Domorosła psychoanaliza

2010-02-20 23:37

 

DOMOROSŁA PSYCHOANALIZA

/nie jest grzechem porywać się na wielkie dzieła, za to wieńczyć wielkie dzieła koszem na śmieci – to dowód poważnej choroby/

 

Można sobie wyobrazić niespełnionego działacza, który od lat poszukuje Świętego Graala nawy publicznej, społecznikowskiej teorii wszystkiego. Upartego w swym zamiarze czynienia dobra za wszelką cenę, dołożenia swojej cegiełki do ogólnoludzkiej budowli cywilizacyjnej, wypisania swojego imienia w Historii choćby najdrobniejszym maczkiem, choćby w najmarniejszym zakamarku.

Można sobie wyobrazić świat, w którym nic nie jest załatwione, a ludzie borykają się z coraz to nowymi problemami stwarzanymi przez siebie samych, przez własne przywary, niedopatrzenia, zderzające się koncepcje i interesy: taki świat dość łatwo możnaby uporządkować, gdyby nie ludzki instynkt stadny, który nie tylko każe ludziom skupiać się w większe społeczności i zbiorowości, ale też każe im przejmować jeden od drugiego zapatrywania, poglądy, zainteresowania, zamiary, apetyty, postawy. W ten sposób ludzie pozostawiają jedne sprawy zupełnie „odłogiem”, ku innym zaś skierowują się w owczym pędzie, tylko dlatego, że skierowali się tam już inni. U Bareji jest w jakimś filmie tak, że dwie panie ustawiają się do skrzynki na listy, żeby u pocztyliona wybłagać zwrot pomyłkowo nadanego listu, ale niedowierzający ludzie ustawiają za nimi długą kolejkę w nadziei, że coś tu niedługo „rzucą” i nie wolno utracić szansy.

Gdyby jakimś wielkim czarodziejskim systemem połączyć tę ślepą ludzką masę i społecznikowskie zapędy działaczy obdarzonych i duchem, i zmysłem organizatorskim, animatorskim – powstałby kraj szczęśliwości, bo zapewne udałoby się zarówno zaprowadzić porządek w kolejkach tworzących się bez ładu, składu i sensu, jak też skierować ludzkie strumienie ku innym „pocztowym skrzynkom”, dotąd przez nieuwagę nie obsadzonym. Byle tylko nie było jak w tym dowcipie: gdyby wszystkie drzewa świata zrosły się w jedno potężne drzewo, gdyby wszystkie morza świata zlały się w jeden wielki ocean, gdyby wszystkie topory świata stopić w jeden olbrzymi topór, gdyby wszyscy drwale świata przeistoczyli się w jednego super-drwala, i gdyby ten super-drwal, ty, wielkim toporem, ściął to potężne drzewo i wrzucił do tego olbrzymiego oceanu – to byłby z tego taki plusk, że hej!

Każda, nawet największa robota, każde przedsięwzięcie nabierające społecznej skali, powinno być wyposażone w choćby odrobinę społecznego sensu, aby jakiś zapalony demiurg nie zaczął wytapiać wielkiego topora. Każda miniona i obecna cywilizacja ma na swoim sumieniu taki wielki plusk: od biblijnej wieży Babel, poprzez piramidy faraonów, azjatycką wyprawę Aleksandra, europejskie wyprawy Azjatów, Rewolucję Kulturalną, kolejne imperia Cezarów, obrazki Nazca, Napoleona, Carów, Commonwealth of Nations, po Dritte Reich, Star Wars, Komintern i podobne współczesne skecze. Zawsze na początku wydają się owe dzieła epokowymi i niepowtarzalnymi, a na końcu stawiają widzów i autorów w niezręcznej sytuacji: to już wszystko? Choć bywa, że i widzowie i autorzy długo, przez setki i tysiące lat pozostają w zachwycie, jakby zapominając, że mają do czynienia z przedstawieniem zaledwie.

Społecznik – to wielkie słowo, ubieranie się w społecznikowskie upierzenie związane jest z wielką odpowiedzialnością wobec własnego sumienia, wobec ludzi, których pragnie się uszczęśliwić i wobec Historii. Tu nie pomoże propaganda czy marketing, nie ma też miejsca na poprawki w locie czy późniejszy retusz. Albo się zrobi, albo będzie plusk.

Czy to oznacza, że kiedy nie jest się pewnym końcowego wyniku, należy ludzi pozostawić w ich bezsensownych kolejkach do skrzynki pocztowej? No, właśnie, dochodzimy do sensu społecznikostwa. Rzecz bowiem nie w tym, że moglibyśmy naród uszczęśliwić na siłę, urzeczeni własną wspaniałością, rzecz również nie w tym, aby porwać ludzi za sobą do czynów wspaniałych: idzie raczej o to, aby zakłócić ludzką skłonność do owczego pędu kolejkowego, aby zaczęli oni wspólnie dociekać istoty swojego losu i swoich poczynań, nie czekając na gotowe recepty i instrukcje od nawiedzonych społeczników.