Intrygująca twarz Marceliny

2017-04-26 18:31

 

Człowiek, któremu ufam i którego wzrastanie z przyjemnością obserwuję od lat – wskazał swoim FB-znajomym wywiad z Marceliną. Współzałożycielką, pomysłodawczynią socjaldemokratycznej partii, która tak zagrała w 2015 roku, że ani ona nie dostała, ani jej „starsza siostra” się nie załapała.

Wywiad: https://www.rp.pl/Plus-Minus/302029880-Marcelina-Zawisza---Jesli-nie-zabilby-mnie-rak-umarlabym-z-glodu.html#ap-5

Dawno tak się nie głowiłem nad cudzym potokiem myśli. Pamiętam, jak przed laty śp. Dr Mieczysław Krajewski stał się obiektem moich – nieco prześmiewczych – dociekań, skąd on tak wszystko wie, że zawsze trafia w sedno (to samo W. Młynarski zaśpiewał lepiej ode mnie: https://www.youtube.com/watch?v=Y0N46aDPf2M ). Marcelina mówi składnie, ma refleks i poukładane swoje racje. Boksować się z nią – to tak jakby zarzucać facetowi w dobrym garniturze, że ma nierówną opaleniznę na plecach. Głupie, i naraża się człowiek na śmieszność.

Podpisałem się pod linkiem na FB:

„Przeczytałem wywiad uważnie, czasem wracając do jakiegoś akapitu. Jak już się domacam, co mi w nim spokoju nie daje – to napiszę. W każdym razie nie taki jej wizerunek znam”.

W odpowiedzi inny zacny Czytelnik zauważył:

„Z zaciekawieniem czekam na Twoje uwagi”

Sięgam więc – aby jakoś „zatrybić” – po różnice życiorysowe. Marcelina jest o 32 lata młodsza ode mnie. czyli:

Marcelina szła do pierwszej szkoły, kiedy Rzeczpospolita została „znormalizowana” przez „siłę wyższą” – spory nadal nie milkną

Ja szedłem do szkoły, kiedy Gomułka „wymiatał”, a za kilka lat sprokurował dziadowski rok ’68 i jego też „wymiotło”

Marcelina stawała się „homo civicus”, kiedy Transformacja już trwale przeorywała ludzkie wyobrażenia o sprawiedliwości

Ja dojrzewałem jako obywatel i społecznik w przestrzeni gierkowskiej, pod rządami państwa opiekuńczego, a politycznie nad-opiekuńczego

Marceliny zmartwieniem „dorosłym” jest znalezienie takiej niszy życiowej, gdzie będzie miała choć minimum stabilności i zakotwiczenia

Moim zmartwieniem jako człowieka dojrzałego było znalezienie takiej koncepcji destabilizacji „skorupy” państwowej, która posłuży wszystkim

 

Nawet zważywszy tych kilka różnic – Marcelina MUSI mieć inaczej niż ja poukładane w głowie, sercu, duszy i sumieniu.

Marcelina głosi – i wpisuje się tym w główny pakiet ideowo-polityczny swojego ugrupowania – postulat pełnego zatrudnienia, przy czym zatrudnienie to nie może być – woła – „śmieciowe”, ale takie „na poważnie”, kodeksowe.

Nie mniej niż 10 lat temu głosiłem: któregoś dnia obudzą się – dziś 25-latkowie, a po obudzeniu 40-latkowie – i stwierdzą, że pół życia przepracowali, a nie mają w ZUS ani jednego dnia zaliczanego do emerytury. I wtedy się wk…ią, i będzie jakaś zmiana ustrojowa potrzebna.

Marcelina obudziła się w dwa razy krótszym czasie. Ale nie proponuje zmian ustrojowych (np. minimalnego dochodu gwarantowanego), tylko upiera się przy XX-wiecznych „zdobyczach” ludu pracującego.

Ja wam powiem, czym różni się socjalizm, socjaldemokratyzm i komunizm:

1.       Komunizm powiada, że najlepszy będzie świat, rządzony przez świadomych, kompetentnych, samorządnych obywateli: ich samo zarządzanie spowoduje, że niepotrzebne staną się państwowe urzędy, organy, służby, legislacja, w tym sensie Państwo obumrze, tracąc stopniowo swoje prerogatywy, immunitety, regalia. Komunizm ma zatem wiele wspólnego z Duchem Wspólnotowym, wyczerpuje wszelkie przesłanki „religii współ-obywatelskiej”, zwłaszcza z obywatelskością „w narodzie” nie jest najlepiej, wolimy żyć „pod rządem”;

2.       Socjalizm powiada, że z koniem kopać się nie warto, zatem skoro kapitaliści pourządzali świat po swojemu, to trzeba abdykować, zabrać z tego źle urządzonego świata tyle zabawek ile się da – i budować świat równoległy (wzajemnictwo, gromadnictwo, spółdzielczość, samorządność, samopomoc, dobrosąsiedztwo). Ten świat równoległy (état parallèle) nie dąży do rewolucji, liczy na to, że budowany świat „sprawiedliwej wspólnoty sprawiedliwych wspólnot” wyprze niesprawiedliwy świat kapitalizmu, wbrew „prawu” Kopernika-Greshama;

3.       Socjaldemokratyzm powiada, że „umowy zobowiązują”: skoro w procedurach powszechnie znanych jako demokratyczne (wolne wybory, instancyjność decyzji, rozwiązania konsultacyjne, swoboda organizowania się i wypowiedzi), zwyciężają formuły typu „zwycięzców nikt nie rozlicza” oraz „duży może więcej” – to trzeba i można działać poprzez postulaty takie jak „podziel się zyskiem, kapitalisto”. Najlepszą ilustracją tej postawy jest ordoliberalna „społeczna gospodarka rynkowa”, która falą przeszła swego czasu przez Europę;

Kiedy się mówi, że się jest socjaldemokratą, a nie jest się komunistą – to się bierze odpowiedzialność za swoje słowa.

Kiedyś jeden z synów byłej Wice-Marszałkini Sejmu, kiedy zabrakło mu argumentów w rozmowie, zauważył rezolutnie: OK., Jaśku, ale ty umrzesz 30 lat wcześniej niż ja i wtedy racja tak czy owak pozostanie przy mnie.

Może to nie było najbardziej taktowne, ale racji trudno odmówić. Marcelina – której życzę zdrowia i wiem co mówię – przeżyje mnie o co najmniej 40 lat, więc dożyje chwili, kiedy jej dzisiejsze postulaty w sprawie ustroju gospodarczego okażą się nic nie warte. A to dlatego, że pakiet zabezpieczeń socjalnych „dla ludu pracującego” wdrażał i jako pierwszy testował akurat nie Marks, nawet nie socjalista, i nawet nie socjaldemokrata, tylko Bismark. Marcelina sama mówi, że nie korzysta z propozycji marksowskich, tylko z „zachodnich” dobrych praktyk.

Żeby nie grzebać w źródłach, zacytuję Pedię:

1.       Bismarck wprowadził emerytury, ubezpieczenia następstw nieszczęśliwych wypadków, opieki medycznej i ubezpieczenia od bezrobocia. Zdobył konserwatywne wsparcie, podciął slogany socjalistów. Socjaliści zawsze głosowali przeciwko jego propozycjom. Jego paternalistyczne programy zyskały poparcie niemieckiego przemysłu, ponieważ ich celem było zdobycie poparcia klas pracujących dla imperium i zmniejszenie odpływu emigrantów do Ameryki, gdzie płace były wyższe, ale opieka społeczna nie istniała. Politycznie miał pozyskać Partię Centrum, która reprezentowała pracowników katolickich, ale socjaliści pozostali wrogo nastawieni;

2.       System opieki społecznej, wprowadzony przez Bismarcka, zwolnił ludzi z konieczności przedkładania lojalności względem swojego rodzinnego klanu (który poprzednio gwarantował opiekę członkom rodziny niezdolnym do pracy), ponad lojalność wobec państwa. Niemcy mogli poświęcić wszystkie swoje siły na pracę na rzecz państwa, bo mogli ufać, że w przypadku choroby, wypadku lub na starość państwo się nimi zaopiekuje;

Zatem już mniej-więcej wiem, co mi „nie pasowało” w tym jej wywiadzie: Marcelina mówi, że jest socjaldemokratką, a w rzeczywistości jest konserwatystką a’rebours. Prawie mylę ją z Piotrkiem Szumlewiczem, który pracuje w federacji związkowej, ta zaś wywiesiła onegdaj na swojej siedzibie hasło „Wasze zyski wzrosły o tyle, a nasze płace wzrosły mniej, więc jest nie-teges”.

Ugrupowanie, którego współ-matką jest Marcelina – uchodzi za takie, które lubi działać w pojedynkę i chodzić opłotkami lewicowości. Ustawia się wobec „postkomuny” (np. SLD) i wobec „flibustierstwa-podskakiewiczostwa” (np. Ikonowicze, Ziętki) w pozycji wszech-czującej Pytii, której dane jest wiedzieć najlepiej.

No, pewnie. Przecież tacy jak ja i tak wcześniej wymrą…