Ale mi głupio

2012-12-04 15:41

 

 
 
Myślałem, że jestem znawcą PSL i tego, co ma Janusz Piechociński pod czupryną. Dlatego obsadziłem się w roli podpowiadacza.
 
Oto co podpowiadałem (w skrócie, bez chronologii): ŻE wokół nowego Prezesa będzie znacznie więcej oczekiwań i interesów (załatwiaczy) niż rzeczywistych stronników, ŻE duet Pawlak-Tusk zagrał mu na nosie podejrzanie pośpiesznie zostawiając wakaty w istotnych miejscach, ŻE cała „klasa polityczna”i mediaści podejrzanie zgodnie wsadzają Prezesa na pawlakowe pole, być może minowe, ŻE „trójpolówkę” da się zastąpić „podkówką”, ŻE warto wyklarować stosunki z gnojonymi przez całe powojnie spadkobiercami przedwojennego ruchu ludowego, zwłaszcza wobec sposobu odsunięcia/usunięcia R. Bartoszcze, ŻE niepojęte jest „bezinteresowne” usunięcie się w cień Waldemara P., ŻE trwanie koalicji na zasadzie „będzie jak było” jest samobójstwem dla PSL.
 
I oto, choć nikt nikomu ręki nie wykręcał, Janusz Piechociński zachowuje się „jak należy”: jest koalicjantem spolegliwym, własnego zdania nie podnosi zbyt wysoko, a jedyna jakość, jaką zapewnia, że wdroży, to nowe standardy dysputy politycznej, z pokorą znosi rezerwę, z jaką koledzy z PSL traktują łakome przecież rządowe propozycje kadrowe.
 
Znosi z uśmiechem impertynencję Tuska, który najpierw musiał koniecznie odczytać i obudować 15-minutowym komentarzem jednozdaniową uchwałę rządu o konwencji w sprawie przemocy domowej, choć nie tego dotyczy konferencja.
 
Ja to sobie tłumaczę tak: albo na tym poziomie polityki sprawy bierze w swoje ręce Państwo Stricte (moi Czytelnicy znają to słowo), które dyktuje kluczowym figurom, kim są i czego pragną najbardziej, albo Janusz zagrał w stylu "Retour en avant" («Шаг вперёд, два шага́ наза́д» - to tytuł książki Lenina na temat taktyki partyjnej bolszewizmu, maj 1904, Genewa).
 
Okrągłość, obłość całej konferencji prasowej podpowiada mi, że chodzi najpewniej o to drugie rozwiązanie. Oznacza to, że zaczął obmacywać się z wilkami, a to jest i śmieszne, i straszne trochę.  Z drugiej strony, Jan Bury, uczestnik wczorajszych trzyminutowych „negocjacji” powiada: Janusz Piechociński znakomicie odnajduje się w nowej rzeczywistości. Jeśli ktoś miał do czynienia, choćby w najmniejszym stopniu, z Państwem Stricte – na pewno czuje zimne ciarki na plecach.
 
Ale w ogóle jest mi głupio. Bo Janusza wyobrażam sobie jako człowieka tak-tak, nie-nie. Tu zaś zaczyna się wielopiętrowa rozgrywka, nie w jego stylu.
 
A jeśli się mylę – tym bardziej mi głupio.
 
Na razie to wygląda, że Janusz wziął wszystko, nawet to czego nie chciał…