzy i opłaty oraz kary, głosuj nawet jeśli nie wiesz o co chodzi, bądź pokorny w nadziei ochłapu

 

PAŃSTWO

Albo stanowi kompetentny, służący ogółowi kompleks urzędów i organów zarządzający czterema kluczowymi meta-systemami (administracja, infrastruktura, finanse, grupy interesów politycznych), nadzorując aby te meta-systemy mnożnikowały soczystą, treściwą naturalną żywotność ekonomiczną – albo stanowi „uodgórnioną” esencję Nomenklatury obsadzającej kadrowo cztery meta-systemy na mocy skrywanych przed Ludnością kompromisów politycznych, zbrojącą się w nadzwyczajne prerogatywy wobec Ludności (w tym przemoc, przymus, wykładnię prawa, reprezentację), nastawioną ekploatatorsko wobec Kraju i Ludności, nie poczuwającą się do żadnych obowiązków i zobowiązań

 

PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

Albo wynika z naturalnej żywotności ekonomicznej, wyżywa się w dążeniu do zaspokojenia potrzeb społecznych za proporcjonalnym i ekwiwalentnym wynagrodzeniem – albo sprowadza się do pozycjonowania (klient versus dystrybutor) w grze wszystkich ze wszystkimi o wszystko, nastawionej na monopolizację i ekploatatorską kontrolę wszelkich nisz życiowych, społecznych, porzuca kłopotliwe potrzeby społeczne na rzecz „zaklepywania” sobie dochodów i innych wartości w sposób lobbystyczno-polityczny

 

SAMORZĄD

Albo oznacza w pełni dobrowolne i w pełni swobodne oraz w pełni świadome organizowanie się „oddolne” dla celów ad hoc lub bardziej trwałych, oparte na public collection, ze zrozumiałymi i partnerskimi wewnętrznymi mechanizmami wyłaniania przywódców, postępowania w różnych sprawach, określania wspólnych celów i zadań, reprezentowania wobec innych wspólnot, „kariery” środowiskowej, przestrzegania norm zachowania i współżycia, podziału obowiązków, udziału w korzyściach, wewnętrznej dyscypliny – albo zarówno powstawanie takich organizacji, jak też ich funkcjonowanie a nawet los – pozostają w gestii Państwa albo jakiejś kliki, koterii, kamaryli, zarówno w sprawach organizacyjno-proceduralnych, jak też kadrowych i finansowo-materialnych

 

CODZIENNOŚĆ

Albo jest tak, że każdy człowiek, rodzina, mikrospołeczność, wspólnota, mają poczucie możliwie największej swobody działania i kształtowania swojej rzeczywistości – albo są rugowane poza tzw. bezpośrednią kontrolę społeczną, a w jej miejsce mają procedury, normy, standardy, certyfikaty, koncesje i całą papierologię, bez której ich życie stacza się w kontrolowaną „skądś” i poddaną presji, związaną z nieznanym ryzykiem porażki (w tym bankructwa), zagrażającą karami i represją, paradoksalną nielegalność, choćby to życie było szczere, otwarte, uczciwe, nastawione na dobro

 

Tylko nie komentujcie, że prawda leży pośrodku: ja piszę o procesach i tendencjach, a te się w Polsce nie chybią od lewa do prawa, tylko idą w konkretnych kierunkach.

 

Powyższe zatem konfrontuje rzeczywistość rynkową, obywatelską, humanistyczną, samorządną, prospołecznie przedsiębiorczą, demokratyczną, gospodarną – rzeczywistości wręcz przeciwnej, sterowanej przez wyalienowane Państwo, wyrodzone ze społeczeństwa i przeciwstawiające się mu ciemiężycielsko.

 

Jest tylko kwestią „ucywilizowania”, czy owa przeciwstawność polega na jawnej dyktaturze, czy na niezliczonych przepisiątkach i okolicznościątkach oraz interpretacyjkach, składających się w sumie na ewidentny totalitaryzm, chętnie przytaczający owe „ątki” na dowód, że totalitaryzm to nieprawda.

 

Zawsze powstaje pytanie: gdzie kończy się losowo-przypadkowa suma błędów, wypaczeń, sprzeniewierzeń – a gdzie zaczyna się systemowo-ustrojowa norma, „pod którą” kształtowany jest „człowiek systemu”.

 

Sądzę – i od dawna to ogłaszam – że w Polsce jesteśmy już dawno po drugiej stronie, gdzie rozmowy o przypadkowo-losowych pomyłkach, które można załatać, są bajkami nie z tego świata.

 

Mam pewność, że im ktoś lepiej usytuowany w tej rzeczywistości przedstawianej w drugiej części akapitów – tym większe jego szczere przekonanie (albo cyniczna skłonność do łgarstwa), iż ma do czynienia z rzeczywistością przedstawianą w pierwszej części akapitów.

 

Ten paradoks nazywam ZAKLESZCZEM MEGA-NEO-TOTALITARNYM. Powtórzmy: zamiast naturalnej rzeczywistości mamy rzeczywistość „uporządkowaną” totalitarnie, a jej podstawową siłą jest przekonanie tych, co są w nią uwikłani jako beneficjenci, iż jest ona naturalna: tym większe przekonanie, im lepsze usytuowanie. W tej sytuacji „doły”, w sposób oczywisty uciśnione i uciemiężone – nabierają przekonania (zresztą, nie bez pomocy „totalitarystów-propagandystów”), że są same sobie winne, i popadają w apatię, najgorszą formę wykluczenia.

 

Intuicja mi podpowiada, że przybywa nam ludzi w dwóch przeciwnych formacjach: tych cichych z przetrąconym kręgosłupem, którzy już tylko chcą świętego spokoju za wszelką cenę, boją się jakiegokolwiek „podskoku” w obawie przed utratą resztek stabilizacji (ci deklarują w badaniach udawane zadowolenie) – oraz tych, którym nawet taka cicha mikro-stabilizacja nie jest dana, bo ich okropna rzeczywistość dopada poprzez Więcierze Mętne, poprzez czyjeś Rwactwo Dojutrkowe, poprzez bezczelne działania urzędników, funkcjonariuszy, windykatorów, strażników, kontrolerów, przełożonych. Zatrzaski Lokalne (gdzie wszystko jest już poukładane „pod swoich”) wychodzą ze swoich sekretnych okopów i nor, zaczynają być toksyczne, agresywne wobec ludzi, łase na ich dobra, bo zaczyna im (tym Zatrzaskom, lokalnym układziątkom) „brakować do pierwszego”.

 

Kiedy rzeczywistość kuleje, jak w Polsce od zawsze, to wytwarza się taka nić porozumienia między My i ONI: my wiemy, że oni nie realizują swoich zadań i w rzeczywistości nas skubią, ale zostawmy to, dobrze że mamy swoje mikro-nisze – oni zaś wiedzą, ze my nie wszystko robimy jakby należało, ale jesteśmy im przydatni, więc stosują margines tolerancji. Tak jest w pracy, na ulicy, wszędzie, gdzie występują relacje MY-ONI. Ale bywa, że „z głodu” uruchamiany jest alert (np. dziura budżetowa każe wszystkim szukać oszczędności i dodatkowego haraczu, albo zbliża się kontrola czy jakaś inna poruta jest): wtedy ONI stają się formalistami, przestają tolerować nasze „coś po swojemu”. Nie mamy wyjścia, rzeczywiście „naciągamy”. Jeśli się nie podporządkujemy – stracimy na tym. Z drugiej strony moglibyśmy tak samo potraktować ONI-ych, wszak tam też nie wszystko jest w porządku. Ale wtedy zostaniemy „przećwiczeni”, może nawet „oddaleni”, pozbawieni mikro-stabilizacji – i nikt się ze strachu za nami nie ujmie.

 

Tak wygląda ucisk mega-neo-totalitarny.

 

Nie umiem powiedzieć, gdzie jest społeczny „próg nasycenia” niezadowoleniem z takiego stanu rzeczy. Profesora J. Czapińskiego DIAGNOZA SPOŁECZNA 2011 wskazuje, że jeszcze nie nastąpiło przewartościowanie paradoksalne, kiedy to coś, co wczoraj darzymy plusem licząc, że sami na tym skorzystamy, nagle odkrywamy jako coś zdecydowanie negatywnego. To są procesy psycho-mentalne.

 

W najbliższym czasie – sądząc po zmianach w obszarze top-polityki – wybuchnie fala takich psycho-mentalnych przewartościowań, na którą zostanie nałożona „czapa” państwowych (ustrojowo-systemowych) represji pacyfikujących. Spod jej nieszczelności będą wypełzać ludzkie i społeczne bunciki i bunty. Nie wszystkie da się ogarnąć państwową represją.

 

A potem – niech się dzieje wola Nieba.

 

 

Kontakty

Publications

Kleszcz mega-neo-totalitarny

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz