Duda ma rację

2012-03-31 07:58

Wstyd się przyznać: aż sięgnąłem do głębi sieci (kilkadziesiąt odsłon googlarkowych), bo niewiele wiem na temat tego męża. A tu okazuje się, że ten chłopak z podgliwickiej wsi to komandos, a nie tylko hutnik. Człowiek obyty nie tylko w związkowości. Nie ma co przepisywać internetu, warto tylko zauważyć, że jego przywództwo w związku zaczyna się od ponad 2 mln podpisów, obszernego przemówienia w Sejmie i powszechnego szacunku dla umiejętności zachowania się w sytuacjach mało komfortowych (machnięcie ręką na chamstwo, zapobieżenie eskalacji protestu).

 

W rozmowie z jedną z tych „dziennikarek i dziennikarzy”, którzy nie umieją dosłuchać czyjegoś zdania do końca, a za swoją misję mają wyciśnięcie z rozmówcy tego, czego żąda realizator audycji szepczący do ucha przez antenkę – Duda wykazał się trzeźwością godną rozpowszechnienia.

 

Otóż powiedział tak: gdyby nie związkowcy, którzy w sposób przyjęty w tym środowisku protestują, w Polsce w ogóle nie byłoby porządnej debaty na temat systemu emerytalnego. Bo władza bezczelnie gardzi ludźmi, robi swoje bez oglądania się nawet na prawem przepisane czynności proceduralne, działa na skróty, idąc jak tur po swoje, za nic mając demokrację, obywateli, swoje zobowiązania, ustanawiane przez siebie reguły. Ustanawia nowy ład, w którym liczy się tylko wola władzy, a wszystko inne jest „przeszkadzajką”.

 

Zwrócił nam zatem tokarz i komandos Duda Piotr uwagę na najważniejszy element ustrojowy! A raczej na to, że ten element – w postaci nieodwołalnej konieczności poszanowania obywateli przez rządzących – jest w Polsce podpiłowywany, i tylko „awanturnicze” przypominanie o tym (również mediom, które usłużnie dają się „wpuszczać” w sensacyjki i pierdółki) powoduje, że szary mieszkaniec kraju zaczyna coś tam rozumieć z tego, co władza z nim wyprawia.

 

Zwrócił też uwagę na coś, co jest jeszcze mocniejsze: skoro zmiany systemowe w emeryturach będą skutkować za ładnych parę lat, to po co taki pośpiech rządu, jakby coś waliło się i paliło? Tym pytaniem zupełnie poważnie dorównuje nasz gimnazjalista doktorowi nauk Kuźmiukowi, który postawił śmiałą tezę: chodzi po prostu o to, by regulacjami przyszłościowymi zyskać w Europie opinię, że Polska poradzi sobie z problemami budżetowymi, co przełoży się na zaufanie światowej finansjery, która zechce dalej udawać sama przed sobą, iż ten nadwiślański kraj nie jest upadającym klockiem poplątanego domina. Potwierdzają to tytuły wczorajszej i dzisiejszej prasy codziennej w Europie i na świecie.

 

Jak na króciutki staż w roli szefa centrali związkowej, ma Piotr Duda dużo zebranych punktów. Na tym tle początki innych przywódców – poza jednym – prezentują się chłodniej. Oczywiście, liczy się całe zaplecze szefa, a także tzw. masy związkowe, ale postać „frontmena” okazuje się zawsze kluczowa.