I nikt się nie połapał – rzecz o Zandbergu

2019-11-25 09:29

Dał czadu, przypalając nosa Pinokiowi-Prymusowi. Odbił się od sejmowej bylejakości. Panienki i chłopaczkowie już sikają po nogach...

Rzecz będzie o feromonie politycznym i jego siewcach

Adriana poznałem osobiście podczas przygotowań organizacyjnych do powołania szerokiego porozumienia różnych lewicowych „planktonów”, pod wspólną nazwą Unia Lewicy (pierwszą szefową została Izabela Jaruga-Nowacka). Inauguracja bodajże nastąpiła przy ulicy Czackiego, w gmachu NOT. Ale wcześniej było „laboratorium”, wypracowywanie dokumentów założycielskich i programowych.

Trochę przypadkowo byłem w dość wąskim gronie „przygotowywaczym”, trzymając się rąbka spódnicy ważniejszego działacza, mojego rówieśnika, sławnego wtedy „trybuna ludu” i charyzmatycznego ekscentryka, funkcjonującego „w obiegu” do dziś, w roli dziadunia w czerwonej bluzie.

Adrian miał już wtedy dorobek jako lider „młodzieżówki” partyjnej jednego z ugrupowań lawirującego między powagą a plankton izmem. „Mój” przywódca był dla niego chyba jeszcze wtedy mentorem.

Z Unii Lewicy wyszła kicha, plankton nie dorósł jeszcze do zadań politycznych S-klasy, nie dorósł do kompromisów i sprzeniewierzeń, tak niezbędnych w robocie, którą się chce potem wspominać jako skuteczną.

Młodzi Socjaliści – mający dziwny odruch sekciarski – stanowili osobliwą sieć umiejącą się przyssać do wszystkich ówczesnych ważnych inicjatyw: Krytyka Polityczna, dziesiątki innych inicjatyw "na mieście", nawet ZSMP i OPZZ... nie mówiąc o lewicy.pl

Adrian był w MS niekłamanym liderem.

Pajęczyna ta wzięła sobie na ząb Polską Partię Socjalistyczną, która po straceńczych wyczynach Piotra Ikonowicza chyliła się ku upadkowi, w każdym razie dziadziała z dnia na dzień. Umyślili sobie, że – mając na uwadze zbliżający się Kongres PPS – przystąpią jeden po drugim do różnych kół partyjnych i osiągną w nich większość. Na szali leżała tradycja PPS, cały ten wielki dorobek różnorodny, najlepsze nazwiska historyczne lewicy.

Ktoś konkretny się jednak połapał w tym dziwnym napływie członkowskim i rada-w-radę PPS spowodował przyjęcie zasady, że w partyjnym Kongresie uczestniczą wyłącznie delegaci mający określony staż partyjny (dziś już tej bariery w PPS nie ma, niestety, a np. nadambitny człowiek znikąd ma w organizacji ważną funkcję „obrotową” – i to nie koniec zabawy).

 

*             *             *

Wdrukował mi się Adrian w pamięć jako autor wykluczającego wielu doświadczonych i wciąż zaangażowanych „kombatantów walki o sprawę” sformułowania ZŁOGI PRL. Ja, oczywiście, też jestem takim złogiem. Więc na mnie feromon polityczny Adriana nie działa i jestem raczej nieufny, doceniając talenty i jego „przesympatyczność osobniczą”. Zresztą, Czarzastemu też nic z tych rzeczy nie brakowało, a pogarda dla maluczkich odbija mu się teraz czkawką.

Klucz do zrozumienia fenomenu Adriana leży w tym samym miejscu, w którym uświadamiamy sobie, że on, we własnej osobie, jest nosicielem PRL-u. Ta sama pogarda do maluczkich, ta sama sekciarska formuła „nasi górą, nawet jeśli dołują”, to samo czynienie dokładnie wbrew temu co się głosi.

  1. Zacznijmy od zawołania RAZEM: nie bez powodu partia ta zyskała i wciąż potwierdza swoją OSOBNOŚĆ. To nie jest figura retoryczna, Razem stanowi neo-zakon, taki sam jak PC, KLD, Ordynacka, KOR, KOD, niegdyś też PPR i moczarowcy. Do zakonu nie każdy chętny może przystąpić skutecznie, sama legitymacja i obecność na zebraniach-eventach nie wystarczy;
  2. Nie odpuszczę sobie PPS: to przecież wielka, naprawdę historycznej wagi tradycja niepodległościowa, spółdzielcza, wzajemnicza, dobrosąsiedzka, samorządowa, samokształceniowa: wystarczyło Młodym Socjalistom (Zandbergowi) zapału do czasu, kiedy zablokowano mu wrogie przejęcie partii: dziś tradycja PPS nie liczy się w Razem;
  3. Patriotyzm: dziś można (i warto) patriotyzm widzieć jako zdolność do bratania się z nacjami będącymi w tym samym położeniu so inni w Europie Środkowej. Adriańscy wolą jednak czerpać garściami z „internacjonalizmu” socjaldemokracji europejskiej, pogłębiają swoje więzi powodowani taktyką „skubnij i wzrośnij, potem się zobaczy” (szczegóły – może kiedyś);
  4. Solidarność: oczywiście, tu nie chodzi o ruch Solidarności (też w jakimś sensie zrzeszający wtedy „złogi”), tylko o ten rodzaj solidarności, na który nieco fałszywie powołują się autorzy „plusów” socjalnych. Nawet Społeczna Gospodarka Rynkowa nie jest wystarczająco atrakcyjna dla Razem (i dla Zandberga), by wojować o art. 20 Konstytucji;
  5. I crème de la crème, czyli prawa człowieka i obywatela: partia, której funkcjonowanie oparte jest na elitarności typu zakonnego, a program na walce ze „śmieciówkami” – ani słowem jak dotąd nie zająknęła się (poza epizodami) na temat rzeczywistych wykluczeń, zaklętych w ustroju jako takim, nie zaś w grze politycznej

Pisałem 27 lutego: https://publications.webnode.com/news/lewica-razem-tym-razem/, pisałem 12 lutego: https://publications.webnode.com/news/odczepciez-sie-od-biedronia-rzecz-o-googlarce-marsyliance/ , pisałem 4 lutego: https://publications.webnode.com/news/upadlo-kolejne-mapeciatko/ ,w kilku tekstach zapowiadałem, że biedroniowa Wiosna sczeźnie do jesieni. Wyszło na moje, choć nie chcę i nie będę tego dyskontował…

A o Adrianie mogę tylko powtórzyć tekst sprzed niemal 10 lat: https://publications.webnode.com/news/idee%20sponsorowane-%20inteligencja%20użytkowa/ , i całkiem świeży, z marca tego roku: https://publications.webnode.com/news/krotki-apel-do-czlonkow-i-sympatykow-lewicy/, a może jeszcze: https://publications.webnode.com/news/harcownicy-levi-ego/  . Adrian już dawno odesłał złoga-Ikonowicza do lamusa, teraz skutecznie przeskoczył złoga-Czarzastego, od Biedronia stroni jak od zarazy. Kiedy już Adrian urwie się z Lewicy Razem, wchłonie KOD, ruchy lokatorskie, think-tanki w rodzaju Krytyki Politycznej i mniejsze, założy nowoczesny pod każdym względem, taki europejski związek zawodowy (oczywiście, w całkiem nowej formule) i kto wie, co jeszcze nachuligani – wtedy te różne panienki polityczne może wyzwolą się spod działania jego feromonu. Może. Dziś stanowi on największy problem polskiej lewicy – a wszyscy jakoś sądzą, że on jest największą jej nadzieją…

Zapamiętajcie, ostrzegłem. Ludzie pracy, tym bardziej wykluczeni wszelkiej maści – nic z tego nie otrzymają.