PiS już wygrał

2018-04-28 06:07

 

Jak rozumiem, do wzięcia w głosowaniach w sprawie administracji lokalnej (uważanych powszechnie za wybory samorządowe) są dwie sprawy:

  1. Budżety lokalne, w których coraz mocniejszą pozycję zajmują apanaże (w tym uprawnienia) oraz „roboty zlecone” z centrali warszawskiej;
  2. Decyzje skutkujące biznesowo: plany zagospodarowania przestrzennego, zezwolenia inwestycyjne, partnerstwo publiczno-prawne);

Bonusem jest też sieć przyczółków do wyborów parlamentarnych. Wystarczy jedna gmina w powiecie (albo sam powiat) – aby mieć środki i kadry na kampanię za rok. A jeśli w powiecie ogarnie się kilka gmin? Toż to pakiet kontrolny!

No, ja się nie dziwię partii ludowej, że ona w panice. Ale trzeba było myśleć, kiedy się miało 70% w administracji lokalnej, a nie teraz, kiedy „Hannibal ante portas”.

Jednym słowem – głosowania jesienne 2018 są ważniejsze niż nam się wydaje.

Na szczęście dla społeczności niezależnych – scena polityczna wyraźnie się polaryzuje. Formacja rządząca stawia na żelazne kadry centralne (w sensie: znane z telewizji, choć niekiedy działają poza Warszawą), pozostali stawiają przeważnie na kadry regionalne (takie odwzorowujące jeszcze stare województwa, pół setki). Różnica nie jest banalna.

Zwycięstwo formacji rządzącej będzie oznaczać, że w województwach działać zacznie „trzecia izba” parlamentarna, natomiast brak tego zwycięstwa (co nie oznacza automatycznego zwycięstwa opozycji) – stanie się podstawą przebudowy paradygmatów politycznych, większą dekoncentrację budżetów (dekoncentracja to coś więcej, głębiej niż decentralizacja).

Kto zna mój tekst „Procedura czy proceder” (patrz: https://publications.webnode.com/news/procedura-czy-proceder/ ), ten pewnie pamięta, że w moich oczach prawdziwym wyborcą jest tych nie więcej niż 500-2500 podmiotów, przede wszystkim biznesowych, w dużej części zagranicznych, które od ugrupowań delegujących kandydatów oczekują konkretnych zapisów w pozycjach oznaczonych powyżej jak (1) i (2) – wedle schematu znanego pod tytułem „lub czasopisma”. Rozproszona opozycja ma większe szanse na dofinansowanie tego politycznego geszeftu, ale rządzący mają cały sektor nomenklaturowy oraz biznes uzależniony od współpracy z rządem.

W przyszłości pokuszę się o pogłębioną analizę, z nazwami , nazwiskami i kwotami. Na razie widzę, jak kamaryle rozsiadają się przy „zielonym stoliku” i pilnują, by podskakiewicze nie narozrabiali.

Czytelnicy znają mojego „fioła” na punkcie Dra Mateusza Piskorskiego: sam fakt jego kandydowania do funkcji Prezydenta Warszawy stwarza nową, nieznaną dotąd jakość: jeśli jego kampania będzie „redagowana” przez kierownika aresztu – wybory te będzie trzeba przełknąć jako nieważne. Jeśli zaś zostanie wypuszczony z aresztu (co oznaczałoby wizerunkową klęskę rządzących – patrz https://publications.webnode.com/news/dzi/ ) – stanie się liderem projektu „Osada Obywatelska”, jedynego rzeczywiście samorządowego (patrz: https://publications.webnode.com/news/idea-osady-obywatelskiej/ ).

 

*             *             *

W tle tych niuansików jest – zapowiadam to – wyrównanie kadencji w taki sposób, aby głosowania na „samorząd”, parlament i prezydenta odbywały się już zawsze rok-po-roku, co oznacza, że po udanych głosowaniach jesienią 2018 dokona się wydłużenia kadencji Parlamentu o rok. Bo to jest miodzio, kiedy w jednym roku możemy „rozprowadzić” budżety i kadry, w drugim resorty nośne (tzw. Państwo Stricte), w trzecim ukoronować to władztwem nad dyplomacją i resortami siłowymi. Skuteczniejszego zabetonowania „sukcesu wyborczego” trudno szukać.

To oznacza, że walka o „pierwszy krok”, czyli 2018 – będzie bezpardonowa. Fala zatrzymań, aresztowań, procesów (w części pokazowych) – to obok przekupstwa  najbardziej oczywiste narzędzia władzy. Narzędziem opozycji będzie „totalność” krytyki, co – wobec przekupstwa – jest mało skuteczne.

Dlatego PiS wygra. Chyba że coś „drzemie”.