Jak to w koszarach. Regulacja a swoboda

2012-05-11 07:22

 

To, co w Polsce najbardziej uwiera Obywateli (czyli szaraków) oraz Przedsiębiorców (czyli biznesmenów, artystów, społeczników) to gęstniejąca sieć regulacji, rosnąca lepkość legislacyjnej mazi, nieprzyjazne „warunki pogodowe”. Wszystko to zamyka nas w jakichś pudełkach, z których niewiele widzimy, w których niewiele możemy.

  1. Regulacje mają za „zadanie” ułatwić Państwu zarządzanie Krajem i Ludnością: świat jest różnorodny i jako taki trudny do opanowania, ale jeśli się go „sprasuje” według swojej (państwowej) miary – to wtedy już jest łatwiej. Patologią takiego myślenia jest to, że po nałożeniu takiej legislacyjnej kratownicy (niby południków i równoleżników na globus) Państwo zaczyna zarządzać nie Przedsiębiorcami i Obywatelami, tylko „rubrykami”, co odczłowiecza i wirtualizuje, odrealnia wszelkie relacje;
  2. Lepka maź legislacyjna ma za „zadanie” unieruchomić Obywateli, Przedsiębiorców i wszelkie ich związki, aby – raz wdepnąwszy w „system” – nie zdołali się od niego uwolnić ani w sensie „odcięcia się”, ani w sensie „partnerstwa”: lepka maź legislacyjna czyni ich więźniami „systemu”, zależnymi od dobrej czy złej woli urzędów, organów, służb, agend, urzędników, funkcjonariuszy, plenipotentów, przełożonych, itd., itp., bez wpływu na „uprząż” i bez możliwości podmiotowej, skutecznej interwencji, mogą co najwyżej prosić;
  3. Nieprzyjazne „warunki pogodowe” wywiedzione są przede wszystkim z pogardy dla Obywateli i Przedsiębiorców, wszechobecnej w Państwie i jego „okolicach”. Nie jest to pogarda emocjonalna, oparta o negatywne doświadczenia: jest ona „bezosobowa”, wynika wprost z usytuowania  urzędów, organów, służb, agend, urzędników, funkcjonariuszy, plenipotentów, przełożonych, itd., itp. w tzw. „systemie” (ustroju). Jest to więc pogarda, którą spreparowało bezpośrednio Państwo, bo to ono – poprzez prawo – jest szafarzem usytuowań;

Słowo „koszary” potocznie kojarzy się z obmurowaną jednostką mundurową. Kiedy jednak dobrze się wczytać w trzy powyższe punkty – można dostrzec „koszary” niemal wszędzie: na wzór koszar zorganizowane są nie tylko armia i policja, ale też szkoły, wielkie zakłady pracy (niekiedy małe), urzędy, szpitale(!), domy dziecka, poprawczaki, do tego wszelkie systemy „usługowe” (przede wszystkim infrastrukturalne i finansowe). Opresja liszajami ocieka tam ze ścian.

 

Podstawowym wyróżnikiem „koszarowości” jest bezwzględne egzekwowanie swojej woli – niezależnie od jej legalności i sensowności – przez „górę” kosztem „dołów”. Wyróżnikiem towarzyszącym jest budżetowość: jeśli podmiot jest uczestnikiem gry rynkowej i musi elastycznie uwzględniać zmienne potrzeby rynkowe – okazuje się mniej koszarowy, natomiast jeśli podmiot jest monopolistą w „swojej” dziedzinie – wtedy bardziej interesuje się swoim budżetem niż „rynkiem”, powszechnym rozwojem, powodzeniem klienta, konsumenta, interesanta, kontrahenta. To właśnie wokół podziałów i przydziałów budżetowych tworzą się rozmaite „fale”, mobbingi, alerty, kampanie, nagonki.

 

Tam gdzie to jest możliwe – stosunki koszarowe przenoszone są „na zewnątrz”, ku bogu ducha winnym Obywatelom i Przedsiębiorcom. Najbardziej biegli w tej sztuce są policjanci, urzędnicy skarbowi, urzędnicy administracji, „naganiacze” pułapek finansowych i usługowych – czyli ci, którzy mają wciąż i licznie do czynienia z „szarym człowiekiem”. Wtedy – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – całkiem „oddolny” policjant, funkcjonariusz, urzędnik – odkrywa, że „petent”, „interesant”, „klient”, „personel” – ustawiony jest o niebo niżej od niego, więc przenosi na nich „falę”, która dotychczas kończyła się na nim (patrz: hierarchia dziobania).

 

A przepisy regulujące gęstnieją, lepkość mazi wzrasta, „warunki pogodowe” sprzyjają „górze”. Zatem już nie tylko wyspy koszarowe jak rodzynki tkwią w rynkowej rzeczywistości, ale to rynkowość zakleszcza się w coraz mniejszych niszach. Koszarowość wypełza z koszar i staje się „normalną” rzeczywistością. Reakcja Obywateli i Przedsiębiorców – w oczywisty sposób nasączona roszczeniem powrotu do normalności – okazuje się wroga, bo powrót do normalności, to zarazem powrót „szeregowców” z tych koszarowych instytucji do roli „tych ostatnich”. Okropność! Po moim trupie! Produkuje się więc masowo „miejscowe obyczaje” (tu się to tak robi, nie inaczej, proszę pana, proszę się podporządkować!). Byle utrzymać status "pana sytuacji".

 

Dlatego ze strony „tych ostatnich” zwykły Obywatel i Przedsiębiorca doznają najwięcej upokorzeń, utrudnień, swoistej zemsty za ich małość i za ich kompleksy. Wszyscy razem wymagają współczucia, co nie zmienia podłości i plugawości samego zjawiska koszarowości.