Casus Gibały

2011-10-15 19:29

Poseł-in-spe, wystawiony do konkursu przez PO, nazwiskiem Gibała Łukasz, filozof doktoryzowany – zakpił sobie z ordynacji wyborczej. Zdobył ponad 18 tysięcy głosów, wszedł do Parlamentu, choć ulokowano go na 19 miejscu listy.

 

Wydzielono mu pulę-limit wydatków marketingowych w wysokości 1,5 tysiąca złotych. Za te pieniądze to w Krakowie można zrobić co najwyżej imieniny na Rynku. On jednak chciał wejść do Parlamentu, bo wie, że tam jest nie tylko dieta i apanaże, ale też „boki”. Albo po prostu się zaparł dla jakichś sobie znanych celów. Zatem zrobił sobie kampanię długo przed jej oficjalnym startem, do tego kosztowną, według fachowców sześciocyfrową z złotówkach.

 

Jeśli Platforma nie rozliczy tego dobrze przed PKW – utraci dotację rzędu 20 mon złotych.

 

Ale Gibale nic nie grozi.

 

Nie ma kary indywidualnej za przekroczenie kosztów kampanii. Wyrzucić go z klubu PO – głupio, i nie opłaca się.

 

Zysk jest jeden: pokazał jeden z idiotycznych elementów ordynacji wyborczej: nie dość, że ci co go wystawiają mogą go odsunąć na dalekie miejsce, to jeszcze w glorii prawa mogą mu zakazać kampanii marketingowej za własne pieniądze! Gdyby był posłuszny – stanowiłby mięso dla tych, co „mają wejść”.

 

Skoro wszedł na tę drogę – na jego miejscu nie przystąpiłbym do żadnego klubu, byłbym posłem niezależnym i inicjowałbym różne sprawy dla Ziemi Krakowskiej. Byłbym posłem swoich wyborców.

 

Może on ma inne plany.

 

Ale tak czy owak, wyciął numer, który daje do myślenia. Tyle że niektórzy teraz nie myślą, bo im wściekłą piana przesłania rozsądek.

 

 

Kontakty

Publications

Casus Gibały

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz