Każdy kiełek ma wrażą żuchwę

2010-02-20 23:38

 

KAŻDY KIEŁEK MA WRAŻĄ ŻUCHWĘ

/tego możesz być pewien, że kiedy tylko się czegoś dorobisz, na pewno znajdą się amatorzy całkiem pewni, że to oni nad tym wszystkim czuwali/

 

Świat nasz zapełnił się organizacjami niosącymi szlachetną pomoc: ci dbają o głodne dzieci z Bieszczadów, ci znowu o wilki z tychże Bieszczadów, które podbierają biednym dzieciom zwierzynę, tamci wspierają służbę zdrowia drogimi urządzeniami, organizując wielotysięczne spędy, na których młodzież traci zdrowie poprzez alkohol, seks i narkotyki, jeszcze inni niosą humanitarną pomoc po całym świecie, odbierając tym samym pomoc naszym rodzimym nieszczęściom. Ktoś wspomaga kobietki-amazonki, jeszcze ktoś inny czaplę siwą, na której terenie chce rozlokować się ten od urządzeń medycznych. Następnie ktoś wspomaga czytelnictwo wiejskie, ale aby tego dokonać, na siedzibę bierze sobie niegdysiejszy dworek, w którym jeszcze niedawno było przedszkole. Aby wesprzeć wysoką kulturę w wielkim mieście, ktoś za grosze wykupuje w środku tego miasta park i buduje w nim pasaż handlowy.

Od lat w bystrych umysłach powstaje niejasne wrażenie, że nawa polityczna nie tylko wspomaga, ale wręcz żyje w symbiozie z nawą humanitarną: politycy robią wszystko, by poszerzał się obszar potrzeb humanitarnych, ekologicznych, zdrowotnych, edukacyjnych, kulturalnych, aby po prostu kraj popadał w nędzę: wtedy budzą się humanitarni i podnoszą larum, urządzając nachalne akcje, w czasie których nawet w domu strach jest siedzieć, bo cię dopadną i sprawdzą, czy masz już serduszko, krzyżyk, wstążeczkę, naklejkę. Ileż to scen można zaobserwować, że jakaś pani w starszym wieku, która dwieście metrów wcześniej ofiarowała właśnie sumę przeznaczoną na obiad, a teraz próbuje się wytłumaczyć przed następną skarbonką, że nie jest w stanie tego udowodnić, ale na pewno już oddała narodowi co mu się należy, słowo honoru, zaklina się. Może ustąpią.

System obiegu wdowiego grosza w Polsce jest nieskomplikowany:

-                              najpierw od średnio zamożnych i wcale niezamożnych ściąga się podatki i różnorodne opłaty, w ostateczności podwyższa się opłaty życiowe (czynsz, energia, itp.): od zamożnych podatków nie da się ściągnąć, bo mają oni wiele dowodów na to, że są najubożsi w kraju;

-                              potem z tych wyciśniętych z narodu sum tworzy się budżet pod pozorem systemowego rozwiązania spraw cywilizacyjnych: mieszkania, szkoły, szpitale, nauka, kultura, bezpieczeństwo, część tego budżetu od razu odsyła się do para-budżetów, pozostających pod jakąkolwiek kontrolą społeczną (np. agencje, fundusze itp.);

-                              następnie budżet ten jest zjadany przez biurokrację, która przybiera odpowiednie nazwy: urzędnik jestem od spraw takich jak: mieszkania, szkoły, szpitale, nauka, kultura, bezpieczeństwo, dlatego resztek nie starcza na te sprawy, przeważnie cierpią na tym ci, co płacą podatki i inne opłaty;

-                              wtedy żony i krewni tych, co nie płacą podatków albo tych, co są ważnymi urzędnikami, a niekiedy przypadkowi ludzie, zakładają organizacje pożytku publicznego dla uzupełnienia tych niedoborów;

-                              organizacje te, szlachetne i dobre, z pomocą polityków, ważnych urzędników oraz tych, co nie płacą podatków, szybko uzyskują zgody na różne czynności pośród ludu, otrzymują też bezpłatne miejsce w mediach masowych i na tablicach ogłoszeniowych wielkich miast, więc wszędzie jest o nich głośno, że one takie dobre i szlachetne;

-                              kiedy już w kraju wiadomo, że nie wypada przejść obojętnie obok puszki i różnych zbieraczy, że nie wolno odmówić, bo to be – wtedy ci co płaca podatki chowają się w swych twierdzach z domofonami, czarcimi zapadkami i ochroniarzami, a wolontariusze z tych dobrych organizacji wysypują się na ulice i do różnych tłumnych miejsc;

-                              ci, co płacą podatki i inne opłaty, bo nie umieją inaczej albo maja swój honor, są teraz dodatkowo „kasowani” na okoliczność spraw, które już uprzednio opłacili i z których nie korzystają, bo zabrakło, i choć przeczuwają jakiś szwindel, nie są w stanie odmówić uśmiechniętej acz nachalnej młodzieży;

Do różnych praw ekonomicznych, szczególnie tych odzwierciedlających ekonomiczne zachowania społeczne, dołóżmy nowe PRAWO WDOWIEGO GROSZA, które brzmi następująco: na wszystko, co zrobisz dobrego, czuwa już wiele głodnych politycznych gąb, ale nie są to niemowlęcia, tylko starzy przebierańcy: załamują ręce nad jakąś biedą, którą sami sprokurowali, a kątem oka patrzą, czy jesteś skłonny dać ofiarę w postaci wdowiego grosza, własnoręcznego czynu, używanego ciucha: zanim załatają tę biedę twoim kosztem, to jeszcze obłowią się sami, bo taka jest ich natura.

Prawo wdowiego grosza powoduje przede wszystkim takie skutki, że ktokolwiek chciałby te chore sprawy załatwić w ten sposób, aby wystarczyło po prostu podatków i opłat – traktowany jest niemal jak wróg publiczny. Zauważmy bowiem, komu on działa na szkodę:

a)                          tym, co nie płacą podatków i innych opłat, potrafią bowiem udowodnić, że ich na to nie stać;

b)                         urzędnikom karmiącym się z budżetu;

c)                          żonom i krewnym oraz dobrym znajomym urzędników, polityków i tych, którzy nie płacą;

d)                         mediom, które chcą się popisać, jak dbają o sprawy nie załatwione i o ludzi pokrzywdzonych przez los;

e)                          organizacjom charytatywnym i podobnym, które dzięki swoim akcjom prosperują jak najlepsze firmy;

f)                          wolontariuszom, którzy nawet jeśli sumiennie rozliczą się ze swoich zbiórek, to przecież kilka razy w roku mają oczyszczające duszę zajęcie;

g)                         na koniec – samym pokrzywdzonym, którzy mimo całego tego świństwa oczekują choćby na takie fałszywe wsparcie;

h)                         wszystkim, którzy dają się nabrać na prawo wdowiego grosza i nie chcą zrozumieć, dlaczego taki ktoś chce zlikwidować takie wspaniałe akcje, choć tak samo mają nie najlepszą opinie o politykach i tych, co nie płacą;

Podkreślmy więc jeszcze raz: ktoś, kto prawo wdowiego grosza czyni obszarem swoich satysfakcji, zawsze rzuci się do gardła ktosiowi, kto prawo wdowiego grosza chciałby uczynić nieważnym, nie obowiązującym, oddalonym. Kopernik (a po nim – ale to eponimia – Gresham) sformułował prawo o tym, że zły pieniądz wypiera dobry z rynku, bo tak jest wszystkim lepiej. Prawo wdowiego grosza jest rozszerzeniem prawa Kopernika na obszar funkcjonowania budżetów publicznych.

Spróbujcie coś zrobić dobrego, sensownego, praktycznego, obarczonego myśleniem pro publico bono: dadzą wam odpór wszyscy, którzy na nawie publicznej osiedli i uwili tam sobie nawet nie gniazdka, tylko całe gospodarstwa. Zacznijcie od Ordynackiej, która z jednej strony dysponuje kadrami wykształconymi i przećwiczonymi w działaniach publicznych, z drugiej strony dysponuje całą drużyną prawodawców i urzędników zdolnych pomysły tych pierwszych wdrożyć w życie.

Każdy wyhodowany przez was kiełek napotka – nawet tu – wrażą żuchwę, która go pożre, zanim zielone rozkwitnie.