Zjazd po poręczy zębatej

2012-12-11 19:37

 

 

Pozostaję w szoku. Wirusowym. Mam bezgłos, bezsenność i różne objawy potwierdzające, że nie jestem już nastolatkiem. Ale pocieszam się, że stoję mocniej na nogach niż Gospodarka, Państwo, Kraj. Moja żona bowiem lepiej ogarnia to wszystko i gospodaruje niż ci…

Przyglądam się osobie, co do której nikt nie ma wątpliwości, że z nią sympatyzuję. To nasz nowy Wicepremier.

Najpierw uwaga ogólniejsza: jeśli ktoś myśli, że sposób odejścia poprzedniego Wicepremiera nie został uważnie przeanalizowany w Pekinie, Moskwie, Brukseli, Delhi, Waszyngtonie, w paru jeszcze innych punktach, w tym w siedzibach globalnych graczy finansowych i globalnych graczy politycznych (nie będących państwami) – to ten ktoś niezbyt kuma, o co chodzi. Polska robi wszystko – vide ostatni vist Sikorskiego – aby ugruntować sobie w świecie opinię prowincjusza niezdolnego do przewodzenia w regionie, niegospodarnego, ulegającego powiewom historii w sile zefirka.

W ślad za tą ogólniejszą uwagą ośmielam się twierdzić, że nie wszystkie (mało powiedziane) strategiczne rozwiązania dla Polski są redagowane w okolicach Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania, Gdańska. Wiele z tych rozwiązań wypracowywana jest setki kilometrów od tego pięciokąta, i nie mam na myśli miasta Łodzi. A jednym ze strategicznych elementów polskiej układanki jest – najogólniej mówiąc – Gospodarka. Ta soczysta, treściwa, nie mylić z finansami, budżetami i funduszami.

Janusz Piechociński należy do tych, których polscy janczarowie globalnych strategów nieco przegapili: latami trzymano go w drugim garniturze przewidywalnej partii i tak miało być, a tu coś się przeorganizowało. Dlatego Janusz dziś przechodzi spóźniony egzamin, który pokolenie ’56 przeszło w latach 60-tych, pokolenie ’68 przeszło za Gierka, a pokolenie ’89 właśnie czeka na ogłoszenie wyników, przy czym raczej czarno widzę. Janusz nie jest młodzieniaszkiem, to stary wyga, ale wcale nie idzie „jak po swoje”, jego największą wadą jest to, że rozmaici „z legitymacjami” nie mają czego o nim napisać do przełożonych. Taki człowiek – pisałem już o tym – jest po prostu wkurzający. Jak tu go podejść?

Dlatego swój egzamin Będzie Piechociński zdawał upstrzony „pytaniami utrudniającymi”. Tak właśnie interpretuję samowolne, prywatne odejście Pawlaka z Rządu mimo, że Stronnictwo nie wycofało mu rekomendacji.

Kiedy się wsiada do pociągu, który podąża w nieco niewłaściwym kierunku, w niezgodzie z rozkładem jazdy, pośród krajobrazu mało zielonego, prowadzony jest przez zadowolonego z siebie maszynistę (może na prochach?), a steruje nim system znany z awaryjności – to tak, jakby nas posadzić okrakiem na poręcz i kazać wesoło zjeżdżać.

Janusz Piechociński, usiadłszy, bez entuzjazmu przecież, w takich warunkach, dzielnie walczy z grawitacją, bo wolałby, aby się nie zjeżdżało. Widać to na razie w sprawie motoryzacyjnej, a dziesiątki innych tematów już na niego czyhają. Na razie wykazuje talent, polegający na tym, by dużo mówić i nic nie powiedzieć. Ale zakulisowo testowany jest na obecność całkiem innych talentów. Nie on jeden zresztą. Jeśli ci sami, co z uwagą przyglądali się rejteradzie Pawlaka (w zmowie z Tuskiem), ocenią Piechocińskiego jako przydatnego – zrobi chłop karierę, bo dobry jest. Ale jeśli będzie wierzgająco-nierozumiejący – wyplują go, puszczą wolno na sam dół poręczy. Będzie marzył o posadzie wójta.

Przyznam się, że z coraz większą beznadzieją liczę na to, że ziszczą się januszowe zamiary co do utworzenia kręgu(ów) wypracowujących jakąś myśl szerszą i dalszą. Pamiętam hasło Instytutu im. M. Rataja (podobno powierzono sprawę Cz. Siekierskiemu). Podpowiadam też, że istnieje instytucja zespołu doradców politycznych.

No, ale to nie moja bajka, mnie polityka interesuje „zza weneckiego lustra”. Na razie przyglądam się minie Wicepremiera, kiedy filmowany popiersiowo wykręca się od dziennikarskich podpuch. Na czym siedzi i jak – kamery nie pokazują.