Haratanina

2012-06-11 07:49

 

Jeszcze tylko dwa mecze i Polska zastygnie w pozie zdziwionej ofiary „capcarapcap w biały dzień”, wtedy dopiero pogodzi się z trudną do zaakceptowania postawą, jakiej oczekuje od niej piłkarska Europa, na czele ze współrządzącą kontynentem partią o nawie UEFA. Rola ta nazywa się:

 

  • Przygotujcie nam imprezę, najlepiej lepszą niż inni przygotowali;
  • Ugośćcie nas tak, byśmy czuli się jak w domu;
  • Dopilnujcie porządku przed, podczas  i po;
  • Oddajcie wszystkie potrzebne obiekty w zarząd UEFA na czas imprezy;
  • Postawcie kraj na „baczność, wszyscy do oklasków” na czas imprezy;
  • Bierzcie odpowiedzialność za wszelkie niedoróbki i błędy;
  •  

W nazewnictwie dziennikarskim nazywa się to „gospodarz”, ale w dokumentach stoi jak byk ORGANIZATOR. Wykonawca zlecenia.

 

Doprawdy, mało jest imprez, niosących ze sobą tyle poważnego ryzyka z każdej strony, do których wiadomo, że się dopłaci poważne sumy, a o które ORGANIZATORZY ubiegają się, jak o najlepszy kąsek.

 

Jak na razie spełniło się kilka poważnych ryzyk:

  1. Planowany koszt obiektów Euro 2012 został poważnie przekroczony, przy czym wykonano pokazowe minimum(stadiony i niektóre dojazdy-dochody oraz nie wszystkie obiekty okołostadionowe);
  2. Infrastruktura (głównie drogowa), dla której Euro 2012 miało być pozytywnym katalizatorem – prezentuje się marnie, niedoróbkowo i tymczasowo, zaowocowała już aferami;
  3. Państwo zostało przestawione na Euro 2012, kosztem „rutynowych”, bardziej potrzebnych projektów i programów, choć Euro trwa kilka tygodni, a pokiereszowane w ten sposób programy – są lub powinny być wieloletnie;
  4. Jesteśmy właśnie w trakcie spełnienia się najpoważniejszego ryzyka: optymizm w narodzie gwałtownie spadnie za kilka dni, tym samym radykalnie wzrośnie skłonność do wypatrywania tego, co przykre w stanie państwa i Gospodarki;

Przyznaję się: miałem niemal pewność, że ze względu na widoczną gołym okiem nieudolność Rządu w wielu sprawach oraz pęczniejące społeczne niezadowolenie Ludności z kolejnych mankamentów i uciążliwości życia codziennego – mistrzostwa nie odbędą się, albo odbędą się „pod specjalnym nadzorem”.

 

Przesuwam tę pewność na okres lata-jesieni: po spakowaniu walizek przez polskich „harataczy” nic już nie będzie nam krzywić optyki na to, co bezpośrednio nas dotyczy, w odróżnieniu od mistrzostw, które dotyczą bezpośrednio (uczestnictwo, zarobek) 100-150 tysięcy ludzi ORGANIZATORA, trzy razy więcej doznaje bezpośrednich uciążliwości (alerty, drożyzna, utrudnienia codzienne), pozostali są co najwyżej biernymi kibicami.

 

Niech wylezie ze mnie szowinizm. Jeśli facet tuż po uzyskaniu formalnej dorosłości, który na oczach milionów obserwatorów swoją robotę wykonuje byle jak, a zarabia tygodniowo tyle, ile ja przez kilka lat za pracę dającą chyba Krajowi więcej, i do tego nic mu się za to nie dzieje, choć ja wyleciałbym na zbity pysk za porażki o niebo mniejsze – to mam dobry powód do zastanowienia się, czy wszystko w tzw. systemie jest postawione we właściwy sposób. Zwłaszcza jeśli wiem, że kasta ludzi związanych z tzw. sportem obraca w podobny sposób miliardami dziennie, a krzywda nie dzieje się nawet największym leserom i przekręciarzom (czym jest kilka lat w odosobnieniu, jeśli nawet „pod celą” robi się interesy, a i bez tego życie ma się ustawione?).

 

Ktoś powie: nieudacznik i zawistnik ze mnie wyłazi. Potwierdzam: nie umiem tak robić, żeby wykonywać robotę byle jak, zarabiać krocie, kręcić na boku dodatkowe lody, robić za celebrytę i nadal mieć chody u mocodawców, a także mieć pewność, że cały „systemik” jest nie do ruszenia.

 

Nie tego oczekuję od Państwa, skoro już ono mnie skuło w swoje tryby. Zresztą, owo Państwo niczym się nie różni od „sportu”: liczy się tam kasa i sybaryckie rozrywki, a kibice niech się bujają, byle byli grzeczni, bo jak nie…

 

Harataninę czas zacząć? Tę prawdziwą?