Audyt polityczny (2)

2011-10-11 10:34

 

Przy okazji wyborczej toczy się jakaś chora dyskusja o przywództwie w partiach politycznych.

 

1.       Tusk wydukał, że będzie po raz ostatni premierem, a Napieralski chce z PO wejść w koalicję, nawet bez Tuska;

2.       PiS – powiadają – może byłby dobry, gdyby tylko Kaczyński odsunął się z pierwszego planu;

3.       PJN przegrał – słychać – bo Kluzik-Rostkowska okazała się łapczywą blondynką;

4.       Inne ugrupowania bez sukcesów (może poza korwinowcami i jurkowcami) – też na tę nutę;

5.       Napieralski jest śmieciem, a przynajmniej Panem Nikt, który pogrążył SLD

6.       Palikot – bez niego cała ta menażeria poselska nic nie zdoła w parlamencie;

7.       I tylko PSL nie ujawnia, czy szuka nowego szefa (ale bywało, że szukało);

 

Mój komentarz do tego jest krótki: nad tym, w jaki sposób są zarządzane partie polityczne, nad tym, przez kogo są zarządzane – niech one sobie dyskutują, jeśli ich wola.

 

Ale co do tego mają wybory parlamentarne, tym bardziej samorządowe albo europejskie?

 

Otóż daliśmy się zwieść iluzjonistom, w tym sensie jesteśmy pacynkami w rękach majstrów od gier politycznych.

 

Zastanawiając się nad szefostwem w partiach nie zauważamy, że karty wyborcze posegregowane były według przynależności partyjnej, że nie wolno było postawić kilku krzyżyków na różnych kartkach partyjnych, choć na jednej – wolno było. Czyli głosowaliśmy na partie, a nie na kandydatów! Wbrew Konstytucji! Stąd przeszli do parlamentu niektórzy ludzie z bardzo niskim poparciem, ale mający nazwiska na „właściwych” listach, a ludzie z dużym poparciem na „nie biorących” listach nie mają szans! Rozumiecie? Pan w swoim sąsiedztwie dostał 10 razy więcej głosów niż tamta pani, ale na skutek „gry na topie” pan nie będzie parlamentarzystą, a tamta pani będzie! Pańscy sąsiedzi zmarnowali swoje głosy!

 

Nie zauważamy, że w parlamencie posłowie – każdy z osobna – nie stanowią po równo i niezależnie 1/460 składu Izby, tylko są zblokowani (pozakonstytucyjny Regulamin Sejmu) w kluby i koła, zajęte interesami partii, są zniewoleni, osobiście uzależnieni (składki, dyscyplina, obowiązki komisyjne) od szefów klubów partyjnych. Nie zauważamy, że na skutek konstytucyjnej patologii – mimo zależności partyjnej – nie odpowiadają w żaden konkretny sposób ani przed wyborcami, ani przed większością zapisów prawnych obowiązujących w Polsce.

 

W tych warunkach faktycznie wiele zależy od przywódców partyjnych. Ale to oznacza, że parlament jest rządzony przez kilka-kilkanaście osób! Pozostali to mięso, kukiełki.

 

Niech się partie zastanawiają, jaki szef byłby dla nich najlepszy, a jaki nie. ale nie mieszajmy do tego wyników wyborczych!

 

Czyli: wprowadźmy taką ordynację wyborczą, w której wyłanianie kandydatów, sukces wyborczy i odpowiedzialność parlamentarzystów (i radnych, przy okazji) zależy od rzeczywistych, niemalowanych wyborców, a nie od partyjnych kierownictw.

 

Ja myślę, że to jest proste. Chyba, że jako obywatele mamy co do tego mega-neo-totalitarną niemoc.

 

Myślę też, że skoro jest jak jest, a nie jest jak powinno być – to parlamentem rządzą nie interesy wyborców, tylko jakieś inne. Wyborcom nie objawiane, bo i po co?

 

 

Kontakty

Publications

Audyt polityczny (2)

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz