A co to tak pędzi, a co to tak gna

2015-03-18 07:52

 

Nie mogę wyjść z podziwu dla swojego profetycznego geniuszu. Okazuje się on wielopiętrowy, obejmuje na przykład:

1.       Pogląd, że „biała Północ” bankrutuje, przy czym owo bankructwo ma trzy twarze:

a)      Ameryka poszła w soldateskę, do której od zawsze miała ciągotki i na której stała się Ameryką, uzupełniając ją drenażem wszystkiego co gotowe z całego świata;

b)      Rosja poszła w odbudowę caratu i dojrzewa do konstatacji, że sama sobie nie poradzi, więc instaluje się w nadchodzącym sojuszu montowanego wokół Chin;

c)       Europa – odpuściwszy sobie niemal ostatecznie helleńskie poszukiwania demokracji i chrześcijańskie poszukiwania dobra, piękna, prawdy, sprawiedliwości – tetryczeje w stuporze wobec tego, co w Ameryce, Rosji, Arabii;

2.       Pogląd, że trój-idee konserwatywne, prawicowe i lewicowe przestają być czytelne, nie wpasowują się w rzeczywistość, co oznacza nową „narrację”, rozpostartą między:

d)      Alterglobalizm: odgórnie objawiający się kontynentalizacją i globalizacją służb, urzędów, organów i projektów (projektal wypiera przedsiębiorstwo jako podstawowy element struktury ekonomicznej, owocuje polityką budżetów i funduszy) – a oddolnie internacjonalizmem ruchów „indignados”, czyli postulujących równoległe rozwiązania dla ludzkości;

e)      Wolontaryzm: odgórnie owocuje on nowym typem kolonizacji opartej na przeredagowywaniu struktur społecznych i państw, które w grze kontynentalnej i globalnej sobie nie radzą – a oddolnie popularnością dmących w humanitarne trąby przedsięwzięć typu owsiakowego czy monarowego albo Ochojskiego czy caritasowego;

f)       Terroryzm: odgórnie najlepiej opisuje go amerykańska formuła totalnej inwigilacji i punktowego wymierzania sprawiedliwości osobom i miejscom wytypowanym bez sądu (drony) – a oddolnie korporacjami zdesperowanych straceńców, których nie brak nigdzie na świecie;

3.       Pogląd, że Państwo jako formuła zarządzania Krajem i Ludnością wyczerpało swoją historyczną efektywność, staje się wyłącznie przymusowym ciężarem pozbawionym jakiejkolwiek służebności, co zaowocuje:

g)      Poszukiwaniami rozwiązań równoległych, opartych na niezależnych multi-suwerennościach (nowy typ samorządności);

h)      Wypracowaniem nowej formuły zarządzania regaliami (wody, ziemie, przestrzeń publiczna, ekoprzestrzeń, infrastruktura krytyczna) oraz prerogatywami natury państwowej;

i)        Remutualizacją, czyli odbudową kondycji człowieczej w kierunku wspólnotowości, wzajemnictwa, gromadnictwa, samopomocy, małych form samoorganizacji;

Wszystko to (a to nie wszystko) znają moi stali Czytelnicy od lat, i to w setkach „wypracowań”, więc nie muszę chodzić po świecie z dowodami na powyższe.

Bardziej istotne są konsekwencje procesów, z których trzy wspominam powyżej. a że bliższa koszula ciału – to pogadajmy o Polsce 1980-2030.

 

*             *             *

Położona na północnym zachodzie Europy Środkowej – Polska widzi zdecydowanie mniej, niż Czechy, Austria czy Węgry i Bułgaria. Daje się wpędzić w inattentional blindness: widzi wyłącznie Europę poprzez Berlin, Londyn i Brukselę, albo Moskwę (poprzez szkiełko drugiej połowy XX wieku) oraz Amerykę (wierząc jej bezgranicznie, niczym fani Michela Jacksona).

Orient się Polsce kojarzy wyłącznie z Chinami (oj, daleko), Kaukazem (oj, małe to-to), Bliskim Wschodem (oj, Żydy z Arabami wiecznie w niezgodzie). Z takim ogarnięciem Orient dla Polski pozostaje „terra incognita”.

A z tych trzech zbankrutowanych miejsc płyną ku nam wyłącznie trzy odgórne przesłania: amerykański terroryzm, europejska „wolontarystyczna” kolonizacja budżetowo-funduszowa i zewsząd alterglobalna hybryda deformująca i maskująca Państwo, odrywająca je od służebności i w ogóle od parterowego widzenia świata.

Na tym tle poczynania establishmentu wydają się zrozumiałe: totalne podporządkowanie formule „Europa karmi (tuczy) – Ameryka strzeże (się szarogęsi)”, absolutna „asertywność” wobec „wyborców” , rabunkowe, niegospodarskie podejście do Kraju (zasobów) i pilnowanie „swojego” w grach wewnątrz Twierdzy Konstytucyjnej.

Dziesiątki codziennych doniesień medialnych (uwaga: media też są z tych „odgórnych” szukających zleceń i „oddolnych” szukających wyjaśnienia rzeczywistości) – potwierdza wgryzanie się w Polskę tej gorszej, odgórnej, zachowawczej optyki, udającej że jest w jakikolwiek sposób ideowa.

 

*             *             *

Nie jest zatem bez sensu poszukiwanie przez każdego z nas odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób dać wyraz niezadowoleniu z rosnącego, grożącego lawiną nawisu tego co niedobre, niepiękne, nieprawdziwe, niesprawiedliwe: stać okoniem w dowolnym wyobrażalnym kontekście, czy uprawiać wallenrodyzm, czyli robić karierę w fatalnej rzeczywistości, by potem, osiągnąwszy w niej wpływową pozycję – dopuścić się zdrady, sprzeniewierzenia, podstępu na pohybel systemowi-ustrojowi, dla pierwotnego, szlachetnego celu społecznego-humanitarnego.

Kilkanaście „znaczących” ugrupowań podskakiewiczowskich obserwowałem i obserwuję z dość bliska: pierwszym było niezłomne grono skupione wokół Kornela Morawieckiego, gdzieś po drodze antysystemowa Nowa Lewica czy Sierpień’80 albo KPiORP, a w ostatnich dniach Niepokonani, Oburzeni, Zmieleni – no i całkiem jeszcze ciepła Zmiana.

Nie jestem najlepszej o tym wszystkim myśli, w każdym razie „przeciwnik” jest sprawniejszy, lepiej uzbrojony.

Więc to już tylko kwestia smaku…