PERFEKCJA W INNOWACYJNOŚCI

PERFEKCJA W INNOWACYJNOŚCI

 

Innowację warto rozumieć w taki oto sposób: jeśli nowinka techniczna, estetyczna, organizacyjna czy administracyjna jest chętnie aprobowana przez przeważająca większość tych, których ona dotyka, a pozostali na jej wdrożeniu-rozpowszechnieniu nie tracą (we własnym odczuciu) – to mamy do czynienia z wrażeniem-poczuciem postępu – ca to właśnie wyczerpuje znamiona innowacji.

Pedia formułuje to nieco inaczej: „inne sformułowanie definicji mówi, że innowacja jest to wynik wszystkich działań o charakterze naukowym, technicznym, organizacyjnym, finansowym i komercyjnym, które rzeczywiście doprowadziły lub miały w zamierzeniu doprowadzić do wdrożenia zmian w zakresie produktów, procesów, organizacji, marketingu”.

Za tego, kto wprowadził pojęcie innowacji do powszechnej debaty uważa się J. A. Schumpetera. Ten zaś wskazał pięć sposobów na innowację[1]:

·         Stworzenie nowego produktu;

·         Zastosowanie nowej technologii, metody produkcji;

·         Stworzenie nowego rynku zbytu;

·         Pozyskanie nieznanych dotąd surowców;

·         Reorganizacje określonej gałęzi gospodarki

Innowacja od strony „inżynierskiej” – to rekombinacja czynników sprawczych, które dotąd dawały określony efekt (wymierny i ulotny), a po rekombinacji „summa” tego co wymierne i ulotne[2] – wzrasta. Ważne jest tu subiektywne odczucie, bowiem innowacje mają swoje dobre i złe strony…

Pośród synonimów słowa „innowacja” zauważmy takie, jak: funkcjonalizacja, wynalazek, nowelizacja, udoskonalenie, racjonalizacja, udogodnienie, nowatorstwo, modernizacja, nowinka-nowalijka, reorganizacja, uszlachetnienie.

W modelu gospodarczym Michała Kaleckiego opisany jest proces, który Profesor nazwał (innowacyjnym) „przekuwaniem” środków produkcji (sił wytwórczych).

1.       Wydajność: jeśli w gospodarce dominują rozwiązania o określonej efektywności – to „przekuwanie” polega na tym, że mniej efektywne rozwiązania się „wygasza” (to zawsze jest proces rozciągnięty w czasie, aby wcześniejsze rozwiązanie się „spłaciły”), a w ich miejsce wprowadza się rozwiązania o najwyższej dostępnej efektywności – co przesuwa poziom efektywności „do góry”;

2.       Atrakcyjność: jeśli w gospodarce dominują towary, usługi oraz sposoby ich wytwarzania o określonej atrakcyjności – to „przekuwanie” polega na porzucaniu zainteresowania wytwórców (i nabywców) wytworami i sposobami najmniej atrakcyjnymi, a w ich miejsce zastosowanie znajdują atrakcje serwowane poprzez kampanie marketingowe albo „mody”;

3.       Użyteczność: najtrudniejsze kulturowo jest innowacyjne przeistaczanie oferty przenoszące ją na wyższy-pełniejszy poziom użyteczności. To oznacza, że dobro mające więcej cech użytecznych „powinno” przeważyć w ocenie nabywców, ale często przyzwyczajenia pomieszane z obawą przed zmianą pohamowują, miarkują entuzjazm „rynku” w tej sprawie, bywa też, że zaprzepaszczają oczekiwania innowatorów;

Jako, że ekonomiści mają skłonność do modelowania gospodarczego w taki sposób, aby ułatwić robotę decydentom, a nie „masom rynkowym” (przedsiębiorcom i nabywcom) – w modelu Kaleckiego wyróżniają się takie kategorie jak STOPA INWESTYCJI (ile z dochodu reinwestuje się w gospodarkę oraz w reżimy-projekty, powstrzymując się od „swobodnych wydatków konsumpcyjnych”), WSPÓŁCZYNNIK PRZYROSTU KAPITAŁU (jak inwestycja wpłynie na efektywność względem tej dotychczasowej), WSPÓŁCZYNNIK AMORTYZACJI (jak eksploatacja zainwestowanych rozwiązań wpłynie na zużycie, osłabienie efektywności), WSPÓŁCZYNNIK USPRAWNIEŃ (jak nowe rozwiązania przyjmie „rynek”).

Tłumacząc to „z polskiego na nasze” – zauważamy, że Decydentom daje się do ręki narzędzia, pozwalające wstrzymywać najlepsze decyzje (np. technologie, towary, projekty organizacyjne) i dla powodów niejawnych promować „gorsze”, manipulować kosztem tego co optymalne[3].

Perfekcja w innowacyjności polega na takim przebudowywaniu struktur gospodarczych, aby one same stawały się coraz bardziej efektywne i coraz bardziej atrakcyjne dla uczestników życia gospodarczego – ale zarazem ich owoce też okazywały się coraz bardziej atrakcyjne swoją użytecznością[4].

Efektywniejsze struktury gospodarcze

Anatomia gospodarki przypomina tradycyjną (nie-automatyczną) samochodową skrzynię biegów. W takiej skrzyni jest kilka skoordynowanych, zorientowanych na współpracę wałków z nanizanymi na nie „zębatkami”, które przystają do siebie. Wszystkie te wałki i „zębatki” są zgrane w jeden mechanizm poprzez przekładnie synchronizacyjne: za ich pomocą łączymy (spinamy) ze sobą poszczególne „zębatki”, a że każda z nich ma inną ilość „ząbków” – to łączenie „zębatek” w pary oznacza przenoszenie obrotów silnika na prędkość samochodu w inny sposób dla każdej pary. Jeśli kierowca rozumie, że nie istnieje jakaś jedna-najważniejsza prędkość samochodu i jeden-najważniejszy „moment obrotowy”, tylko każda możliwa prędkość jest potrzebna w różnych sytuacjach drogowych[5] – to używa przekładni (manetki) wedle sytuacji drogowej, w której się znajduje, wykorzystując rozmaite warianty łączenia „zębatek” w pary.

Podobnie jest z procesami gospodarczymi: dla niektórych sytuacji „rynkowych” stosuje się określone zestawy czynników biznesu, a dla innych sytuacji – całkiem odmienne zestawy. Jeśli wprawny decydent umie „zmieniać biegi”, czyli dopasowywać czynniki biznesu na bieżąco, wedle tego, co „ma przed oczami” – to porusza się płynnie w przestrzeni gospodarczej.

Zabójcą innowacyjności w gospodarce są wmontowane w nią „automatyczne skrzynie biegów”. Wyłączają one kierowcy wszelką kreatywność, wpisując niezliczoną ilość wariantów „manualnych” w reżim kilkunastu ustawień „automatycznych”. Mamy tu do czynienia z paradoksem Redukcji Innowacyjnej: zautomatyzowanie skrzyni biegów ułatwia kierowcy jazdę poprzez zdjęcie obowiązku dobierania przełożeń – ale jednocześnie zmusza go do akceptacji „tego co zadane”, co skrzynia biegów „sama wymyśli”.

Na opanowaniu „filozofii automatyzacyjnej” żerują zarówno firmy parające się doradztwem biznesowym, jak też – podporządkowane polityce – rozmaite organizacje certyfikacyjne[6] czy ratingowe[7].

Naprawdę wyobrażalna jest już dziś kuriozalna konwencja gospodarowania, w której „przedsiębiorca” wpisze do „generatora” listę swoich możliwości (mam kawałek gruntu, dwie wiaty, budynek, trochę narzędzi mechanicznych, kilkunastu dostępnych „załogantów”, określony limit w banku, dwóch konkurentów po sąsiedzku, itd.) – a ów „generator” wypluje mu komputerowo spreparowany wariant biznesu, po czym będzie go „doglądał” pilnując się standardów, norm, certyfikatów, wskaźników, parametrów, indeksów, stóp, danych rynkowych, tabel decyzyjnych, zdigitalizowanych procedur ekonometrycznych. Może to jest akurat innowacja…?

Nie, to jest Projektal.

Rozwój cywilizacyjny w obszarze gospodarczym poszedł w takim kierunku, że o ile „dawniej” podstawową „pigułką ekonomiczną” (najpowszechniejszym podmiotem gospodarującym) było Gospodarstwo[8], o tyle obecnie najbardziej typowe (wpojone w trzewia psycho-mentalne i w kreacje państwowo-legislacyjne) jest Przedsiębiorstwo[9], natomiast coraz częściej „aplikujemy nowe”, czyli organizowani jesteśmy w Projektale[10]. Czy zauważyliśmy, że muzycy przygotowujący nową płytę, biznesmeni uruchamiający nowy segment działalności, politycy uchwalający nowy mechanizm, działacze wprowadzający do obiegu nowy turniej, festiwal, dyscyplinę – wszyscy mówią o tym, że „mają nowy projekt”…?

Korzystniejsza oferta podażowa

Pożądaną sytuacją dowolnego nabywcy (poszukiwacza towaru spełniającego „w sedno” jego indywidualne warunki-wymagania) jest duża liczba nie pozostających w zmowie dostawców, prześcigających się w prezentowaniu użyteczności i atrakcyjności tego, co oferują.

Tyle że istnieje „rewers” tej sytuacji: pożądaną sytuacją dowolnego dostawcy jest duża liczba „gotowych na wszystko” potencjalnych nabywców, co pozwoli mu wytwarzać „na tę samą modłę” wielkie ilości towarów, a do tego tak je „dozować”, by suma zysków okazała się maksymalna.

Oba te wskazania są wzajemnie sprzeczne.

Jeśli wobec tej sprzeczności przyjmę postawę „polityczną”, wskazując na interes nabywcy – to wymagam od dostawców innowacyjności skierowanej na rzeczywiste potrzeby i rzeczywistą służebność.

Ekonomistom znane jest pojęcie „kształtowanie modelu konsumpcji”: poprzez kampanie marketingowe – i to nie pojedyncze, chwilowe, tylko zmasowane, totalne oraz regulacje polityczno-prawne „wychowuje” się nabywcę w taki sposób, że przeznacza on swój potencjał nabywczy (dochody, popyt efektywny) na to, co „odczytał” ze zmasowanej kampanii kierowanej do niego poprzez media i poprzez „obwieszczenia”. To zaś sprzyja rozpowszechnianiu w gospodarce wytworów „dziongo-bongo”[11], sprzyja też szkodliwej reklamie[12] (dziongo-bongo i reklama wpasowują nas we fraktalia, w świat nienaturalny-syntetyczny-sztuczny), a blokuje rhizomalną żywiołowość wytworów „bricolage”[13].

Oferta podażowa jest korzystna nie na skutek innowacji dziongo-bongo i nie na skutek siłowego wmuszania w nas „lepszego” modelu konsumpcji (ileż to jest książek, czasopism i audycji, które nam wmawiają, jak być wiecznie młodym, zamożnym, zadowolonym, atrakcyjnym, żyjącym najfajniej w najfajniejszym otoczeniu i pośród takich samych „najfajniejszych”!) – tylko na skutek rzeczywistego ubogacania „koszyka” asortymentu, wyboru odpowiadającego naszym niewymuszonym, autentycznym potrzebom.

 

*             *             *

Innowacyjność w żadnym razie nie oznacza feerii „rynkowych” gadgetów i pokus. Jej istotą jest dostarczanie nabywcom coraz bogatszej i coraz korzystniejszej (obiektywnie, bez „ślinotoku”) oferty, a jeśli taka oferta jest wytwarzana w strukturach podmiotów gospodarujących – to owe struktury będą innowacyjne, jeśli będą coraz bardziej efektywne w dostarczani takiej właśnie oferty.



[1] Patrz: Wiśniewska S. (2013) Skuteczność niekomercyjnych instytucji otoczenia biznesu we wspieraniu innowacji marketingowych małych i średnich przedsiębiorstw, Uniwersytet Ekonomiczny, Kraków, s. 10;

[2] Słowo „summa” znane jest jako określenie całościowego kompendium dostępnego w jakiejś dziedzinie. Tu używam tego sformułowania dla podkreślenia bilansu wszelkich wyobrażalnych korzyści, co oznacza, że jedna z korzyści może się skurczyć – ale ogólna, sumaryczna korzyść może wzrosnąć;

[3] Patrz, na przykład: złota reguła akumulacji. Określa ona stopę oszczędności, która maksymalizuje wielkość konsumpcji w gospodarce znajdującej się w stanie ustalonym w modelu wzrostu Solowa. Jej autorem jest Edmund Phelps (amerykański ekonomista, profesor ekonomii politycznej na Columbia University, laureat Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii w 2006). Na ścieżce zrównoważonego wzrostu konsumpcja równa się produktowi pomniejszonemu o inwestycje odtworzeniowe. Przy ustalonych wartościach przyrostu naturalnego, tempa postępu technologicznego oraz amortyzacji – istnieje tylko jedna taka wartość kapitału, dla której gospodarka znajduje się w stanie stacjonarnym. Wartość ta zależy od stopy oszczędności.

[4] Niezwykle ważna jest „atrakcyjność poprzez użyteczność”, a nie atrakcyjność „bajeru”: ulubionym zajęciem „innowatorów” jest takie manipulowanie ludzkimi pragnieniami i ludzką uwagą, aby kierować „popyt efektywny” (czyli nasze portfele i „kieszonkowe” na bezużyteczne badziewie, na atrakcje jednorazowe, na najrozmaitsze uzależnienia: tak rozumiana „innowacja” nie zasługuje na swoje miano, więc choć przynosi bardzo konkretne korzyści biznesowe, jest przekleństwem gospodarczym, szkodzi racjonalności, jest – używając języka prawniczego – doprowadzaniem do złego rozporządzenia mieniem;

[5] Podobnie jak w codzienności gospodarczej, bywają drogi gładkie i dziurawe czy błotniste, albo szutrowe czy wręcz bezdroża, bywa „pod górkę” i „z górki”, bywa prosto lub kręto, bywa „pusto” albo „tłoczno”, bywają skrzyżowania, a bywają też drogi z „nieustającym pierwszeństwem”: dla każdych warunków inaczej dobiera się „styl jazdy”;

[6] Patrz, np.: Międzynarodowa Organizacja Normalizacyjna, ISO – organizacja pozarządowa zrzeszająca krajowe organizacje normalizacyjne;

[7] Rating – w ekonomi oznacza proces oraz wynik oceny, która jest ustalona przez wyspecjalizowaną firmę (agencję ratingową) po przeprowadzeniu procedury ratingowej. Procedura ratingowa jest ujednolicona według kryteriów określonych przez daną agencję ratingową dla wszystkich badanych obiektów;

[8] Gospodarstwo – to podmiot gospodarujący „przypisany” do rolnictwa: jego formułą jest autarkia (samowystarczalność, znikome zainteresowanie towarowością), co oznacza, że dobry gospodarz to ten, który jest w stanie „wyżywić” rodzinę i parobków oraz wszelkie zwierzęta gospodarskie, wciąż ulepszać siedlisko (dom i otoczenie), wciąż odnawiać potencjał w postaci gospodarskich narzędzi, budynków, instalacji, a najlepiej, żeby znalazł sposób na uniezależnienie się od zmian pogodowych i pór roku (tak jak to czyni za pomocą szklarni-inspektów-cieplarni). Modła gospodarska przenoszona jest na inne obszary twórczości i życia publicznego: karczma, szkoła (pensja), urzędy (wójt, starosta, sędzia), dwór monarszy, rzemiosło;

[9] Przedsiębiorstwo – to podmiot gospodarujący „przypisany” do przemysłu: jego formułą jest otwartość wymienna (inaczej: towarowość), a „wymaganą” postawą jest praca dla zysku, rentowność, co oznacza, że dobry przedsiębiorca nie musi mieć nic „swojego” (może kompletować swój biznes z elementów pożyczonych, kredytowanych), ale musi wykazywać się zyskiem kalkulowanym okresowo albo poprzez cykle produkcji-eksploatacji-inwestycji. Wpisany jest też w reżim polityczno-państwowy (np. ma obowiązek prowadzenia księgowości wedle standardów „zadanych”). Pod „sztancę” Przedsiębiorstwa zorganizowane są szkoły, placówki kultury, wiele urzędów (zarządzanie przez cele), itd., itp.;

[10] Projekt al – to podmiot gospodarujący „przypisany” do usług (gospodarczych): jego formułą jest powiernicza zadaniowość polityczna (przedsięwzięcia „zadane” w wyniku kolegialnej, wieloszczeblowej decyzji organu-urzędu przedstawicielskiego). Dobry projektalowiec to taki, który dysponując powierzonym budżetem potrafi – najlepiej z nawiązką – zrealizować (rozliczyć wedle formularzy) przydzielone zadania publiczne. Coraz więcej wokół nas jest Projektali, których nie dostrzegamy (patrz: „perceptual blindness”), bo jesteśmy „zrubrykowani” pojęciowo „pod” Przedsiębiorstwa albo nawet „pod” Gospodarstwa. Niemniej wystarczy zauważyć, że cała energia wielu podmiotów i struktur skupiona jest bardziej na Budżecie niż na „kondycji całej działalności” – tam właśnie rodzi się „kultura Projektalu”;

[11] Ukułem pojęcie dziongo-bongo następująco: bierzesz garść wysokokalorycznych trocin i ściółki leśnej, stosujesz na niej zabiegi sanitarno-higieniczne (usuwasz potencjalne skażenia, toksyczność”), zabarwiasz, mieszasz z syropem, czekoladą, uzyskujesz odpowiednie certyfikaty i dopuszczenia, dodajesz konserwanty, opakowujesz fikuśnie i urządzasz w mediach taką kampanię (albo uzyskujesz urzędowe „zalecenie konsumpcyjne”), że każdy szarak będzie uważał swój dzień za stracony, mdły, błahy, nic-nie-wart, jeśli nie skonsumuje batonika „dziongo-bongo”. Aby taki batonik nabyć – zaniechasz nabycia czegoś innego, co bez tej kampanii i bez nacisków administracyjnych uznałbyś za bardziej potrzebne, użyteczne, atrakcyjne. Taką paskudną rolę w świecie konsumpcji pełni na przykład Coca-Cola;

[12] Z ekonomicznego punktu widzenia reklama jest najbardziej paskudną dyscypliną spośród tych, które „kształtują modele konsumpcji”. Koszty reklamy wchodzą – jako składnik zwiększający PKB – do ceny towaru. To oznacza, że klient płaci wytwórcy dużą część ceny (niekiedy 30-60%) za to, że ten go ogłupi i skłoni-przymusi do takiego właśnie zakupu. Inaczej: daj mi złotówkę (albo: niech system-ustrój obieca mi twoją złotówkę), a ja za te złotówki zebrane od ciebie i innych urządzę wam w mediach taki cyrk, że towar wytworzony za 50 groszy sprzedam wam za 2,99 PLN, co oznacza, że zarobię i na towarze, i na jego dostawie-dystrybucji (delivery), i na reklamie, dzięki której wciągnąłem cię w wir jako klienta;

[13] Słowo „bricolage” (czyt.: brikolaż) łączy w sobie treść określenia „złota rączka” oraz „majster-klepka”. Szerzej zaś: oznacza przedsiębiorczość-służebność nastawioną na zaspokojenie środowiskowych potrzeb. Działalnośc gospodarcza oparta na „bricolage” jest najbardziej rzetelną, wywodzącą się z sektora rzemieślniczego (gospodarskiego) drogą ku dostatkowi środowiska, społeczności, w której rozkwita;