Życzę Państwu pod choinkę… czy jakoś tak

2019-12-23 08:43

 

Jak wiadomo, choinka to jakiś pogański, środkowo-europejski, może nawet alzacki pomysł przeniesiony na grunt obrzędów chrześcijańskich. Ale skoro się przyjęła – to dorzucę zawiniątko od siebie.

Jak wiadomo, ustrój Rzeczpospolitej jest nicowany, jak wszystko w Polsce. Są tacy, którym to się nie podoba z jakiegoś powodu (na przykład z powodu dominacji jednaj kamaryli nad innymi), ale są tez tacy, którzy widzą, że zastępując 30 lat temu ustrój niedoskonały, niesprawdzony – zamontowaliśmy sobie ustrój, niestety, sprawdzony jako z gruntu niesprawiedliwy.

Polityka ma to do siebie, że „wywąchuje” społeczne interesy z całego bukietu i lokuje je na swojej liście priorytetów. Dobra polityka jest jak nowoczesny transatlantyk: staje dziobem tak, by płynąć w optymalnym kierunku, wcześniej używając busoli społecznej dla złapania właściwego kierunku. Ta gorsza polityka stawia na bardzo konkretne interesy mniejszości kosztem większości. I z taką mamy do czynienia od trzydziestu lat, choć i wcześniej nie było najlepiej.

Solidarność – dziś nikt nie chce o tym pamiętać – powstała jako wyraz niezadowolenia z „nienajlepiej”, a nie jako życzenie ustroju antyproletariackiego. Niemniej proletariuszom zabełtano w głowach i poszli za obwiesiami, którzy zlikwidowali prawo pracy, zlikwidowali w ogóle jakiekolwiek prawo, na koniec wywieźli na śmietnik sprawiedliwość. Tylko garstka na tym zyskała i wciąż zyskuje, pozostali wciąż tracą i tracą.

Nicowanie tego ustroju polega na tym, że rzuca się dziadziejącym proletariuszom ochłapy – ja całość bogactwa tak czy owak leży na pokerowym stole dla uprzywilejowanych graczy. Ostatnio – po krótkiej przerwie – dołączyli do nich znów gracze łże-lewicowi. Słowo „lewica” (pisałem już o tym) wróciło do Parlamentu, ale sama lewicowość – jeszcze musi na swoją kolejkę poczekać. A wraz z nią wszyscy poddani dziesiątkom wykluczeń.

Kampania prezydencka – w toku. Zamknie ona „sanację Transformacji” i zafiksuje polski ustrój społeczny, choć sanatorzy –uzdrowiciele sami sa w nienajlepszej kondycji.

Dobrze więc byłoby, aby przynajmniej w okresie tej kampanii proletariat – wszystkich wykluczonych niezależnie od skołowacenia dusz, sumień, umysłów i serc – reprezentował w debacie prezydencko-ustrojowej ktoś, komu słowa Lud-Sprawiedliwość-Socjalizm i podobne – kojarzą się z ochroną słabszych i demokracją obywatelską, a nie z propagandowymi łgarstwami wrogimi proletariatowi.

Oby proletariusze – zwłaszcza ci występujący w barwach kibolskich, ludowych czy kruchtowych – spojrzeli we właściwe, pozbawione krzywizn lustro i pojęli, żeśmy wszyscy w jednakim położeniu. Oby samorządność, spółdzielczość i podobne wynalazki ludzkości, korygujące ucisk i niesprawiedliwość – stały się esencją debaty publicznej, np. przy okazji kampanii prezydenckiej.

I tego wam wszystkim życzę,