Z powrotem do brzucha…?

2019-11-03 08:28

 

Chrześcijaństwo powstało z judaizmu jako efekt kolejnej dyspensacji. Wyjaśnienie dla laików: ludzie mający przekonanie, że człowiek jest manifestacją wiecznego (ponadczasowego) Uniwersum, a nie tymczasowym fajerwerkiem doczesnym, wyobrażają sobie, że Opatrzność, nazywana czasem Bogiem, od czasu do czasu łaskawie rzuca okien na swoje dzieło i kiedy nie wszystko widzi jako „dobre to jest” – naznacza jakiegoś człowieka i czyni go Prorokiem. Wtedy sprawy wracają na jakiś czas, na okres zwany dyspensacją, do boskiego porządku, zanim znów ludzie nie zbłądzą, nie odstąpią od umowy..

Może to wyobrażenie nie jest najlepsze – ale jest i rządzi ludzką wyobraźnią lepiej niż niejeden mocarz czy mediasta.

Powiadają, że Bóg żydowski zawarł z Izraelem (Kanaanem, Jehudim, Judajczykami, Hebrajczykami) jedno przymierze, przekazane pokoleniom w postaci Starego Testamentu, zawierające zapis nadania Ziemi Obiecanej Sprawiedliwym. Przymierze więc było takie: kto Sprawiedliwy – ten doczeka Ziemi Obiecanej.

Powiadają też, że Jezus – wcieliwszy się w człowieczeństwo – utargował (żydowskim targiem), że poświęci się i wybawi z piekieł każdego, kto poczuje mores przed Bogiem i uszanuje ofiarę samego Jezusa.

Trwają – od dwóch tysiącleci – ustalenia, czy oba przymierza z Bogiem działają równolegle, czy tylko jedno z nich. „Starozakonni” twierdzą, że obowiązuje tylko Stare Przymierze, a Ziemia Obiecana i związana z tym przydziałem chwała niebieska należy się Sprawiedliwym. Chrześcijanie zaś twierdzą, że obowiązuje nowe, chrystusowe Przymierze, a wieczne zbawienie dotyczy każdego pokornego, chwalącego ofiarę Jezusa.

Pobożni Żydzi wciąż, konsekwentnie wykonują tylko Pierwsze Przymierze, czując się na jego mocy Narodem Wybranym. Chrześcijan uważają jako młodszych braci w wierze, niepotrzebnie upierających się że przez dwa tysiąclecia trwa dyspensacja jezusowa. Chrześcijanie zaś sądzą, że Żydzi zbyt spoufalają się z Bogiem, jednocześnie trwając w nieposłuszeństwie wobec niego, wiecznie się z nim targując o wszystko, wiecznie szukając nowych wykładni dla rozmaitych cząstkowych „rozdziałów” Przymierza. Bo chrześcijanie mówią: trzeba literalnie traktować świadectwa Chrystusa, wszystkie rzeczy które mówił i czynił. Dobry Żyd ma świadomość, że Pismo powstało z przekazu poprzez pokolenia, a nie jako jednorazowe dzieło. Chrześcijanie na to mówią, że Pismo zostało podyktowane poprzez Ducha.

Na tym wszystkim opiera się różnica między wąsko pojmowanymi Sprawiedliwymi i szerzej pojmowanym Izraelem. Izrael to ogół, Sprawiedliwi zaś stanowią Syjon, osobliwość „bardziej przestrzegających”. Przypomnijmy: Ziemia Obiecana jest obiecana wyłącznie Sprawiedliwym.

 

*             *             *

Dla każdego zainteresowanego tą debatą jest jasne, że zarówno doświadczenia żydowskie, jak też chrześcijańskie dowodzą ludzkich słabości, niezliczonych i grzesznych. Trudno jest utrzymać się ściśle Przymierzy, kiedy świat codzienny niesie tyle okazji doczesnych. Zatem lud boży – Izrael – pełen jest Niesprawiedliwych, którym Ziemia Obiecana nie przysługuje.

Warto więc wiedzieć, że Syjon albo Córka Syjonu to biblijne określenia Izraela jako ludu wybranego (ściślej: Sprawiedliwych żydowskich). W żydowskiej tradycji Syjon jest symbolem Ziemi Obiecanej i tęsknoty, żywionej do niej przez lud Izraela.

Cóż więc czynić, kiedy jeden jest Bóg wielu imion (bo wyznań monoteistycznych jest co niemiara), a u boku każdego z n imion stoją i ci sprawiedliwi, i ci niesprawiedliwi? Co ważniejsze: wyznanie (sposób dawania świadectwa) czy pobożność, zaangażowanie sumienia? Do dziś nie jest wiadome na pewno…

 

*             *             *

Niezależnie od tego, co mamy o tym do powiedzenia – po-rzymska historia Żydów to historia diaspory i jednocześnie historia wyboru pomiędzy asymilacją a oporem przed wchłonięciem. Elementem łączącym Żydów rozsianych po całym świecie był judaizm – monoteistyczna religia, której przykazania obejmowały nie tylko kwestie wiary, lecz szczegółowo regulowały wszystkie aspekty życia codziennego. Na tym tle Żydzi „niewchłonięci”, trzymający się ortodoksyjnie swojego żydostwa, skupiający się dobrowolnie w gettach, dorobili się wielu nieprzyjaciół, a nieprzyjaźń ta promieniuje również na tych asymilowanych. Doświadczyli w różnych częściach świata zarówno pogromów, jak i Holokaustu. Również ze strony chrześcijan.

Jednym z najbardziej znaczących w historii skupisk żydowskich były chasydzkie Kresy.  Uważany za założyciela i patrona kresowego chasydyzmu Izrael ben Eliezer Baal Szem Towa (ur. 1700, zm. 1760) działał głównie na Podolu, gdzie z czasem osiedlił się w miasteczku – Międzybóż (obecnie ukraiński obwód chmielnicki). Zwany w skrócie „BeSzT” był zauroczony żydowskim mistycyzmem (kabałą), ale w swoich poglądach nie lekceważył tradycji talmudycznej. Jego nauka była próbą syntezy tradycjonalizmu żydowskiego z mistycyzmem, wyrażoną prostym językiem i wymierzoną w ortodoksję żydowską, jej skostnienie i formalizm.

BeSzT (cytuję za Pedią) uważał za zbędne pośrednictwo rabinów w kontaktach z Bogiem i zagłębianie się w tajniki i zawiłości Talmudu. Spotkał się przez to z ostrą krytyką ortodoksów. Głosił zwalczanie zła nie złem, ale dobrem, które należy dostrzec jako aspekt pewnego rodzaju boskości i sprowadzenia go następnie ku dobru. W myśl tego każdy mógł liczyć na oczyszczenie i nagrodę, gdyż człowiek (a w zasadzie jego dusza) jest złączony z Bogiem miłością (hebr. dewekut – „przylgnięcie”, „zespolenie się”).

Złączenie się z Bogiem było osią intelektualną chasydyzmu. BeSzT nauczał, że Boga należy chwalić nie poprzez umartwianie się i ascezę, ale poprzez mądre i radosne korzystanie z życia i darów, jakie z sobą niesie. Pobożność w tym ujęciu była afirmacją życia. Wynikała stąd niespotykana na taką skalę forma czczenia Boga poprzez taniec i śpiew, a także, charakterystyczna dla chasydów, forma modlitwy ekstatycznej prowadzącej do stanu radosnego uniesienia i zachwytu (hebr. hitlahawut – „entuzjazm”). Taka modlitwa powinna człowiekowi przynieść radość i pogodę ducha, co oznaczało zespalanie się z Bogiem. Nie wykluczało to kontemplacji i nieustannej służby Bogu, która wypełniała całe życie chasyda.

Można powiedzieć, że poprzez chasydyzm Żydzi „spenetrowali” Kresy, znają je „jak własną kieszeń” i zachowują w pamięci jako ważny element swojej tradycji. Gdyby nadarzyła się taka okazja – to Żydzi chasydzcy, zbyt dalecy od ortodoksji, czyli Nie-Sprawiedliwi (Vice-Syjon) – zapewne chętnie przyjmą Kresy jako „podpowiedzianą” Ziemię Vice-Obiecaną.

 

*             *             *

Okazja się nadarza w wyniku zawirowań geopolitycznych. Świat jest po pachy zanurzony w wojnie amerykańsko-chińskiej. To jest pierwsza w Historii wojna globalna, w której nie ma wystarczającego miejsca na „niezaangażowanie”. Zresztą, Polska jest w nią zaangażowana po uszy, stojąc po stronie – jakby to tu rzec – żydowskich USA.

Sama wojna  - to dwie sprzeczne oferty. Grupa amerykańska proponuje światu „rekiet” w postaci bezpieczeństwa (pojmowanego po swojemu) za przyzwolenie na swobodną eksploatację świata. Świat zachodni wyczuł pismo nosem i jako „wkład” daje potencjał banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Monetarnego. Grupa chińska proponuje światu „spółdzielnię” inwestującą w projekty na miarę Yídài yílù (one Belt, one Road, po polsku Nowy Jedwabny Szlak), z podobnymi zamiarami w stosunku do Afryki, Ameryki Południowej, Azji Południowej. Rosja wyczuła pismo nosem i jako swój wkład w chiński projekt uruchomiła BRIC(S).

Obie oferty, choć w swej istocie polityczne, są dalekie od helleńskich wyobrażeń o demokracji, której od dawna nikt na świecie nie bierze poważnie, poza Maluczkimi wszelkich wyznań, narodów i stanów. Jak to mówią cynicy: demokracja „się nie przyjęła” w wersji helleńskiej, co najwyżej jako „ściemniasty” wariant rzymskiej garnizonii (sieć rozsianych po świecie faktorii strzeżonych przez sieć fortów i utrzymujących ją).

Jest też kolejny czynnik geopolityczny. Samo państwo Izrael nie umie sobie poradzić z rolą bliskowschodniej wysuniętej placówki amerykańskiej. Poza tym terytorialnie pęka w szwach od przybywających doń aplikantów Izraela-Syjonu. Dlatego od lat widać starania zmierzające w kierunku Neo-Chasydii jako rezerwowej przestrzeni post-chazarskiej, Ziemi Vice-Obiecanej dla Vice-Syjonu, dla Niekoniecznie Sprawiedliwych. To będzie lepszy sposób na zniweczenie starań dotyczących Yídài yílù, stworzenia żywej zapory przeciw projektom chińskim.

Dlatego Kresy stają się obiektem starań amerykańsko-żydowskich, a państwa związane z Kresami, nazwijmy je środkowoeuropejskimi, chętnie przechodzą na stronę amerykańską, dając na to coraz liczniejsze i dosadniejsze świadectwa. Trzeba daleko zaawansowanej naiwności by sądzić, że ta wojna, trwająca od ładnych kilku lat – wyzbędzie się rozwiązań opisanych przez Carla Phillipa Gottlieba von Clausewitz jako „kontynuacja polityki (dyplomacji) innymi środkami”.

 

*             *             *

To wszystko oznacza, że Kresy, w tym duży szmat terytoriów obecnie zarządzanych przez Rzeczpospolitą Polską – staną się Ziemią Izraela.

Puknij się w czoło – rzekną znawcy Polski i Polaków, szczególnie Ściany Wschodniej, od Wisły po Niemen i Bug, a może po Dniestr.

W Polsce jest nadal jasne, że Żydzi zamordowali niewinnego Jezusa, a Rzeczpospolitą zawierzono  Marii, rodzicielki Syna Bożego. Tytuł Matki Bożej jako Królowej Polski sięga drugiej połowy XVI wieku. Wtedy to Grzegorz z Sambora po raz pierwszy nazywa Maryję Królową Polski i Polaków. W dniu 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej król Jan Kazimierz w sposób oficjalny ślubował przed wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej: „Ciebie za patronkę moją i za królowę państw moich dzisiaj obieram” (patrz: Pedia). W trzechsetną rocznicę ślubów Jana Kazimierza episkopat Polski z inicjatywy więzionego prymasa Stefana Wyszyńskiego dokonał ponownego zawierzenia całego kraju Maryi i odnowienia ślubów królewskich. 26 sierpnia 1956 roku ok. miliona wiernych na Jasnej Górze złożyło Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego. Więcej: zwrócono się też do Jezusa,  „Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju. Oto Polska w 1050. rocznicę swego Chrztu uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa” – brzmiał akt.

Dalej zawierzono Chrystusowi państwo polskie, rządzących, "wszystko, co Polskę stanowi" oraz wszystkie narody świata, "a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża".

W akcie znajdowało się także wyznanie:

„Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw. Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa”.

To wszystko działo się całkiem poważnie, z udziałem ważnych osób polskiego Kościoła i polskich Władz, w roku 2016, w Łagiewnikach.

Nie takie jednak przeszkody przełamywano w obszarze polityki. Przecież to nie wierni decydują, nieprawdaż?

 

*             *             *

Od kilkunastu miesięcy głoszę, że sprawy na linii „papiestwo rzymskie – przywództwo judaizmu” zmierzają w kierunku powrotu chrześcijaństwa na łono żydostwa. Nie ma co wróżyć, ale skoro tzw. Nowy Sanhedryn wraca do starożytnej funkcji rady doradczej arcykapłana, Synody oznaczają sobory duchowieństwa, a Konklawe obiera papieża – formuły „polityczne” w obu wyznaniach nie są aż tak sprzeczne czy tym bardziej odległe, wedle tradycji biblijnej instytucja kolegialnego przywództwa sięga czasów Mojżesza (o towarzyszących mu 70 starszych mówią Księga Wyjścia 24,1 i Księga Liczb 16,11).

Nie zdziwiłbym się, gdyby (na przykład)  wiernym katolikom zaczęło się wydawać, że podporządkowali sobie żydostwo, a zarazem pobożnym żydom zaczęłoby się wydawać, że przejęli katolicyzm i całe „nowo-przymierze”, co dla jednych i drugich oznaczałoby „jeden kościół, dwie interpretacje jedności”. Oczywiście, nie od jutra, nie od jutra.

Aby tak się stało – wystarczy, że zostanie zdefiniowany Interes Tożsamy (ekumeniczny), żydowsko-chrześcijański, chrześcijańsko-żydowski. Jak dotąd, „interes wspólny ponad wszystko” definiowany był w obliczu najpoważniejszych zagrożeń globu (patrz choćby: Ententa). Dziś jest podobnie.