Znaczy: Ordynacka się podłączyła

2018-06-15 10:42

 

Nie, nie będę roztrząsał, ile lewicowości jest w Stowarzyszeniu, nie będę w ogóle zastanawiał się nad stężeniem lewicowości na lewicy. Przypomnę tylko, że lewicowość zwykło się mierzyć:

  1. Rozróżnianiem dochodu z pracy własnej od dochodu z wyzysku pracy cudzej oraz najszerzej pojętego „otoczenia niczyjego”: jeśli wyzysk jest powszechny i uzbrojony instytucjonalnie-ustrojowo-prawnie – to lewica nazywa to „zróżnicowaniem klasowym”, niekiedy prąc do rewolucji, do zniesienia wyzysku, np. na drodze spółdzielczości i samorządności wspólnot obywatelskich;
  2. Wrażliwością humanitarną, czyli taką, która stara się instalować instytucjonalne zabezpieczenie przed wykluczeniami (to w ogóle), ale przede wszystkim unika reakcji ex-post w postaci filantropii i akcji charytatywnych (te dwie formy konserwują, reprodukują wyzysk), tylko ustanawia rozwiązania uprzedzające rozwarstwienia;
  3. Dbałością o samo-odnawialność równych szans, co oznacza zarówno reguły zabezpieczające przed monopolami, ale też reguły dekoncentracyjne (czyli silniejsze niż decentralizacyjne, bo te tylko rozpraszają zarządzanie, nie ingerując w sprawy własności i nomenklatury);

Napisałem na temat Ordynackiej wiele dobrego (zwłaszcza kiedy opisywałem ją jako środowisko inteligenckie i menedżerskie).

Napisałem też wiele złego, a najcięższym słowem, jakiego użyłem – to KAMARYLA, czyli zwieńczenie „piramidy” klik-koterii, owocujące czynnym uczestnictwem w Pentagramie (wzajemnie splecione mega-polityka, mega-służby, mega-biznes, mega-gangi, mega-media).

Ordynacka uczestniczyła – poprzez formułę którą nazwałem 200 + mięso (dwustu w Decydenturze i kliencka masa członkowska)- w sprawowaniu rządów w Polsce, skutecznie niegdyś grając w pierwszej lidze Grup Trzymających Władzę. Po „lewej” stronie sceny politycznej konkurowała tu jedynie z innym stowarzyszeniem – Pokolenia. W odróżnieniu od tego drugiego okazała się jednak mniej sztywna ideowo: „nasi” funkcjonowali w swych najlepszych latach we władzach poprzez SdRP, UP, Samoobronę, PO, nawet PiS, a nie brakowało „nas” w ugrupowaniach mających śladowe moce polityczne.

W tych właśnie czasach, kiedy naszych „czołowych” ciagano przed Komisję Sejmową i przed sądy – pisałem: nadęto nasz balon, więc żeby nie było huku, kiedy złośliwiec przystawi szpilkę – warto robić zwykłą społecznikowską (obywatelską) robotę, wtedy szpilka otworzy „sezam” z różnościami. Kto chce ten pamięta, że takie właśnie roboty inicjowałem, nie mając w „kierownictwie” najlepszych „chodów”. Wychodziło, jakbym nic nie potrafił, choć będąc młodszym – potrafiłem wiele.

Nasz „założyciel” został ostatecznie szefem partii politycznej grającej o najwyższe stawki. Patrząc na tę „karierę” okiem nieuzbrojonym – widzimy powolne odzyskiwanie przez Ordynacką pozycji, do których jest ona „przypisana”. Warto jednak owo oko uzbroić.

Włodzimierz – patrząc na jego życiorys – może i kiedyś siedział obok lewicowości. W każdym razie dźwigał wraz z wieloma z nas odium „wykształciucha-komucha-PRL-owca”. Kiedy jednak baja dziś o tym, że lewica (czytaj: kierowany przez niego SLD) – to dziś z powrotem tradycja PSL (spójnie mieszkaniowe, kasy chorych, samopomoc dobrosąsiedzka, kooperatywy spożywcze, mikrokredyty spółdzielcze, ubezpieczenia wzajemne, spółdzielnie pracy, towarzystwa samo-edukacyjne, itp.) – to pojawiają się dwa pytania (plus dwa dodatkowe):

  1. Co Włodzimierz kiedykolwiek w życiu zrobił w takich sprawach;
  2. Co SLD i on sam ma w swoich licznych „programach” na ten temat;
  3. Czy aktyw Ordynackiej, a tym bardziej „senatorowie” – na pewno są tej samej myśli;
  4. Czy marksizm (powszechna spółdzielczość i samorządność) jest, czy nie jest inspiracją dla SLD;

Otóż – o ile wiem, a chyba wiem – na wszystkie cztery pytania odpowiedź jest przecząca. To by oznaczało, że lewicowość SLD i samego Włodzimierza nie jest przesadnie ortodoksyjna i niezłomna (już oszczędzę szczegółów związanych z konkretną, doraźną, taktyczną robotą „wyborczą”), ale dzięki temu Ordynacka – przystępując do girlandy SLD-owskiej – pasuje do SLD jako formacji „pragmatycznej” (u mnie oznacza to: bezideowej, bezmięsnej, zainteresowanej odzyskaniem tych 200 decydenckich pozycji).

Może na tym polega polityka, ale akurat mam wrażenie, że choć warto czasem zatrudnić zadaniowo pragmatyka (bezideowego „fachowca”), to jednak tzw. RACJĘ powinni redagować ludzie ideowi. No, gdzie oni się poukrywali w SLD, w Ordynackiej? Może wciąż biegają poza „autobusem”, jak ja na przykład, bo wewnątrz brakuje dla nich miejsca…? Wymachują pomysłami, inicjatywami, ideami – ale nie zasługują na bilet, skazani są raz na zawsze na pobocze…?

Na dobitkę – PiS obchodzi SLD z lewej strony, zmierzając konsekwentnie w kierunku minimalnego dochodu gwarantowanego (no, i co kolego Rychu z Domu Wszystkich…?), a OSOBNO obchodzi SLD i Ordynacką zupełnie środkiem, na wydrę, okazując się cwańszym pragmatycznie.

Mam być szczery – to więcej spodziewałem się po SLD-owskim „Susłowie”, który rozpoczął przewodnictwo w Ordynackiej od kapitulanckiego „wzmocnienia oferty SLD” kadrami pragmatyków ordynackich. Człowiek to bowiem (chyba) innej marki niż Włodzimierz, inaczej zresztą usytuowany w wyobraźni „świata polityki polskiej” i w wyobraźni „elektoratu”.

A Fundacja Bratniej Pomocy czeka, aż ktoś jej „użyje” do poważniejszych zadań (np. socjalistycznych w treści) niż zrzutki na …

No, ale widać jeszcze nie dojrzało to wszystko…