Żart za bezcen

2015-03-26 14:53

 

W trzecim, czyli śmieciowym obiegu (niejako na chwile przed oddaniem na makulaturę) nabyłem za bezcen ksiązkę Patryka Dżejka O’Rourke’a „Adam Smith, Bogactwo narodów, biografia”. Książkę (przełozona przez Hannę Jankowską) wydała MUZA kilka lat temu – i potwierdziła tym samym, że redaktorzy tego wydawnictwa są całkiem niegłupi.

O tym wszystkim jednak potem napiszę. Teraz coś od siebie.

Od lat tłumacze każdemu, kto tylko zechce słuchać, że Adam Smit, wyposazony w tożsamość szkocką (to ważna okoliczność), uważany za ojca nowoczesnych nauk ekonomicznych – jest co najwyżej tych nauk szwagrem, a jego „Bogactwo narodów” (An Inquiry into the Nature and Causes of the Wealth of Nations, 1776) jest co najwyżej załącznikiem do kilkanaście lat wcześniejszej „Teorii uczuć moralnych” (The Theory of Moral Sentiments, 1759).

Doszedłem do tego sam, wgłębiając się w meandry około 200-letniej pan-europejskiej dysputy społecznej (wiek XVII, XVIII i XIX), opartej na słowach i czynach, mającej miejsce w czasie, kiedy Komercjalizm upomniał się o należne sobie miejsce w rozwiązaniach systemowo-ustrojowych i w świadomości powszechnej, albo przynajmniej w środowiskach opiniotwórczych.

Datuję ów komercjalizm na przełom tysiąlceci (I-go i II-go), a jego pierwszym widomym akcentem była znana już od zarania chrześcujaństwa, a wtedy stanowiąca juz „normę” symonia[1] i w ogóle uczynienie stanu duchownego wehikułem pomyślności materialnej oraz politycznej.

Dlaczegoakurat to znajduję jako kanwę Komercjalizmu, a nie kupiectwo fenickie czy weneckie?

Bo kupcy byli w społecznych hierarchiach zupełnie nisko i podrzędnie, podobnie jak inni przedsiębiorcy. Nie mieli wpływu na tzw. opinię publiczną. Bo to właśnie duchowieństwo wyznaczało wtedy instytucjonalny obrys dla myślenia i postaw publicznych, a ów obrys miał przez wieki postać tzw. Sztuk Wyzwolonych[2] (czyli dopuszczalnych obok nauczania stricte religijnego).

Komercja w tym kontekście – jak wiele innych przypadłości ludzi niemiłych Panu – uchodziła za plugawą i niegodną w dowolnym wtedy wymiarze aksjologicznym. Zatem typowy luminarz, znakomitość, mistrz, prominent tamtych czasów przejęty byc powinien sprawami boskimi, opatrznosciowymi, troskami ojczyzny i najjaśniejszej monarchii, pochylać się nad duchowymi i doczesnymi boleściami maluczkich. Współczesnych demokratów, takich jakich znamy mniej-więcej od 150 lat, nawet tych najstateczniejszych, np. lordów – sam ówczesny Lud rozszarpałby na ćwierci jako wichrzycieli, niebezpiecznych odszczepieńców, stanowiących zagrożenie dla wszelkiego, a tym bardziej dla boskiego, chrześcijańskiego ładu. Lud nie czułby się przy demokratach ani wywyższonym, ani godnym dobrodziejstw czy błogosławieństw, ani bezpiecznym. Potrzeba było owych 200 lat i przenikliwości Valdesiusa (1140-1217)[3], Wiklefa[4], Husa (1369-1415), Lutra (1483-1546), Kopernika (1473-1543), Kalwina (1509-1564), trzeba było „Monachomachii”, na koniec szyderstwa anglikańskiego[5] – a dopiero potem takich pryncypialnych etyków jak Adam Smith – aby wyszła na jaw w całej krasie mamona, niewoląca w szatańskie pułapki społeczność kapłańską, sprzeczna jawnie z ich nieszczerym nauczaniem. Oto cały Adam Smith, oto istota czterech odsłon francuskiej rewolucji[6].

Francja stała się teatrem wyzwolenia przedsiębiorców, leczących chory budżet monarchii: boksowali się oni z monarchistycznym reżimem, bowiem ten chętnie wspierał się finansami biznesowymi (wtedy nie używano słowa „biznes”), ale wpuszczał przedsiębiorców na salony wyłacznie „od kuchni” (bo to zajmowanie sie zarobkowaniem takie jest grubiańskie!), w dodatku ściśle regulował ich działalność i uciskał przepisami. Anglia zaś była teatrem brutalnej bezczelności tych, co pierwszy milion woleli złupić niż zarobić. Smith najpierw upomniał „angoli”, że tak się nie robi (Teoria uczuć moralnych), a kilkanaście lat potem pokazał im – zniecierpliwiony „ogradzaniem”[7] – jak można i trzeba czynić zachowując prawość i sprawiedliwość w sumieniu i duszy. W ten sposób pomścił swoje oxfordzkie traumy z młodości[8].

David Ricardo (1772-1823) potraktował spuściznę Smitha „po amerykańsku” (labour theory of value oraz za Robertem Torrensem: theory of comparative advantage), a Marks (1818-18830 pociągnął „wątek francuski” (równania reprodukcji, teoria klas społeczno-ekonomicznych). Ale obaj myśleli w kategoriach podyktowanych przez Boisquilbert’a i Quesnay’a, bo i Smith tymi opłotkami pomykał.

Dla dzisiejszego słuchacza – prestiżowej skądinąd – Szkoły Głównej Handlowej, to wszystko jest czarna magia. A szkoda.

 

*             *             *

Patrick Jake O’Rourke – to amerykański publicysta o dużym poczuciu humoru. Pisarstwo, dziennikarstwo, satyra polityczna – to jego żywioł. W książce o „Bogactwie narodów” Adama Smitha znajdujemy wiele opisów zdarzeń z życia Szkota, które świadczą o tym, że nie tylko filozofem moralności był, ale też wdrażał na co dzień w życie to, co głosił. Szanował tzw. klasę średnią, ale tępił praktyki, które ja nazywam „rwactwem dojutrkowym”, czyli działaniem w formule „skubnij i zmykaj”. No, i przede wszystkim po raz pierwszy zauważyłem u kogoś innego niż u siebie ową prawdę o spuściźnie Smitha: on o mechanizmach gospodarczych pisał po to, żeby opisać kontekst zachowań z obszaru „etyka biznesu”, i gdyby nie Ricardo z Marksem – kto wie, może ekonomiczny wymiar prac Szkota w ogólne nie byłby nam znany?

Książkę czyta się znakomicie

 

 



[1] Symonia – handel godnościami i urzędami kościelnymi, sakramentami oraz dobrami duchowymi – była poważnym problemem Kościoła rzymskiego w średniowieczu. Za jej uprawianie groziły surowe kary. Mimo to przedmiotem handlu były najwyższe godności. Sprzedawano nawet godność papieską. W związku z tym papież Juliusz II unieważnił wybory wszystkich swoich poprzedników, którzy zasiedli na Stolicy Apostolskiej dzięki symonii.  Stanowiła problem dla Kościoła, ponieważ biskupi poza sprawowaniem funkcji kościelnych administrowali także nadanymi im ziemiami i urzędami, wdawali sie w całkiem doczesne intrygi, przez co często zaniedbywali swoje obowiązki wynikające ze stanu duchownego;

[2] Septem artes liberales, właściwie siedem umiejętności godnych człowieka wolnego) – to podstawa wykształcenia w okresie późnej starożytności oraz średniowiecza. Siedem sztuk dzielone było na dwie mniejsze grupy – trivium i quadrivium. Trivium obejmowało gramatykę, co w owym czasie oznaczało biegłość w łacinie, dialektykę (czyli logikę) oraz retorykę (sztukę układania mów). Quadrivium obejmowało geometrię, arytmetykę, astronomię i muzykę. Można Quadrivium  traktować jako naukę o liczbach: czystych (arytmetyka), rozważanych w przestrzeni (geometria), w czasie (muzyka), ruchu i przestrzeni (astronomia). Kanwą tego podziału było monumentalne, encyklopedyczne dzieło Marka Terencjusza Warrona, zatytułowane Disciplinarum libri IX (Dziewięć ksiąg naukowych). W średniowieczu uzyskanie tytułu magistra siedmiu sztuk wyzwolonych stanowiło podstawę do dalszych studiów uniwersyteckich na kierunkach prawa, medycyny lub teologii;

[3] Valdès był burgundzkim kupcem z Lyonu. Około 1170 roku pod wpływem wysłuchanego przypadkowo Żywota św. Aleksego postanowił poświęcić się pasji religijnej. Za radą swojego nauczyciela teologii zajął się dobroczynnością, a gdy mu to nie wystarczało ok. 1173 roku złożył śluby ubóstwa (naśladując apostołów), rozdał majątek i zaczął głosić konieczność wyrzeczenia się przez ludzi dóbr materialnych (także przez hierarchów kościelnych i świeckich);

[4] John Wycliff był zwolennikiem reform Kościoła w oparciu o nauki Pisma Świętego. Sprzeciwiał się bogactwu Kościoła, supremacji władzy papieskiej, niemoralności i żądzy władzy wśród duchownych, a także innym naukom i praktykom, które w późniejszym czasie odrzuciły wyznania protestanckie i dlatego jest uznawany za prekursora reformacji;

[5] Henryk VIII Tudor do końca życia pozostał przeciwnikiem reformacji (za swoje pisma w obronie papiestwa otrzymał z rąk papieża tytuł „obrońcy wiary”). Brak męskiego potomka w małżeństwie z Katarzyną Aragońską skłonił monarchę do wystąpienia u papieża o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Prośba spotkała się z odmową Biskupa Rzymu, reperkusją czego było zerwanie przez Henryka VIII Tudora kontaktów dyplomatycznych i kościelnych ze Stolicą Apostolską. W 1534 roku za zgodą parlamentu i prymasa Anglii Thomasa Cranmera ogłoszono niezależność Kościoła Anglii od Rzymu. Akt supremacji, naśladując tytulaturę papieską, ogłosił króla Anglii „jedyną i najważniejszą głową na Ziemi Kościoła anglikańskiego (łac.Ecclesia Anglicana)”. Jego następcy nie noszą już jednak tego tytułu. W rozumieniu anglikanów głową Kościoła jest tylko Jezus Chrystus. Nie ma nikogo, kto mógłby nazwać siebie „głową Kościoła anglikańskiego” już tylko z tego powodu, że nie ma jednego Kościoła anglikańskiego, lecz 38 autokefalicznych Kościołów. Jednym z nich – najstarszym – jest Kościół Anglii. Papież Klemens VII ekskomunikował króla, ale część społeczeństwa angielskiego, w tym część episkopatu i kleru, poparła reformy i uznała króla za zwierzchnika Kościoła. Przeciwnicy zostali poddani prześladowaniom, w tym wielu zamordowano, m.in. kanclerza Anglii i filozofa Tomasza Morusa oraz biskupa Rochester kard. Jana Fishera (obaj później kanonizowani – w tym również w Kościele anglikańskim, który odcina się od tego, co robił Henryk VIII);

[6] Wielka Rewolucja Francuska (1789–1799), Rewolucja lipcowa (1830), Rewolucja lutowa (1848), Komuna Paryska (1871);

[7] Za E.C.K. Gonner: “Common Land and Inclosure”, 1966: ogradzanie pól – zjawisko w historii polegające na odbieraniu biednej ludności dobrych ziem, dokonywane przez wielkich właścicieli ziemskich w Anglii i Irlandii. Zjawisko to pojawiło się w XIII wieku, największe jednak rozmiary osiągnęło z końcem XVIII i w XIX w. – w związku z tak zwaną pierwszą rewolucją przemysłową. Dzierżawcy byli wypędzani także z gruntów ornych, które zamieniano na pastwiska dla owiec (wełna) lub plantacje lnu (konkurencja dla amerykańskiej bawełny). Ogradzanie prowadziło do licznych sprzeciwów ludności chłopskiej. Najdrastyczniej przebiegał ten proces w Irlandii. Wypędzeni osiedlali się w koloniach brytyjskich, niekiedy byli wywożeni siłą. Proces ogradzania związany jest z przechodzeniem gospodarki angielskiej do systemu kapitalistycznego;

[8] Jak wynika z listów, kiedy nie uczył się na własną rękę, jego czas w Oksfordzie nie należał do najszczęśliwszych. Pod koniec pobytu zaczął cierpieć na drgawki, prawdopodobnie objawy załamania nerwowego. Opuścił uniwersytet w 1746 roku, a jego pobyt tam zakończył się przed wygaśnięciem stypendium. W V księdze „Bogactwa Narodów” Smith komentuje niską jakość nauczania i skromną aktywność intelektualną na uniwersytetach angielskich w porównaniu z ich odpowiednikami w Szkocji. Przypisuje to zarówno wysokości dotacji dla wydziałów w Oxfordzie i Cambridge, które wypłacały pensję profesorom, niezależnie od ich zdolności do przyciągania studentów, jak również sytuacji, w której wielu wybitnych intelektualistów (ludzi pióra) wiodła komfortowe życie jako ministrowie Kościoła Anglii;