Deontologia a’rebours – polski odrzut z importu

2011-07-15 07:47

 

„Dobro wspólne, Władza, Korupcja – Konflikt Interesów w Życiu Publicznym” (pod redakcją Ewy Popławskiej). Wydane przez ISP, Centrum Konstytucjonalizmu i Kultury Prawnej. Warszawa 1997. Tam znajduję Pierwszy Raport Komisji Nolana – Wielka Brytania 1995 (to komisja powołana przez ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii Johna Majora).

 

Oto zasady życia publicznego – proste i jasne – zaproponowane przez ten raport:

1.       Bezinteresowność.  Sprawujący urzędy publiczne winni podejmować decyzje, kierując się wyłącznie dobrem publicznym. Wykluczone jest podejmowanie decyzji mające na celu uzyskanie korzyści materialnych lub finansowych dla siebie, swych rodzin czy przyjaciół.

2.       Rzetelność.  Sprawującym urzędy publiczne nie wolno zaciągać jakichkolwiek zobowiązań o charakterze finansowym lub też innego typu w stosunku do jednostek lub instytucji, które mogą mieć na nich wpływ w trakcie pełnienia przez nich obowiązków urzędowych.

3.       Obiektywizm.  Wykonując swe publiczne obowiązki, w tym dokonując nominacji na publiczne stanowiska, udzielając zamówień publicznych lub rekomendując jednostki do nagród i świadczeń, sprawujący urzędy publiczne powinni dokonywać selekcji według kryteriów merytorycznych.

4.       Odpowiedzialność.  Sprawujący urzędy publiczne są odpowiedzialni przed opinią publiczną za swe decyzje oraz czynności i muszą poddawać się wszelkiej kontroli odpowiedniej dla pełnionego urzędu.

5.       Otwartość.  Sprawujący urzędy publiczne winni być jak najbardziej otwarci w sprawie wszelkich podejmowanych decyzji i czynności. Winni oni przedstawiać przyczyny swych decyzji i ograniczać dostęp do informacji jedynie wtedy, gdy jasno wymaga tego szersze dobro ogółu.

6.       Uczciwość.  Sprawujący urzędy publiczne obowiązani są do ujawnienia wszelkiego typu osobistych interesów powiązanych z obowiązkami urzędowymi oraz - aby chronić dobro publiczne - do podejmowania kroków w celu uniknięcia jakichkolwiek mogących zaistnieć konfliktów interesów.

7.       Przywództwo.  Sprawujący urzędy publiczne winni propagować i wspierać niniejsze zasady poprzez własny przykład, a także kierując i nadzorując pracę innych.

 

Zasady te były (i są) rekomendowane we wszelkich aspektach życia publicznego. Komisja je zredagowała na użytek wszystkich osób pełniących jakiekolwiek funkcje publiczne.

 

Czytam w jakimś przeglądzie prasy (np. TUTAJ), że „Le Nouvel Observateur” donosi o nowej funkcji-stanowisku publicznym we Francji, które obarczone jest obowiązkiem sprawdzania (i ew. ogłaszania), kto z francuskich parlamentarzystów jest uwikłany w konflikt interesu osobistego-prywatnego z interesem publicznym, do ochrony którego został powołany.

 

Pamiętamy, że kultura polityczna w Europie (może ostatnio z wyjątkami) zakłada, że jeśli ktoś zostaje przyłapany na obrażaniu opisanych powyżej zaleceń i sprzeniewierzaniu się dobru publicznemu, raczej żegna się z funkcjami państwowymi, wybieralnymi i mianowanymi. Stąd w ogóle ów francuski pomysł deontologicznego rozwiązania organizacyjnego.

 

W Polsce rodzinność i koteryjność działań funkcjonariuszy, urzędników i plenipotentów, „zaludniających” Organy, Urzędy i Agendy – nikomu zdaje się nie przeszkadzać. Do czasu, bowiem przybywa jednostek (a te zamienią się w masę), które zostają ciężko doświadczone przez prywatę panoszącą się w Państwie i Nomenklaturze.

 

Na własnej skórze doświadczam komornika, który bezkarnie nie podporządkowuje się prawomocnym postanowieniom i wyrokom Sądu, przy którym jest afiliowany. Pełni on wobec mnie trzy sprzeczne role: funkcjonariusza publicznego realizującego zadania państwowe, zleceniobiorcy przyjmującego zadanie od mojego „wierzyciela” (który okazał się nie-wierzycielem) oraz biznesmena żyjącego z prowizji. Wymieniłem role tego komornika w kolejności ważności (najpierw dobro publiczne, na końcu własne prowizje), ale w „wewnętrznej trójdyspucie” komornika samego ze sobą zwycięża zawsze biznesmen dyktujący pozostałym warunki. Wyroki nie obowiązują komornika-funkcjonariusza, bo komornik-biznesmen musi zarobić, zanim ktoś go po łapach nie zdzieli.

 

Doświadczam też na własnej skórze strażaka, który został przeze mnie zwyczajnie, po obywatelsku zrugany za to, że nieprofesjonalnie, z pominięciem oczywistych procedur, korzystając z pretekstu dymiącej doniczki, wtarabanił mi się na balkon w ramach przerysowanej, niewspółmiernej „akcji gaśniczej-ratunkowej” (polegała na zrzuceniu doniczki z balkonu), a teraz z zemsty zupełnie osobistej i ambicjonalnej wynajduje mi jakieś paragrafy i uruchamia policję oraz sąd, byle tylko mi pokazać, kto tu rządzi, bo uraziłem mu coś tam. Oczywiście, absurdalność i szkodliwość jego działań jest identyczna z tymi komorniczymi. Obaj: strażak i komornik – któregoś dnia poniosą konsekwencje, ale ilu ludzi mniej bezczelnych i zorientowanych niż ja zdążyli już pokrzywdzić?

 

Przeszukajmy słowniki w internecie:

Deontologia (ang. deontology, fr. deontologique, pierwotnie "etyka prywatna" (Jeremy'ego Benthama), z gr. déon - to, co niezbędne, właściwe; obowiązek i logos - mowa, słowo) - to nauka o powinnościach i obowiązkach.

 

Albo:

Deontologia (gr. déon, -ontos ‘to, co jest potrzebne, obowiązek’ od deí ‘potrzeba, powinność’) dział etyki (filozofia) traktujący o obowiązkach moralnych i o tym, co decyduje o moralnej wartości czynów; także zbiór norm moralnych, które obowiązują przedstawicieli danego zawodu, np. d. lekarska będąca zbiorem zasad ustalonych pierwotnie przez Hipokratesa i wyrażonych w lekarskiej przysiędze, obecnie określa to kodeks etyki lekarskiej.

 

Deontologia (ależ fajna nazwa!) w polskim wydaniu opisuje przede wszystkim etykę lekarską, nauczycielską, adwokacką, powinna zaś objąć nie tylko parlamentarzystów, ale wszelkie funkcje państwowe i nomenklaturowe: posłowie, senatorzy, ministrowie, radni, prezydenci miast i burmistrzowie oraz wójtowie, w uspołecznionym sektorze gospodarki dyrektorzy i członkowie zarządów oraz rad nadzorczych, do tego urzędnicy organów kontroli, sędziowie, radcy, adwokaci, prokuratorzy – itd., itp. Bo Polska przewyższa Francję o niebo w sztuce wmontowywania prywaty, sobiepaństwa i interesów koteryjnych w dobro publiczne i przeistaczanie tego dobra w zwykłe koryto, w zwykły folwark niedostępny dla szaraków, choć z tych szaraków żyjący.

 

Spójrzmy na środowiska prawnicze. Najlepszym wyznacznikiem ich patologii jest protest, na jaki uchwałą czerwcową zdecydowali się związkowcy z prokuratur w okresie wakacyjnym 2011. Piszę o tym na blogu w notce „Protest” (TUTAJ), ale może lepiej będzie sięgnąć po notkę na portalu Studio Opinii (TUTAJ): zamieszono moją notkę pod króciutkim tekstem Redaktora Skalskiego. Widząc w tym pewien zabieg Redakcji, zamieściłem dodatkową uwagę: „Redaktor Ernest Skalski zwraca uwagę na sztubacki i nielogiczny charakter samego protestu. Słusznie, dziecinada nie przystoi ludziom funkcjonującym w imieniu Orła Białego. Ja zaś podkreślam kryminalny charakter sprawy: panowie prokuratorzy, wspierani przez sędziów, używają narzędzi prawnych (zwolnień) niezgodnie z ich prawnym (literalnym) charakterem. W dodatku czynią to kolegialnie (uchwały) i publicznie (rozpowszechniając plakaty). Można też zastanowić się, czy nie jest to wezwanie (nakłanianie) do łamania prawa”.

 

Niechbym ja, szarak, próbował zaplanować urlop na żądanie wcześniej niż w ostatniej chwili!

 

Deontologia w Polsce została „ubogacona” przede wszystkim dwoma polskimi wynalazkami społecznymi, opisanymi już przeze mnie w internecie:

A.      Zatrzask Lokalny – to skamieniała, lepka, mazista, stęchła, obezwładniająca, dusząca atmosfera z tych „wszystko już poustawiane, wszystkie fuchy porozdawane, wszystkie szemrane interesy zaklepane”, która przydusza lokalne społeczności do ziemi. „Lokalne” – to nie oznacza wyłącznie „prowincjonalne”. Przeciętny mieszkaniec dzielnicy, gminy, powiatu – doskonale się orientuje, po nazwiskach i nazwach, kto w czym „miesza”, z kim coś można załatwić, komu nie należy się narażać, do kogo iść ze sprawą i z „kieszonkowym”. Jest to układ (zatrzask) tak przemożny, tak alienujący, że nawet ci, którzy zachowują się naturalnie, czyli „podskakują”, są przez wykastrowany z obywatelstwa „ogół” traktowani z dystansem, jako ci, którzy mogą „na nas” sprowadzić niebezpieczeństwo.

B.      Więcierz Mętny – to pułapka, konstrukcja prawnicza i układzik, zbudowany na przepisach prawnych, proceduralnych i socjotechnicznych, które pod pozorem ostrożności i staranności oraz zapobiegliwości wmusza się „sposobem” (zwodem) do podpisu klientowi, petentowi, kontrahentowi, partnerowi. Działa tu mechanizm „inattentional blindness”  (w psychologii: ślepota pozauwagowa): na niektóre rzeczy ten ktoś wrabiany w ogóle nie zwraca uwagi, choć są „widoczne gołym okiem”. Oczywiście, „rybacy” używający więcierza wiedzą co robią, w odróżnieniu od „tego drugiego”. Potem, mając tak zarzucony więcierz obliczony na większą ilość frajerów, cierpliwie się czeka, albo wręcz prowokuje lub popycha w pułapkę. Działa to tym łatwiej, im w większej potrzebie jest podpisujący, „ten drugi” właśnie. Albo im bardziej jest wzburzony oczywistą krzywdą.

 

Kliki, koterie, kamaryle – to miejsca zagnieżdżania się deontologicznego „odrzutu z importu”: rzetelność, solidność, lojalność, poprawność, uwzględnienie okoliczności towarzyszących, ale też: interes grupowy zamiast interesu publicznego – to specyficzna, nasza deontologia.

 

Znów ucieknę się do przykładu: księgowi mają w zwyczaju, kiedy nie „czują interesu” w ułatwieniu komuś życia, wymagać, żeby interesant sam znalazł rozwiązanie w gąszczu rachunkowości, a potem reagują najczęściej: nie, tak nie można, bo ustawa o rachunkowości przedsiębiorstw i głównych księgowych, rozumiesz. Oczywiście, porządny księgowy takich numerów nie wywija!

 

Indagowany kiedyś pisemnie przeze mnie sąd, aby zdyscyplinował afiliowanego przy nim komornika, który nie podporządkowuje się prawomocnym postanowieniom a potem wyrokowi – ów sąd na moje pisma nie reagował, dopiero potrzebny był adwokat: sąd zapytał „mojego” adwokata, z jakiego to paragrafu miałby potraktować owego komornika, a kiedy adwokat taki przepis wskazał (na moje oko prawidłowo) – sąd raczył po tygodniach odpowiedzieć, że nie, z tego paragrafu nie da się. Skutek: komornik w rok po tym, jak „wygrałem” z nim proces, nadal wisi na mojej wypłacie! I nie odda, bo na każdy mój ruch reaguje, że nie jest stroną w sprawie!

 

Prokurator, który (dopiero po mojej interwencji) po tygodniach raczył mnie przesłuchać w sprawie przeciw strażakowi i policjantowi, poza protokołem dał mi do zrozumienia, że sformułowanie „zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa” jest tożsame pod względem prawnym do „zawiadomienie o przestępstwie” albo „wniosek o ściganie”, a to oznacza, że jeśli nie mam racji podejrzewając, mogę być sam ścigany za bezprawne obwinianie i pomawianie. Cel tych słów kierowanych do mnie – niemal oczywisty., czyli „daj se pan z tym spokój, nawet jeśli coś panu się przytrafiło”.

 

Zgaduj-zgadula, zabawy proceduralne, sugerowanie z góry nieskuteczności postaw obywatelskich – to ulubione zabawy polskich funkcjonariuszy, urzędników, plenipotentów, itd., itp. w ten sposób hermetyzowane jest Państwo, odgradzane od Obywateli, w ogóle od Ludności, jak od insektów natrętnych, jak przed zarazą.

 

Nazwijmy to „złą wolą deontologiczą”. I zastanówmy się – jako konstytucyjni pracodawcy wszystkich zatrudnionych w Państwie i Nomenklaturze – czy nasi pracownicy przestrzegają zasad życia publicznego (w naszym systemie prawnym nazywa się to „zasady współżycia społecznego” i skierowuje bardziej do szaraków, bo do „władzy” – skąd!).

 

 

Kontakty

Publications

Deontologia a’rebours – polski odrzut z importu

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz