Buziaki i gambling. I love this game!

2012-11-22 19:02

 

Oj, nie tego można się było spodziewać.
 
Miałem już dać spokój PSL-owi, ale się nie da. Odczekałem kilkanaście godzin, wziąłem na uspokojenie, dałem sobie na ochłonięcie. 
 
Kolega Waldemar nie jest wszak dzieckiem. Jeśli się zatem zachowuje jak w piaskownicy – powinno się czytać „między wierszami”. Wczoraj było jego pożegnanie w roli Prezesa, a na okrasę – imieniny Kolegi Janusza. Waldemar dostał kwiaty, po czym, jak to na weselu czy stypie, kto chciał ten podchodził „buzi-buzi. Nie każdemu jednak było dane: wyraźnie i stanowczo Pawlak zablokował ręką próbę zbliżenia się przez Janusza, a do tego „coś” mu warknął. Jak znam mediastów, rozczytają z ruchu warg, co miał następcy do powiedzenia.
 
Powtarzam: to nie są dzieci. Po 5 dniach mógł Waldemar przynajmniej zachować pozory, bo właściwie o co ma pretensje do Janusza? Ale pozorów nie zachował. Wziąwszy pod uwagę osoby zebrane oraz media, blokujący gest Pawlaka okazał się w istocie komunikatem dla aparatu: nie spoufalamy się z „nowym”, niech sobie rządzi, skoro tak wyrósł.
 
Nie chcę, ale muszę włączyć w sobie wycieraczkę, która podzieli „zielonych” na „pawlakowych” i „piechocińskich”. Przecież obaj „coś w sobie mają”, reprezentują jakiś kapitał społeczny. Konfrontacja tych kapitałów nie przysłuży się nikomu.
 
Niedawno pisałem: niech Janusz nie wyobraża sobie, że ma do czynienia z grą towarzyską. To już było. Teraz wszedł w obszar gamblingu, a tu się gra o całą pulę. Nie wystarczy być serdecznym dla wszystkich i udawać, że pada deszcz, kiedy plują.
 
Zacytuję siebie sprzed kilkudziesięciu godzin: Pawlak – dziś naprawdę sprawny menedżer – w polityce pojawił się nie tylko jako ten, kto „ukradł pierwszy milion polityczny” (kto dziś pamięta, że Bartoszcze został siłą wyprowadzony z prezesowskiego gabinetu?), ale też jako ten, kto tym samym sposobem sięgnął po „polityczny pierwszy miliard” (Pawlak za Olszewskiego, czyli dojrzalsza kopia poprzedniego „zagoworu”). Coś tam musi być w tej NZS-owskiej przeszłości. Historia zna wiele takich postaci, które zaczęły nieprzyzwoicie, a potem urastały do formatu pomnikowego. Może tak musi być.
 
Cóż to znaczy, że się Kolega Pawlak fundamentalnie nie zgadza z konceptem Kolegi Piechocińskiego? W wykonaniu Pawlaka oznacza to – będę ci rozwalał twoją koncepcję, a tobie samemu żyć nie dam. Wiem (ja, JH), jak wygląda niespodziewana porażka. Np. mam bardzo dobrego znajomego, który nie umiał pogodzić się z niespodziewaną utratą funkcji burmistrza. Trzymał się kurczowo rozmaitych atrybutów burmistrzostwa, nawet służbowego laptopa. Po tym i paru innych przykładach mogę sobie wyobrazić, jak wielkim przeżyciem jest konieczność odejścia z funkcji, do której się przyzwyczaiło.
 
Co jednak jest w funkcji Prezesa PSL, że „za karę” znika się z jednej z najlepszych fuch w kraju, czyli Wicepremiera i Ministra ważnego resortu? A do tego Premier szybciutko wspiera tę decyzję, nie pytając o zgodę (wie że jest niezgoda) szefa tego kogoś?
 
Gdyby Pawlak wcześniej dawał znać, jak wielkiego honoru jest człowiekiem – to wszystko byłoby jasne, choć pozostałyby wątpliwości co do racjonalności. Niestety – w tym wypadku nie ma jasności, co oznacza, że te z pozoru piaskownicowe ruchy Kolegi Waldemara mają poważniejsze umocowanie. Cóż, trzeba czekać, skoro nikt nie chce montować podsłuchów w szufladach, szafach i krawatach.
 
Janusz P. stara się utrzymać na dotychczasowym poziomie kontakt z publicznością, np. sprawozdaje co dzień wieczorem, co robił za dnia. Widać, że grafik nim rządzi, a nie odwrotnie. To jest między innymi element tej niewygody, jaka się ma w świecie gamblingu. Łatwo jest się w tę topiel wessać – i wtedy wszyscy rządzą, tylko nie Prezes. Trzeba liczyć, że ochłonie.
 
I trzeba liczyć, że działania „pawlakowych” nie zmierzają w kierunku politycznego ukatrupienia „piechocińskich”. Będzie nękanie, wyczekiwanie na błąd, budowanie większości na każdym centymetrze kwadratowym boiska. Wikłanie w byle co, żeby nie dało się zrobić czegokolwiek większego.
 
Oj, nie tego można się było spodziewać.