Z punktu widzenia Tronu

2010-08-29 05:47

  

Mój dość dobry znajomy jest profesorem jednej z prywatnych uczelni (profesury „belwederskiej” stanowczo mu odmówiono w środowisku uniwersyteckim), byłym wiceministrem (Sekretarzem Stanu), byłym szefem dużej, znaczącej organizacji stowarzyszeniowej, byłym członkiem zarządu ogromnego Funduszu (tzw. pozabudżetowego), a w młodości robił karierę w organizacji młodzieżowej. Życie rodzinne i majątkowe ma w miarę uporządkowane. Zbliża się do wieku emerytalnego i powinien być z takiej kariery zadowolony.

 

Mieliśmy kilka lat temu słodką okazję być w publicznym sporze, na forum owego znaczącego Stowarzyszenia. Ja twierdziłem otóż, że wszelka kariera ludzka – w tym jego osobista – jest wynikiem społecznego przyzwolenia, a niekiedy czynnego wsparcia. On zaś miał zdanie przeciwne: kto robi karierę, ten wykazał się talentami i zręcznością oraz zasługami ponad innych, jego kariera jest zatem jego osobistą zasługą.

 

Kiedy „wjechałeś na górę”, to jest to góra usypana z trudu wszystkich, których napotykałeś na swojej drodze i korzystałeś z ich wkładu. Oni są niejako współ-autorami twojej kariery i dobrze byłoby, gdyby byli jej współ-beneficjantami, ale nie tak jak myślisz, tylko w ten sposób, że będąc u władzy tworzysz prawa i reformy służące masom, które cię wyniosły na szczyt. Bo na szczytach lądują – mniemam – ci, za którymi stoi jakaś społeczna siła.

 

Jeśliby zaś kariera twoja była wynikiem wyłącznie twojej zręczności, to oznacza to nic innego, jak twoją umiejętność pływania w mętnej wodzie, twoją skłonność i talent do ogrywania innych, więc nie jest to najlepsze świadectwo o tobie, ewentualnie o twojej wąskiej drużynie, która wysadziwszy cię na Tron przeistacza się w kamarylę, żyjącą kosztem ogółu.

 

Mój Kolega-Profesor stawia wyraźnie i stanowczo na ten drugi wariant, ale broń boże nie organizuje żadnej kamaryli, tylko będąc u szczytów działa dla dobra ogólnego, zawsze działał. Odpowiadam mu niezmiennie: ty się zastanów nad sobą, bo najprawdopodobniej działają na ciebie jakieś opary.

 

I on wtedy się na mnie gniewa. On ma w ogóle skłonność do przypisywania sobie zasług, a swoje otoczenie obwinia o to, że nie tak hojnie jak należy jest za te zasługi błogosławiony. Wyraźnie mi sformułował taki oto pogląd, że gdyby nie owo Stowarzyszenie, któremu przewodniczy(ł), to już dawno byłby Pełnym Ministrem, a tak zła marka Stowarzyszenia ciągnie go w dół.

 

Ja mam wielką skłonność do „filozofowania”, a przede wszystkim do zastanawiania się nad tym, skąd się u ludzi biorą kretyństwa w myśleniu, zachowaniu, postawach, stosunku do Mas. Bo podobnie jak „mój” Profesor myśli wielki biznesmen, przypisując wyłącznie sobie sukces komercyjny, nie rozumiejąc, że składa się nań trud jego załogi oraz decyzje licznych konsumentów, którzy kupują „u niego” a nie u konkurencji. Gdyby było inaczej, to żaden z niego biznesmen, raczej wielki wciskacz towaru.

 

Masy, Lud, Elektorat, Publiczność, Maluczcy – co dnia dokonują dziesiątków wyborów, kupując to a nie co innego, popierając tam i odmawiając poparcia gdzie indziej, grupując się tu a nie tam, słuchając tych a nie tamtych opinii, wierząc temu a nie tamtemu. Nawet jeśli uznać silny wpływ, jaki mają na nas media, reklama i sztuczki (zabiegi) marketingowe, to i tak ostateczny ruch należy do nas.

 

Masy, Lud, Elektorat, Publiczność, Maluczcy – mają też swoje mikro-kręgi, w których plotkują, negocjują, żyją na co dzień, kształtują swoje wartości kieszonkowe i wartości wielkie, współpracują i rywalizują, prowadzą swoje mikro-polityki, no, i tworzą mikro-hierarchie, na czele których ustawiają bezwiednie, instynktownie tych, którym oddają mikro-wpływ na siebie.

 

Tam zaczynają się i tam ugruntowują wszelkie, nawet największe kariery. Ktokolwiek z Ludzi Sukcesu myśli inaczej – samo-oskarża się o manipulowanie masami.

 

Rekiny biznesu, polityki, sztuk artystycznych – jeśli nie będą swoich karier postrzegać jako wynik społecznego tygla, tylko jako swoje wyłączne osiągnięcia, tryumfy i pierwszeństwa – zawsze stoczą się ku pozycjom, na których będą żądać tantiem za to tylko, że są, że łaskawie świadczą swoimi osobami na rzecz mas. Bucowieją i otaczają się kokonem koterii, klik, kamaryli, aby na co dzień samo-potwierdzać sobie swoją wielkość. Czniają dobro publiczne, bo dobro-to oni sami.

 

Doprawdy, świat z punktu widzenia Tronu zadziwiający jest!

 

To między innymi dlatego, aby zachować równowagę i przywrócić rozsądek do życia publicznego, „żądam” całkiem nowych rozwiązań ustrojowych.

 

Kontakty

Publications

Z punktu widzenia Tronu

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz