Akrecja polityczna

2011-01-03 06:35

 

Znalazłem wreszcie określenie na to, co dzieje się w naszej polityce. Oczywiście, poszukiwałem w nauce o gwiazdach, bo gdzieżby?

 

Nasza polityka – zwana pokrętnie młoda demokracją – od ponad 20 lat pełna jest zderzeń, z których jedne oznaczają katastrofalne rozbicia, inne znów energetyczne zespolenia.

 

Pierwsza taka spektakularna operacja – to oderwanie (pod wpływem grawitacji politycznej) dwóch księżyców PZPR (czyli ZSL i SD) i wejście ich w orbitę Solidarności. Był to słynny „manewr łazienkowy” Wałęsa-Malinowski-Jóźwiak. W jego wyniku powstał rząd Mazowieckiego, przy czym ZSL przeszedł rozmaite traumy wulkaniczne, z których wyszedł pokiereszowany, ale w całości, pod imieniem PSL, za to SD zupełnie wytraciło impet, wystygło i teraz nie nadaje się nawet na satelitę, mimo liftingów.

 

Potem – w różnym czasie – obserwowaliśmy klasyczną w astronomii akrecję w dwóch wydaniach: AWS to był alert niemal wszystkich „antykomuszych” sił, który owocował czterema zgubnymi „reformami Buzka” (oświatowa, administracji, służby zdrowia, emerytalna) i rozpadł się pod wpływem wewnętrznych sił odśrodkowych, SLD za to był koncentracją kilkudziesięciu sił „postkomuszych” (ale z domieszkami), zakończoną katastrofą wyborczą po „kanclerskiej” kadencji Millera.

 

W takim stanie wpadliśmy – wraz z innymi meteorami – w orbitę europejską, ostatecznie odcinając grawitację „radziecką”.

 

W 20-leciu, po kilku okresach kreowania się rozmaitych „pięciominutowych drobiazgów” (najpierw Tymiński, X, ostatnio Ruch Poparcia) i deprecjacji „wielkoludów” (patrz: resztki po Wałęsie, BBWR), po krótkim błysku niedoszłej Supernowej (POPiS) – scena polityczna dziś przypomina gwiazdę podwójną, z której odrywają się w różne strony (niekiedy od jednej gwiazdy ku drugiej, ale często „w przestrzeń”) rozmaite osobniki i całe ich gromadki. Po czym wpadają na siebie albo opadają ku którejś gwieździe.

 

Jesteśmy właśnie świadkami niezwykłego dość okresu w astronomii: oto trójka „średniaków” nie trzyma się ustalonych orbit politycznych, pozostają oni na kursach kolizyjnych i podstawiają wciąż nogę „podwójnemu gigantowi”: jedni podstawiają nogę do podkucia, inni – aby wywrócić to, co już-już miało być stabilne.

 

W takich warunkach burzliwej akrecji politycznej trudno o kosmicznych 5 minut spokoju, tych niezbędnych dla wykiełkowania zaczątków życia obywatelskiego: co chwila wichry i pożary oraz zderzenia i wybuchy uśmiercają samorządność i deprywują obywatelstwo. Do tego pośród małych i drobnych kataklizmów – gdzie nikt nie ma głowy do codziennego pozytywizmu – niszczeje to, co powinno scalać: administracja, infrastruktura, finanse, polityka. Wszystko albo próchnieje i sypie się, albo podpierane jest namiastkami.

 

Ofiarą wciąż burzliwej akrecji politycznej jest tzw. szary człowiek, pełniący w tym wszystkim rolę pyłu kosmicznego, przedmuchiwanego z kąta w kąt, czasem spalanego w żarze konfliktów, czasem zastygającego z dala od czegokolwiek przypominającego życie. A czasem wciąganego w gwiezdną feerię, w roli tła, kibica, publiczności.

 

Zadanie domowe: będzie z tego Demokracja, czy tylko gejzery, równie piękne co groźne?

 

 

Kontakty

Publications

Akrecja polityczna

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz