Zdemolowana świadomość

2012-11-28 15:45

 

 

/post scriptum pewnej konferencji/

 

Konferencja dotyczyła zagadnień spółdzielczości, a jej motywem przewodnim były praktyczne (wdrożeniowe) i teoretyczne (koncepcyjne) elementy wzajemnictwa.

Mówiąc „wzajemnictwo” mam na myśli coś, co w procesie uspołecznienia zakotwicza jednostkę (i jej pschycho-mental) w konkretnej wspólnocie. Życie wspólnotowe tym różni się od zrzeszeniowego, że regularnie obcujące ze sobą osoby, z czasem, potrafią rozwiać chmurę Mimikry tworzonej przez każdego na użytek otoczenia, przebić się przez różne tożsamości „przypięte” do tożsamości prymarnej[1] i obcować prymarnie. Obcowanie prymarne – to kontakt między tożsamościami prymarnymi (które nie są uświadomione, odkrywamy je wciąż u siebie i innych, ale instynktownie, intuicyjnie, emocjonalnie, a nie w sposób wyrafinowany, rozumowy). Dodajmy, że w społecznościach wielkiej skali obcowanie prymarne nie istnieje, zastąpione jest obcowaniem powierzchownym, gdzie dajemy się zwieść tworzonym przez każdego z nas Mimikrom i oferowanym przez nas tożsamościom „przypiętym”.

Wzajemnictwo jest oczywistością w warunkach wspólnotowych, przy czym najczęściej jest ono formułą odruchową (powiedziałbym: zwierzęco-stadną), reprodukowaną bez wyrafinowanej racjonalizacji, bez wyrozumowanej „ekonomii”.

W moich niegdysiejszych rozważaniach na tematy Gospodarki Personalnej[2] stawiałem taki oto pogląd. Ekonomia – to formuła wyrażania interesownego[3] JA w edycji zarówno osobisto- indywidualnej, jak też wspólnotowej, grupowej, zbiorowej, społecznej, organizacyjnej, publicznej.

Pojawienie się, wyklucie w siatce pojęciowej osobnika (w jego własnym języku) zrazu abstraktu, a następnie rozbudowanego pojęcia „ja” – czyni tego osobnika Człowiekiem, zaszeregowuje go do kategorii po-roślinnej i po-zwierzęcej, ale przede wszystkim wyzwala w nim EGO, czyli konfrontuje go z wszystkim innym, co faktycznie napotyka na swojej drodze lub tylko potencjalnie, nawet z własnymi wyobrażeniami o Rzeczywistości. Pozwala na formułowanie i definiowanie interesów, na podejmowanie decyzji (a nie tylko uleganie okolicznościom), przeciwstawianie się jednym bytom, przyłączanie się do innych, pozwala też na redagowanie własnej tożsamości, a samo użycie słowa „własny” zakreśla też horyzont podmiotowości osobnika. Uhumanizowanego, uczłowieczonego osobnika.

Pojęcie „ja” wydaje się więc kluczowym dla ekonomii, jeśli postrzegać ją jako „szkołę” gospodarowania (praktyki) i narracji (opisu, teorii, koncepcji).

 

*             *             *

Powróćmy do łomżyńskiej konferencji i Wzajemnictwa rozumianego jak powyżej. Podczas obrad przewijało się „przeciwstawiające porównanie” ustroju centralistyczno-nakazowo-rozdzielczego (w którym aktywność niesubordynowana, prywatna uchodziła za podejrzaną i doznawała rozmaitych opresji) oraz ustroju zwanego „rynkowym” (w którym swoboda wszelkiej aktywności ograniczona jest jedynie „cieniami monopolistycznymi” oraz „ramami regulacyjnymi”. W tym kontekście rozwiązania spółdzielczo-wzajemnicze prezentowano jako „trzecią drogę”.

To nie jest trzecia droga. To jest JEDYNIE MOŻLIWA DROGA, przy czym mowa o oczywistej różnorodności, jaką rodzi – być może chrześcijańskie – wybaczanie drugiemu, że nie jest tak doskonały, jakbym tego od niego oczekiwał. Gdyby zdjąć „klamrę monopoli” i „klamrę regulacji” z procesu rozwoju społecznego – możnaby wyzwolić niepojętą energię społeczną. Obie zaś klamry są oczywistą patologią, którą pielęgnuje się świadomie dla realizacji interesów swojo-grupowych kosztem interesów cudzo-grupowych.

Narzędziem tej pielęgnacji jest niespotykana dotąd w Historii (co do skali i „timingu”) presja na wszystkich i każdego z osobna, by stawał do wyścigu znanego w języku potocznym jako wyścig szczurzy.

Jest oczywiste, że – jeśli jakąś linią symbolizującą „średniość” odgrodzimy to co „ariergardowe” i to co „awangardowe”, to nie jest możliwe przesunięcie tej linii w którąkolwiek stronę bez eskalacji rozwarstwienia. Jaśniej: na każdy sukces „powyżej średniej” składa się porażka (jedna lub więcej) „poniżej średniej”. Im więcej sukcesów, tym więcej porażek.  Im większa „masa sukcesu” (zliczone razem pojedyncze kariery) – tym większa „masa porażki” (zagregowane niespełnienie). Wspomniana presja – tryskająca na nas zewsząd odurzającymi obietnicami – oparta jest na następującym przekazie: jeśli chcesz wyrwać się z siermiężnego przeciętniactwa, musisz nadepnąć współbraciom na głowy: stamtąd więcej zobaczysz i łatwiej osiągniesz swoje cele. A jeśli ktoś zechce tak samo – to wejdź jemu na głowę, inaczej on wejdzie tobie. Tak utworzona piramida mości tobie gniazdo na samym szczycie, od ciebie zależy, czy w nim się znajdziesz. Na pokonanych się nie oglądaj: to nieudacznicy albo pechowcy.

Opisany przekaz nie ukazuje jasno tego, co nieuchronne: masz niewielkie prawdopodobieństwo, że to ty akurat dotrzesz do szczytu, a choćby szczebel wyżej. Dlatego wszystko, co dotąd osiągnąłeś karmiąc się porażkami „nieudaczników i pechowców” – najprawdopodobniej za chwilę stracisz i dołączysz do tych, którym przed chwilą stawałeś na głowach. Przy czym trudno będzie ci żyć z pokiereszowanym sumieniem i równie zrujnowanym psycho-mentalem, nawet jeśli ci wcześniej deptani wybaczą tobie. Dlatego długo jeszcze po porażce będziesz udawał, że niż się nie stało, chwilowa słabość cię dopadła. Będziesz ostatnie oszczędności i rezerwy przeznaczał na to udawanie, zamiast przyjąć status pokonanego i przestawić swoje życiowe oczekiwania na jakościowo inne miary.

To wszystko „sprzedawane” jest ogółowi przez działających ręka w rękę Monopolistów i Regulatorów. Jasne, że powyższy akapit zawiera „lokowanie produktu” w postaci przesłania ideowo-politycznego. Rzecz w tym, iż trudno komukolwiek zaprzeczyć, że tak inspirowany szczurzy wyścig odczłowiecza przede wszystkim dlatego, że roznosi w drobny pył jakiekolwiek ludzkie (humanistyczne) odruchy wzajemnictwa.

Bo trzeba sobie zadać pytanie o sens POSTĘPU: czy fakt, że jako jedyny we wsi, kosztem innych jej mieszkańców, masz w domu ciepłą wodę i telewizor, oznacza rzeczywisty Postęp, czy raczej Atawizm? Nie sposób uwierzyć w kolejną odsłonę szalbierczego przesłania opisanego powyżej, że z czasem ciepła woda, telewizja i tysiące innych przejawów postępu rozejdą się drogą dyfuzji po całej wsi. To nie dyfuzja, tylko osmoza: większość wsi będzie oglądała ten postęp zza szklanej szyby, doświadczą go nieliczni, zaś w tym samym czasie „awangardowcy” już dawno będą korzystać z super-postępu, „postępowe” zaś gadżety będą służyć awangardowcom do dalszego ogłupiania ariergardowców. Czyż ochrona zdrowia, systemy emerytalne, edukacja, zabezpieczenie socjalne, dostęp do zatrudnienia, dostęp do dóbr kultury (artystycznej, ale też np. motoryzacyjnej) – czyli ewidentne zdobycze cywilizacyjne Człowieka, ewidentne przejawy „postępu” – są dziś na pewno powszechnie dostępne? Czy to nie jest tak, że aby uzyskać do nich zadowalający dostęp, trzeba pobratymcom wejść na głowę?

I drugie pytanie, ustrojowo-systemowe: czyż nie jest rzeczywistym postępem wzajemnicze dojrzewanie do wspólnotowości? Do obcowania prymarnego, w ramach którego człowiek z drugim człowiekiem WSPÓŁ-JEST? W takich warunkach – prędzej czy później – i tak pojawi się ciepła woda i telewizja, które przyniosą dobrodziejstwa (a może błogosławieństwa?) wszystkim współ-uczestnikom, a do tego nie staną się one narzędziem presji zza węgła, oskubywania „pechowców i nieudaczników” przez „ludzi sukcesu”, nie dokonają się kosztem psycho-mentalnym.

Dla kogoś, kto już pojął, iż matematyczno-statystyczną niemożliwością jest, iżby wszyscy osiągnęli życiowy sukces większy od przeciętnego, pozostaje jedyne rozwiązanie w obszarze Gospodarki Personalnej: odciąć się od wszelkich pól aktywności, w których doświadczamy opisanej wyżej SSENETRACJI. Bo najprawdopodobniej – w ramach zarządzania własnym „portfelem pól aktywności” – wybraliśmy te ssenetrujące nas pola pod presją szczurzego wyścigu. To zaś oznacza powrót do wzajemnictwa.

 

*             *             *

Gwiazdą konferencji łomżyńskiej były wzajemnickie i gromadnicze rozwiązania znane pod zawołaniem Barka, reprezentowane przez Tomasza i Barbarę Sadowskich. Słuszną gwiazdą.

RÓŻNORODNOŚĆ FORM SPÓŁDZIELCZOŚCI WE WSPÓŁCZESNYM ŚWIECIE. TRADYCJA A NOWOCZESNOŚĆ. Łomża, 26-27 listopada 2012

 

 

 



[1] O tożsamości prymarnej jako podstawie wspólnotowości piszę w swoim referacie Remutualia Komunarne, Komunaria Remutualne), wygłoszonym w skrócie na konferencji w Łomży;

[2] To jedna z kilku książek, dla których nie umiem znaleźć wydawcy;

[3] Interes rozumiem tu tak jak go definiują socjologowie;