/notka antyrządowa/
Człowiek – najprawdopodobniej z braku lepszych zajęć – wciąż wytwarza jakieś nowości, na przykład techniczne.
Nie zaglądając do archiwów urzędów patentowych można bez ryzyka błędu powiedzieć, że każdego dnia pojawia się w świecie kilka nowych produktów (nowych, a nie udających nowe, tych jest więcej). Nie wszystkie są spektakularne (samochód, telefon, komputer, telewizor, samolot), większość wchodzi na rynek w miarę cicho – ale efekt jest taki, że dzisiejsi pięćdziesięciolatkowie tylko w jednostkowych przypadkach nie czują się obco w dzisiejszym świecie „niezbędnych dla życia i normalnego funkcjonowania” gadgetów.
W dodatku „nowości” atakują coraz bardziej zmasowaną falą, bo tzw. innowacyjność staje się znakiem czasu.
Przeciętne gospodarstwo domowe, biura, pomieszczenia produkcyjne, ulice, sklepy, punkty usługowe – to coraz bardziej wyrafinowane kłębowiska nowoczesności.
Na tym tle bardzo archaicznie jawi się wszystko, co w Polsce nazywamy infrastrukturą (poza wyjątkami) i wyposażeniem (tu wyjątki liczniejsze).
Są takie pojęcia ekonomiczne jak „dekapitalizacja”, „amortyzacja”, „starzenie się moralne”. Oznaczają one nie tylko pakiet miar ekonomicznych i odpisów, ale też „literacki” opis stanu zaawansowania technologicznego, modernizacyjnego. Zaawansowania – albo zacofania.
Dekapitalizacja obniżenie się wartości środków trwałych na skutek niewyrównywania bieżącego ubytku przez nowe inwestycje oraz zaniedbań konserwatorskich, a także na skutek nadmiernego użytkowania i wzrostu awaryjności.
Amortyzacja to zmniejszenie lub utrata wartości środka trwałego na skutek jego zużycia w wyniku normalnego używania, niekiedy sztucznie „przyspieszana” dla szybszej wymiany sprzętu, irządzeń, itp.
Starzenie moralne - proces związany z szybkimi zmianami technologicznymi (zwłaszcza w elektronice i informatyce), w wyniku którego w pełni sprawny wedle specyfikacji sprzęt lub oprogramowanie nie spełnia już bieżących standardów użytkowania.
Kolejne rządy zrobiły w Polsce wiele, a może nawet wszystko, byśmy w tych wymienionych kategoriach stali się zieloną (tfu: ostrzegawczo żółtą, do tego migającą alarmująco) wyspą na tle technicznie rozwiniętej Europy. Nie jedyną, ale niewątpliwie w czołówce.
Gdzie podziały się odpisy z amortyzacji i podobne obowiązkowe środki – rady nadzorcze i kontrolerzy raczą wiedzieć.
Ale co tam: u Tatarów zatopiła się Bułgaria, znaczy – ruskie są prymitywne. A my – skąd, u nas jest nowocześnie! Za dodatkową kasę, oczywiście!